W nowym sondażu AGROunia wchodzi do Sejmu. Kołodziejczak: Trzeba będzie sporo naprawić po tej władzy
W jednym z ostatnich sondaży politycznych AGROunia z wynikiem przekraczającym 5 proc. dostałaby się do Sejmu. To pierwszy taki wynik ruchu, który od kilkunastu miesięcy uprzykrza życie rządzącym. O sondażu oraz planach związanych z założeniem partii rozmawiamy z Michałem Kołodziejczakiem, liderem AGROunii.
To pierwszy taki sondaż, w którym AGROunia trafia do Sejmu. Poprosiliśmy lidera tego ruchu o komentarz. W jego głosie słychać było zadowolenie, ale także gotowość do działania.
Jak się pan czuje z tym, że wypchnął pan z Sejmu Polskie Stronnictwo Ludowe?
Nie patrzymy na to, kogo wypchnęliśmy, czy nie. Skupiamy się na tym, co jest tu i teraz. A teraz jest moment na działanie.
I efekty tego działania widać, bo AGROunia po raz pierwszy w sondażu przekroczyła próg wyborczy. To skok poparcia o 2,5 proc. W lipcu złożyliście wniosek o rejestrację partii i od tego momentu cisza. Na jakim etapie jest ten wniosek?
Wniosek jest złożony, czas leci, zapewne do rejestracji jest coraz bliżej. Dla nas jest to pewna rzecz do odkreślenia. My skupiamy się na pracy i na działaniu. Póki nie ma tej partii, to nie stanowi to dla nas jakiejś wielkiej różnicy.
No dobrze, ale chyba rozmawialiście już o strukturach, o programie wyborczym?
Ciągle to ustalamy. Program utrwala się i szlifuje w boju. Podobnie jak struktury. Wszystko idzie do przodu, rozwija się, czujemy się coraz silniejsi, a jak przyjdzie czas, to przedstawimy wszystko do wiadomości publicznej.
Ale trzeba zaznaczyć, że widzimy, że wraz z upływem czasu w związku z rządami obecnej ekipy robi się coraz więcej rzeczy do zmian i do naprawienia, więc nie może to też trwać w nieskończoność.
A co na pewno znajdzie się w waszym programie?
Na pewno odbudowa podmiotowości Polaków. Oni muszą ją dostać z powrotem. Nie może być tak, że w kraju Solidarności związki zawodowe nic nie znaczą. Czasami nie mogą nawet strajkować.
Trzeba im przywrócić podmiotowość. Dziś politycy sprowadzili je do roli klakierów pobierających publiczną kasę. Związki mają być silne, niezależne. Krytykować i zmieniać rzeczywistość, a władza musi brać ich zdanie pod uwagę i AGROunia dziś taki związek buduje.
Trzeba będzie także zbudować mechanizmy, które zapewnią Polakom bezpieczeństwo bytowe tak, żeby czuli się pewniej i bezpieczniej, bo tego im obecnie brakuje. Na pewno zajmiemy się wykluczeniem na wsi. Zdrowie, edukacja, komunikacja publiczna. Ostatnio byliśmy w Dubience. Przy granicy z Ukrainą chcieli zlikwidować wiejską szkołę mundurową. Nie ma naszej zgody na zwijanie polskiej wsi. Ona musi się rozwijać.
Trudno jest mi teraz mówić o programie, bo cały czas go tworzymy. Dziś, tak jak wspomniałem, jesteśmy na barykadach i pewnie jeszcze przez jakiś czas to zostanie.
Pewnie nie będzie to już tylko oferta dla wsi, ale także dla szerszego grona Polaków, skoro wypowiadacie się już nie tylko w imieniu rolników i będziecie w sobotę w Warszawie na strajku służby zdrowia?
My temat służby zdrowia poruszaliśmy już o wiele wcześniej, bo na początku stycznia. Wtedy mówiłem o problemach służby zdrowia w małych miejscowościach. To wszystko są naczynia połączone, bo my nie możemy powiedzieć, że nas służba zdrowia nie obchodzi.
Ja mieszkając na wsi też chcę mieć normalny dostęp do lekarza i czuć się bezpiecznie nie tylko, jak jestem zdrowy, ale także, a nawet przede wszystkim wtedy, kiedy coś się dzieje, jestem chory. Nie może być tak, że ludzie ze wsi czy z małych miasteczek muszą pokonywać setki kilometrów, żeby dostać się do konkretnego lekarza-specjalisty.
Czytaj także: Rolnicy zaprotestują razem z medykami. "Pamiętajcie: będzie Agrounia, będą fajerwerki!"
To jest poniżające, że ludzie na wsi nie mają dostępu do służby zdrowia. Rząd zapomina, że trzeba patrzeć na wszystkich Polaków, a nie tylko na uprzywilejowany wycinek społeczeństwa. Nie każdego przecież stać też na to, żeby leczyć się prywatnie i wydawać tysiące złotych. Dlatego zmiany w służbie zdrowia są konieczne i odpowiednie wynagrodzenia dla pielęgniarek i medyków są jednym z naszych celów.Innymi słowy, polski rząd stworzył sobie taką bańkę i w niej żyje. To o tym pan mówił w jednym z wywiadów, w którym stwierdził pan, że "rząd nie dotrzymał umowy społecznej z większością Polaków"?
Oczywiście, była umowa społeczna, w której rząd stwierdził, że będzie reprezentował Polaków, rozmawiał z nimi, wsłuchiwał się w ich potrzeby i pomagał realizować ich marzenia. Tymczasem mamy władzę, która nie rozmawia z ludźmi i oddziela się od nich kordonem policji, a o pomaganiu i spełnianiu potrzeb nie wspomnę.
Byłem ostatnio na dożynkach na Jasnej Górze i byłem w szoku, jak władza odcina się, odgradza od obywateli. Poza tym, jak można upartyjnić dożynki? Tego nigdy nie było. Przemowy prezydenta, polityków w takim miejscu i podczas takiej uroczystości to jest gruba przesada.
Nie zgadzam się z tym, żeby kościelne ambony były wykorzystywane do robienia polityki. Tu musi istnieć wyraźne rozgraniczenie. Jeżeli jakiś ksiądz chce mówić o polityce, to bardzo proszę, ale żeby politycy to robili w świątyni? Na to nigdy nie będzie mojej zgody.
Wracając jeszcze do kwestii partii, to nie da się jednak ukryć, że waszą siłą napędową są postulaty dotyczące wsi. Co więc was będzie odróżniało od takiego PSL-u, który też twierdzi, że reprezentuje i dba o interesy polskich rolników?
To, że mówi, że dba, to jedno, a to, czy to robi, to drugie. Nie będę jednak podsumowywał działalności innych partii, bo mam wystarczająco swoich obowiązków.
Michał Kołodziejczak - premierem opozycyjnego rządu. Jak się panu podoba to stwierdzenie?
Nie wybiegam tak daleko. Poza tym, żeby być premierem, trzeba mieć doświadczenie i wiedzieć jak te gabinety działają, jak się w tym odnaleźć.
Ale nie boi się pan współpracy z bardziej doświadczonymi być może przyszłymi "kolegami" z sejmowej opozycji?
To oni boją się współpracy ze mną! Nie wiem do końca, z czego to wynika, być może, że bardzo szybko potrafimy zdefiniować intencje poszczególnych polityków i to, co ich bardzo boli. Poza tym potrafimy wymagać. Nie przystajemy na same obietnice nie tylko PiS-u, ale także opozycji.
My wymagamy czynów. Na przykład politycy PSL mówią, że chcieliby współpracować, ale jest ciężko. No jest ciężko, bo my jesteśmy bardzo konkretni i od polityków wymagamy szybkich działań, a oni tego nie lubią.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut