Kto zostanie następcą Merkel? Oto 10 rzeczy, które musisz wiedzieć o wyborach w Niemczech

Katarzyna Zuchowicz
Pierwszy raz od 20 lat i pierwszy raz od zjednoczenia Niemiec w wyborach do Bundestagu nie startuje Angela Merkel. Wraz z jej odejściem – po 16 latach rządów – w Niemczech kończy się pewna epoka. Kto po niej może objąć stanowisko kanclerza? Kim był lider sondaży? Jaki może powstać rząd i w ogóle – jakie są możliwe scenariusze? Oto niemieckie wybory w pigułce. Najważniejsze fakty, o których warto dziś wiedzieć.
Wybory parlamentarne w Niemczech odbędą się 26 września. Kto zostanie następcą Angeli Merkel? Fot. JOHN MACDOUGALL/AFP/East News
Niemcy wybrali Bundestag XX kadencji. Oczy całej Europy, i nie tylko, były skupione głównie na nich. A wyścig od początku zapowiadał się niezwykle emocjonujący. Pierwszy raz od 15 lat sondaże były bezlitosne dla chrześcijańskich demokratów. Gdyby wybory odbyły się choćby tydzień temu, nie tylko Angela Merkel, ale całe CDU-CSU być może musiałoby żegnać się z władzą, a historyczne zwycięstwo świętowaliby socjaldemokraci. Jednak dzień przed wyborami wszyscy wskazywali, że chadecy odrabiają straty.
Czytaj także: Zakończyło się głosowanie do Bundestagu. Znane są wyniki exit poll

Oto, co trzeba wiedzieć o najważniejszym od lat głosowaniu u naszych zachodnich sąsiadów.


1. Ile partii bierze udział w wyborach


Czterdzieści siedem. Ale naprawdę liczy się tylko 6: Socjaldemokratyczna Partia Niemiec, Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna(CDU)/Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU), Zieloni oraz liberalni Wolni Demokraci (FDP), skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) i skrajna Lewica (Die Linke).

2. Kto przodował w sondażach


Jeszcze w styczniu 2021 roku na CDU/CSU chciało głosować ok. 36 procent respondentów, a na SPD – 15 procent. Ale od ponad miesiąca Socjaldemokratyczna Partia Niemiec, którą w ubiegłym roku wyprzedzali nawet Zieloni, prowadzi we wszystkich sondażach.

"Socjaldemokraci na pozycji lidera", "Niemieccy socjaldemokraci górą. Po raz pierwszy od 15 lat", "Na nieco ponad tydzień przed wyborami w Niemczech socjaldemokraci umacniają się na pozycji lidera sondaży", "SPD zwiększa przewagę nad CDU" – donosiły co chwilę media.

Według sondaży z ubiegłego tygodnia na SPD chciało głosować ok. 25-26 proc. badanych. Na chadecję CDU/CSU – 20-21 proc., na Zielonych – 16-17 proc., na FDP i AfD – ok. 11 proc. A na Lewicę – ok. 6 proc., na granicy progu wyborczego. W ostatnich dniach coś jednak zaczęło się zmieniać. Pojawiły się badania, które pokazały niewielki "skok" dla CDU-CSU, rzędu 1-1,5 punktu procentowego, co natychmiast dało nadzieję zwolennikom partii Merkel.

Sytuacja do ostatniej chwili była dynamiczna i tuż przed wyborami jeden z sondazy dawał SPD 26 proc. poparcia, a CDU/CSU – 25 procent.

3. Kim są kandydaci na kanclerza


Gdyby wybory były bezpośrednie najwięcej głosów zdobyłby lider SPD Olaf Scholz. Według badania Politbarometer zagłosowałoby na niego aż 48 procent respondentów. Na drugim miejscu respondenci wskazali Armina Lascheta z CDU (22 proc.), a na trzecim Annalenę Baerbock z partii Zielonych (15 proc.).

Jeszcze kilka miesięcy temu największe emocje z całej trójki budziła kandydatka Zielonych. Annalena Baerbock jest jedyną kobietą, która ubiega się o to stanowisko, a także – w porównaniu do innych kandydatów – młodą osobą. W grudniu skończy 41 lat. Gdyby wygrała, byłaby pierwszą kanclerz z Partii Zielonych w historii Niemiec i w ogóle najmłodszą osobą na tym stanowisku – jeszcze nigdy żaden polityk nie objął tej funkcji przed 50.

"Annalena, jestem taka szczęśliwa. Trzymam kciuki za zwycięstwo" – zareagowała przewodnicząca Partii Zieloni Małgorzata Tracz.
Potem pod jej adresem pojawiły się zarzuty o plagiat. Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii, długo uważany był za faworyta wyścigu, ale kandydat CDU nagle zaczął tracić poparcie. Nie pomogła mu na pewno wizerunkowa katastrofa, którą zaliczył w lipcu, gdy podczas wizyty na terenach objętych powodzią, został nagrany, jak się śmieje. Czy pomoże Angela Merkel, która do ostatniej chwili go wspierała i jeszcze w sobotę była z nim na spotkaniu z wyborcami w Akwizgranie? To się okaże.

4. Czy Olaf Scholz zostanie kanclerzem


Tymczasem Olaf Scholz idzie jak burza. Nie tylko prowadzi w sondażach, ale został też ogłoszony zwycięzcą debaty telewizyjnej trójki kandydatów. – Moim celem jest stanąć na czele kolejnego rządu – mówił. W nim komentatorzy upatrują juz kolejnego kanclerza Niemiec. Za granicą piszą, że stylem przypomina Angelę Merkel. Scholz ma 62 lata, od 2018 roku jest ministrem finansów i wicekanclerzem w rządzie Angeli Merkel. W SPD jest od 1975 roku.

Również on nie uniknął problemów, gdy na kilka dni przed wyborami stanął przed Komisją Finansów Bundestagu w związku z zarzutami stawianymi jednostce ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy, która podlega Ministerstwu Finansów.

5. Skąd wzrost poparcia dla socjaldemokratów


CDU krytykowano za sposób radzenia sobie z pandemią, do tego doszły skandale z udziałem polityków partii Angeli Merkel i wewnętrzne spory wokół tego, kto miałby ją zastąpić. Już wiosną tego roku CDU/CSU odniosła porażki w pierwszych wyborach w krajach związkowych w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie.
Nie pomógł też śmiech kandydata CDU w dotkniętym powodzią Erftstadt.

Tymczasem dla SPD to najlepszy czas od 15 lat, gdy pierwszy raz w w sondażach wyprzedzili chadeków. W ogóle od II wojny światowej w Niemczech było tylko trzech socjaldemokratycznych kanclerzy: Willy Brandt, Helmut Schmidt i Gerhard Schröder. Ostatni rządził w latach 1998–2005 i wraz z jego rządami skończyła się dobra passa SPD.

6. Czy od razu poznamy nazwisko kanclerza?


Byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby zwycięzca uzyskał bezwzględną większość w parlamencie. W innej sytuacji, a obecna na taką wskazuje, nazwisko kanclerza nie będzie ogłoszone natychmiast. Nie jest on wybierany bezpośrednio, wybierają go deputowani.

Przykładowo, w 2013 roku rząd formowano blisko trzy miesiące. A negocjacje w 2017 roku trwały niemal pół roku.

7. Jakie są możliwe scenariusze?


Tworzenie rządu będzie najbardziej pasjonującą układanką. Dziś nic nie można przewidzieć. – Nie czynię z tego żadnej tajemnicy, że najchętniej stworzyłbym rząd razem z Zielonymi – powiedział Olaf Scholz, kandydat SPD na kanclerza, podczas debaty przedwyborczej w ostatnią niedzielę.

Taki sojusz rządził już w Niemczech w latach 1998-2005 (szefem MSZ był wtedy Joshka Fischer z Zielonych). Pytanie, czy jeśli SPD wygra, to czy tym razem wystarczy im głosów, by razem stworzyć rząd?

Media zauważają, że Scholz nie wykluczył wprost ewentualnej koalicji ze skrajną Lewicą (Die Linke). A to zasugerowała mu ostatnio ustępująca Angela Merkel, co zwolennicy CDU szybko podchwycili. – Ze mną jako kanclerzem koalicja z Die Linke nigdy nie wchodziła w rachubę. Pytanie, czy Olaf Scholz uważa podobnie, pozostaje otwarte – powiedziała. A może nie Lewica, tylko FDP? – Nie potrafię sobie wyobrazić, czym SPD i Zieloni mogliby nas skusić. Wejdziemy do rządu, który będzie szedł środkiem drogi – zapowiedział jednak Christian Lindner, szef partii.

Od ośmiu lat Niemcami rządzi tzw. wielka koalicja CDU, CSU i SPD, ale według komentatorów tym razem może mieć za mało głosów. W zależności od kolorów poszczególnych partii portal Euractive.pl tak przedstawił potencjalne koalicje: kenijską (CDU/CSU, SPD, Zieloni), jamajską (CDU/CSU, Zieloni, FDP), niemiecką (CDU/CSU, SPD, FDP).

Bez względu na to, jaka to będzie koalicja, we wszystkich potencjalnych konfiguracjach, AfD jest poza rządem.

8. Ile mandatów w Bundestagu?


Teoretycznie w Bundestagu zasiada 598 posłów, tyle jest miejsc. Ale tak naprawdę nigdy nie wiadomo, ilu będzie w danej kadencji. W XIX kadencji było 709 mandatów poselskich, w XVIII – 630, a XVII – 622. Ile będzie tym razem?

"Ta liczba będzie w przedziale od 700 do nawet tysiąca" – przewidywał w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" dr Robert Vehrkamp, ekspert programu "Przyszłość Demokracji” w Fundacji Bertelsmana.

Wszystko zależy od skomplikowanego systemu wyborczego w Niemczech.

9. Jak głosują Niemcy, na czym polega system?


System jest mieszany – jako połączenie systemu większościowego i proporcjonalnego. Kraj podzielony jest na 299 jednomandatowych okręgów wyborczych, w każdym z nich mieszka około 250 tys. uprawnionych do głosowania. Wyborcy mają po dwa głosy. Jeden – bezpośrednio na kandydata ze swojego okręgu wyborczego (wszyscy zwycięzcy wchodzą do Bundestagu, tak obsadzana jest połowa mandatów). Drugi – na listy partyjne.

Każda partia w całym kraju musi uzyskać przynajmniej 5 procent "drugich" głosów, aby mogła być reprezentowana w Bundestagu. Proporcjonalnie do wyniku, otrzymuje liczbę mandatów. Ten głos jest decydujący dla późniejszego formowania rządu.

Problem pojawia się, gdy dana partia otrzyma więcej "pierwszych" głosów niż "drugich". Wtedy do gry wchodzą się tzw. mandaty nadwyżkowe i wyrównawcze. Jeśli np. w "pierwszym" głosowaniu CDU uzyska 120 mandatów, a w "drugim" 100, to zyskała 20 mandatów extra, co jest niesprawiedliwe wobec innych partii. Wtedy inne partie otrzymają mandaty wyrównawcze.

"Jeśli np. chadecka CSU wygra we wszystkich 46 okręgach w Bawarii (...), ale z proporcji na listach przypadnie jej tylko 40 mandatów, to powstanie sześć mandatów nadwyżkowych. Ale ta liczba będzie wyrównana innym partiom. One dostaną tyle dodatkowych mandatów wyrównawczych, by ta proporcja, która powstała w wyniku oddania drugich głosów na listy partyjne, faktycznie się zgadzała. Bundestag będzie powiększany tak, by wszystkie partie miały tyle głosów, ile im się proporcjonalnie należy" – tak zawiłości systemu tłumaczył cytowany już dr Robert Vehrkamp.

W ten sposób w XIX kadencji Bundestagu było 709 mandatów poselskich – w tym 46 mandatów nadwyżkowych i 65 wyrównawczych.

Takie zasady głosowania stosowane są w Niemczech od 1953 roku.

10. Ilu jest uprawnionych do głosowania


60,4 mln Niemców – 31,2 mln kobiet i 29,2 mln mężczyzn. To o 1,3 mln mniej w porównaniu do wyborów w 2017 roku. Ponad połowa uprawnionych ma powyżej 50 lat.

Ocenia się, że około 7,4 mln wyborców pochodzi z grup imigranckich. "Z Turcji, Syrii, Polski, Rosji lub innych krajów. To dwanaście procent wyborców" – podsumowuje Deutsche Welle.

Na kilka dni przed wyborami szacowano, że blisko 40 proc. osób uprawnionych do głosowania wciąż nie wiedziało, na kogo odda swój głos.