Trauma po kursie na prawo jazdy? "Instruktor dał mi klapsa w tyłek. Sparaliżowało mnie"
A co jeśli przykre doświadczenia z takim nauczycielem sparaliżowały cię na tyle, że do tej pory masz uraz, a w twoim portfelu wciąż brak kawałka plastiku z napisem "PRAWO JAZDY"? Takich historii wcale nie brakuje. Czterech bohaterów opowiedziało naTemat o swoich przeżyciach.
Podteksty, aluzje i łapanie za kolanko
– Kurs na prawo jazdy rozpoczęłam w klasie maturalnej. Moim instruktorem był pan po 40-stce, taki w klimacie typowego wujka. Zdaję sobie sprawę, że w naszej kulturze za zabawne uważa się wszystkie dowcipy, które zawierają w sobie podtekst seksualny. No ale bez przesady. Ile razy można usłyszeć, jakieś sprośne porównania. Nigdy nie byłam strachliwą dziewczyną, ale niektóre teksty już mnie mocno denerwowały – przyznaje 26-latka z Łodzi.– Gdy uczył mnie parkowania, to mówił, że muszę to robić na półsprzęgle tak, żeby samochód miał lekki "orgaźmik", który wyczuję pod stopą. Nie chcę już wspominać o tym, że wykorzystywał mój czas na kursie, po to, aby jeździć do McDonald's, kiedy był głodny. Po tej beznadziejnej przygodzie zrobiłam sobie dłuższą przerwę. Myślałam, że już nigdy nie zdobędę prawka. Po kilku latach do ponownego zmierzenia się z drogą i "instruktorami" przekonała mnie moja przyjaciółka. Lekcje doszkalające z innym panem wzięłam dopiero, gdy miałam 23-lata i wtedy udało się zdać – dodaje.W pamięci zapadła mi jedna sytuacja. Pamiętam, że jak cofałam, to instruktor jedną rękę kładł na zagłówek, a drugą trzymał na moim kolanie. Czułam się niepewnie i non stop gasł mi silnik. Zdarzało się, że było to w miejscu, gdzie nie było ludzi dookoła, więc blokowało mnie, żeby cokolwiek powiedzieć.
Kolejna bohaterka nie tak prędko uporała się z nieprzyjemnym doświadczeniem z instruktorem nauki jazdy. Przyznała się, że to jedna z większych traum, jakich doznała w sowim dorosłym życiu. – Myśl, że jest przyzwolenie na takie zachowania, jest straszna – podkreśla na wstępie 25-letnia Justyna z miejscowości w województwie mazowieckim.
– Moja przygoda z kursami od początku była nieprzyjemna. Najpierw przerażała mnie myśl, że za kierownicą będę odpowiedzialna za wszystkich wokół, a oprócz tego przecież nie wiem, jak zachowają się inni uczestnicy ruchu. Kiedy trochę to przerobiłam, to schody zaczęły się na jazdach. Moje pierwsze jazdy, łysawy pan w średnim wieku z mięśniem piwnym i ja, lekko przerażona dwudziestodwulatka – zwierza się.
– Stoję po środku niczego z obcym mężczyzną w średnim wieku, a on pozwala sobie na coś takiego? Wolałabym wymazać tę sytuacje z pamięci. Później rzucił jeszcze żartem, że mam robić karne okrążenia wokół auta. A ja byłam odcięta od zmysłów i upokorzona, więc kręciłam się wokół tego auta, żeby tylko jak najszybciej skończyć nasze spotkanie. Jak się poźniej okazało, resztę moich jazd miałam z tym samym instruktorem. Nie miałam wtedy pojęcia, że mogę coś z tą sytuacją zrobić. Mieszkam w niedużym mieście, każdy się tu zna, wolałam w tym momencie historię zakończyć. Instruktor był lubiany i szanowany, polecany przez wszystkich – podkreśla Justyna.Poprosił, żebym pokazała spryskiwacze, czy któreś ze świateł. Oczywiście nie miałam pojęcia gdzie się znajdują. Pan instruktor w ramach kary zamachnął się, a jego ręka wylądowała na moim pośladku. Starszy facet dał klapsa dorosłej kobiecie. Sparaliżowało mnie i nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa.
– Pan jednak pozwalał sobie na niewybredne komentarze, albo "łapanie za kolanko". Albo co lepsze, "daj rączkę a, ja ci pokażę, jak zmieniać biegi. Tu trzeba delikatnie, jak z mężczyzną". Teraz mdli mnie na samą myśl. Kierował takie uwagi nie tylko w moją stronę. I dla wszystkich było to w porządku? Nigdy nie miałam problemu, żeby zabierać głos. Ba, czasem buzia mi się nie zamyka. Ale za każdym razem odejmowało mi mowę. Co miałabym zrobić, kiedy jesteśmy w szczerym polu, w nieznanych mi częściach miasta, a ten człowiek pozwoliłby sobie na coś więcej? Jedyna reakcja, na jaką mnie było wtedy stać, to paraliż. Milczenie – wyznaje.
25-latka przyznaje, że o traumie powiedziała dopiero kilka lat później swoim przyjaciołom. I nic poza tym. Do tej pory nie przemogła się, aby ponownie spróbować zdać na prawo jazdy. – Dlaczego nadal jest przyzwolenie na takie zachowania? Dlaczego stary facet może dotykać młodą dziewczynę? Dlaczego nie umiałam zareagować? – dopytuje wciąż wstrząśnięta wydarzeniami.
"Już nigdy więcej nie wsiadłem do jego samochodu"
Nieprzyjemną sytuację z instruktorem miał też 31-letni Mateusz z Warszawy.– Zastanawiałem się, jak przy obcej osobie można rozpowiadać, co to by się zrobiło z taką, czy inną dziewczyną? Było mi ogromnie głupio, a poziom mojego zażenowania osiągał maksimum. Jednego razu pokłóciłem się z instruktorem i powiedziałem mu, że nie życzę sobie, żeby w taki sposób zachowywał się i to nie tylko w mojej obecności. Zapytałem, czy byłoby mu miło, gdyby ktoś tak mówił o jego córce? Nic nie odpowiedział – dodaje.Kiedy uczyłem się jeździć miałem kilku instruktorów i niektórzy z nich byli zwyczajnymi chamami. Nie raz zdarzało mi się usłyszeć po prostu świńskie komentarze pod adresem kobiet, które mijaliśmy jeżdżąc po Warszawie.
– Tego dnia podziękowaliśmy sobie i już nigdy więcej nie wsiadłem do jego samochodu – grzmi 31-latek.
Słysząc takie relacje nietrudno przestraszyć się i zrazić już na wstępie. Postanowiłam dopytać na jednej z większych "dziewczyńskich" grup na Facebooku (21 tys. członkiń), jakie doświadczenia mają inne dziewczyny/kobiety. Szczerze? Jestem wstrząśnięta tak wielkim odzewem.
Kobieta instruktor to lepsza opcja? Nie zawsze
Szczególnie wiele kobiet decyduje się na takie rozwiązanie, mając nadzieję, że unikną chamskich czy szowinistycznych docinek. Relacja Moniki udowadnia, że to nie zawsze okazuje się to dobrym rozwiązaniem, bowiem panie instruktorki też potrafią dać nieźle w kość.– Dotrwałam do końca jazd, jednak pani instruktor tak mnie zniechęciła, że kolejną próbę podjęłam dopiero 3 lata później. Zrobiłam to w tej samej szkole, ale u pana instruktora. Jazdy doszkalające z mężczyzną okazały się świetne, a ja teraz jestem już szczęśliwą posiadaczką prawa jazdy – mówi 22-letnia Monika ze stolicy.Zapisałam się na kurs prawa jazdy do "babskiej" szkoły. Poszłam tam z polecenia kuzynki oraz myśli, że ucząc się z kobietą, będę za kółkiem mniej oceniana. Rzeczywistość niestety bardzo mnie rozczarowała, gdyż pani instruktor była wobec mnie bardzo opryskliwa. Wszystko zależało od jej nastroju. Na każdą jazdę szłam coraz bardziej zestresowana.
Prawo jazdy: Gdzie są granice w relacjach kursant-instruktor?
Tutaj jednak warto wcisnąć hamulec i przestać generalizować. Należy podkreślić, że jest mnóstwo kulturalnych i sympatycznych instruktorów, którzy bronią honoru tego zawodu i udowadniają, że przykrości, które spotkały chociażby Paulinę czy Justynę, to jednak sporadyczne incydenty w świecie "L-ek".Ja osobiście miałam to szczęście, że trafiłam na odpowiednią osobę. Po trzech latach od zdania prawa jazdy postanowiłam odezwać się do pana Mariusza, który uczy w szkole jazdy na warszawskich Kabatach. Dopytałam, o to, co dzieje się za kulisami. Czy istnieje dekalog dobrego instruktora?
Joanna Stawczyk: Czy instruktorzy odbywają specjalne kursy, na których są uczeni jak obcować z kurantem/kursantką?
Mariusz B.: Jeżeli chodzi o kurs instruktorski, to obejmuje podstawowe zagadnienia z zakresu relacji międzyludzkich (typy osobowości, cechy charakteru itp.), ale tak naprawdę sposobu pracy z ekstrawertykiem, introwertykiem, osobą mniej lub bardziej wrażliwą, każdy instruktor uczy się przez lata pracy.
Co jest niedopuszczalne? Czy miałeś sytuacje, kiedy to kursant lub kursantka przekroczyli twoją barierę cielesną, lub zachowywali się w sposób, który był dla ciebie niekomfortowy?
Praca instruktora nauki jazdy, wiąże się z dość bliskim obcowaniem z kursantem i strefa osobista siłą rzeczy jest często naruszana, ale mi nie zdarzyło się zrezygnować z nauki jakiejś osoby z tego powodu i z tego co wiem, to żaden kursant/tka też nie zrezygnowali. Co ciekawe, w przeszłości niestety zdarzyło mi się zrezygnować z nauki kursanta z powodu braku higieny.
Jakie zachowania nie powinny mieć miejsca podczas spotkań? Zarówno ze strony instruktorka, jak i kursanta?
30 godzin jazd często zbliża kursanta/tkę z instruktorem/ką, ale każdy instruktor powinien być profesjonalny i absolutnie wystrzegać się zachowań nieakceptowalnych przez druga osobę, ale to moja opinia, której przestrzegam (z tego co wiem, w minionych czasach niektórym instruktorom zdarzało się inaczej). Nie należy naruszać komfortu cielesnego, czy też, chociażby nie pozwalać sobie na nachalne telefonowanie czy SMS-owanie na numer prywatny. O dziwnych i niestosownych komentarzach nie wspomnę, ale to świadczy już wyłącznie o kulturze osobistej jednostki.
"W nawiązaniu do Pani pytania nt. molestowania w kontekście nauki prawa jazdy: w tym i ubiegłym roku nie odnotowałyśmy takich przypadków jako przyczyny zgłoszenia się klientki do Centrum Praw Kobiet" – przekazała.
"Natomiast w trakcie poszukiwania takich informacji okazało się, że wśród naszych koleżanek zdarzały się takie historie – jedna dowiedziała się, że jej koleżanki usłyszały seksistowskie komentarze w trakcie kursu, a jedna z dyrektorek oddziału CPK usłyszała od instruktora w czasie swojego kursu "szkoda, że nie założyła pani krótszej spódniczki" – dodała.
"Obawiam się, że taki stan rzeczy może wynikać z tego, że seksizm, catcalling, molestowanie niestety wciąż pozostają żywymi elementami naszego życia społecznego. Są tak powszechne, że aż się neutralizują. Niestety nie jest powszechna wiedza o tym, jak na takie sytuacje reagować ani jakie prawa nam przysługują, gdy zostają naruszone nasze granice" – przyznała.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut