Cztery ciosy siekierą w twarz, trzy uderzenia nożem w serce. Sprawcy się skarżą na surowy wyrok

Tomasz Ławnicki
Rodziny osób zamordowanych powtarzają to bardzo często: że to bzdura, iż czas leczy rany. To wszystko boli nieustannie. U pani Renaty i jej rodziny ta rana jest bardzo świeża. Jej brat Paweł został zabity w kwietniu 2020 r., w Wielki Piątek. Sprawca działał w sposób niezwykle brutalny: swojej ofierze zadał najpierw cztery ciosy siekierą, sprawdził, czy żyje, a ponieważ Paweł jeszcze oddychał, więc oprawca chwycił za nóź i wbił go kilkukrotnie w ciało ofiary.
Paweł Kiełek miał 36 lat, mieszkał w Brudzicach – to wieś pomiędzy Bełchatowem a Radomskiem. Wychował się w wielodzietnej rodzinie, miał czworo rodzeństwa, on był najmłodszy z całej piątki.

– Był bardzo rodzinny i życzliwy. Kiedy komuś działa się krzywda, pierwszy potrafił wyciągnąć pomocną dłoń – opowiada jego starsza siostra, Renata Pendziwiatr. Jak mówi, Paweł pomagał i osobom z rodziny, i także obcym. Mimo upływu czasu, jego brak bardzo przeżywają i rodzice, i rodzeństwo.

W Wielki Piątek 10 kwietnia 2020 r. po godz. 18 Paweł Kiełek wyszedł z domu, w którym mieszkał wraz z rodzicami i bratem. Kiedy nie wrócił na noc, rodzina była bardzo zaniepokojona. Bo owszem, zdarzało mu się czasem poimprezować, ale na noc do domu wracał zawsze.

Czytaj także: Zabójstwo bez jasnego motywu. 20-latka zginęła z rąk nieznajomego

W Wielką Sobotę rodzina zaczęła poszukiwania na własną rękę, ale nie przyniosły rezultatu. Zaginięcie Pawła zgłoszono na policję w wielkanocny poranek. Na komisariacie rodzina usłyszała, żeby się nie przejmowali, bo pewnie gdzieś zabalował. Jednocześnie bliscy podnieśli alarm w mediach społecznościowych, prosząc o pomoc w poszukiwaniach.

Już po świętach, we wtorek 14 kwietnia znajomi w lesie w okolicach Kleszczowa natrafili na czarny worek, z którego wystawała ręka. Wezwano policję. Identyfikacji ciała dokonali bracia Pawła – głowę miał tak zmasakrowaną, że ciężko było go rozpoznać.

Z sekcji zwłok wynika, że napastnik ugodził go trzy razy ostrzem siekiery w twarz, a potem jeszcze obuchem w głowę. Według opinii biegłych 36-latek jeszcze żył. Wtedy sprawca jeszcze trzykrotnie uderzył go nożem w serce.

Renata Pendziwiatr mówi, że to rodzina sama wskazała policji, kto mógł stać za tą zbrodnią. Podejrzenia wzbudził dom, który był wynajmowany przez trzech obcokrajowców pracujących na budowie. Przypuszczenia okazały się trafne – zatrzymano trzech obywateli Mołdawii: 33-letniego Michaiła C., 42-letniego Vitalie S. i 20-letniego Daniela C.

Michaił przyznał się, że to on w wyniku sprzeczki, do jakiej doszło pod wpływem alkoholu, zabił Pawła Kiełka. Jego kompani pomagali mu w zacieraniu śladów. Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim Michaiła C. skazał na 25 lat więzienia, pozostali sprawcy dostali wyroki po 3 lata pozbawienia wolności. Rodzina zabitego uważa, że kary dla Vitalie S. i Daniela C. są o wiele za niskie.

Teraz w tej sprawie proces toczy się przed Sądem Apelacyjnym w Łodzi. Od wyroku z Piotrkowa odwołała się bowiem nie tylko rodzina ofiary, także sprawcy. Skazani na 3 lata więzienia dowodzą, że orzeczone kary są zbyt surowe. Główny sprawca natomiast zarzucił sądowi, że nie został zbadany przez psychiatrów i nie wiadomo, czy w chwili zbrodni był poczytalny.

Siostra Pawła Kiełka, Renata Pendziwiatr, jest gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".

Zapraszam do słuchania, oglądania i komentowania.
OGLĄDAJ
POSŁUCHAJ
Program dostępny również na: