Udawała obłąkaną, aby opisać horror szpitala psychiatrycznego. Nellie Bly: dziennikarka-bohaterka

Ola Gersz
To nie były łatwe czasy na bycie kobietą. Wybór życiowych ścieżek był wówczas dla dziewcząt ograniczony, ale Nellie Bly (a właściwie Elizabeth Jane Cochran) wcale to nie zrażało. Amerykanka, pionierka dziennikarstwa śledczego, wydeptała własną drogę, a ta poprowadziła ja przez najbardziej nieoczekiwane miejsca: szpital psychiatryczny z piekła rodem czy... dookoła świata. Bo Nellie Bly nie uznawała słowa "niemożliwe", a dla swojej dziennikarskiej misji była gotowa na wszystko.
Nellie Bly zrewolucjonizowała dziennikarstwo Fot. Associated Press/East News
"Do czego nadają się dziewczęta" – zastanawiała się gazeta "Pittsburgh Dispatch" w 1885 roku. Zdaniem autora artykułu Erasmusa Wilsona do niewielu rzeczy: wychodzenia za mąż, rodzenia dzieci, zajmowania się domem – na pewno nie do pracy zawodowej. 21-letnia Elizabeth Jane Cochran (a właściwie Cochrane, bo jako nastolatka dodała do swojego nazwiska "e", by brzmieć bardziej światowo) z przedmieść Pittsburgha w Pensylwanii nie chciała się z tym zgodzić.


Artykuł tak zdenerwował Elizabeth, że napisała do redakcji oburzony list. Domagała się w nim rozszerzenia "kobiecej strefy", zwróciła również uwagę na kobiety, które są zmuszone pracować, aby utrzymać rodziny. List podpisała: "Samotna Sierota". Wiedziała, o czym pisze: w wieku 6 lat osierocił ją ojciec Michael Cochran, właściciel młyna, który łącznie posiadał piętnaścioro dzieci z dwiema żonami. Matka Elizabeth, Mary Jane Kennedy Cummings, pozostała z niewieloma środkami do życia i córka musiała wspomóc ją i rodzeństwo.

Jej ostre słowa zrobiły takie wrażenie na wydawcy "Pittsburgh Dispatch" George'u Maddenie, że poprosił ją o spotkanie i natychmiast zaproponował jej współpracę. Gdy w swoim pierwszym artykule "The Girl Puzzle" Cochran opisała trudną rzeczywistość wielu rozwiedzionych kobiet i domagała się reformy prawa rozwodowego, Madden zatrudnił ją na stałe.

Tak zaczęła się niezwykła kariera Elizabeth, która – wzorem innych zawodowo piszących kobiet, których nie było wówczas w USA wiele – przyjęła pseudonim Nellie Bly. Imię i nazwisko zaczerpnęła od czarnoskórej bohaterki popularnej piosenki Stephena Fostera, Nelly Bly. Mimo że w redakcji omylnie zapisano Nelly jako Nellie, Elizabeth Cochrane oficjalnie stała się Nellie Bly. Zresztą Elizabeth zawsze lubiła się wyróżniać i iść pod prąd. Uwielbiała kolor różowy, co czyniło z niej kolorowego ptaka wśród innych dziewcząt noszących bardziej stonowane ubrania. Nie chciała ograniczać się do roli pani domu oraz nauczycielki (jednego z kilku zawodów dostępnych dla kobiet) i szukała własnej ścieżki. Chciała mieć takie możliwości jak swoi bracia. Nie poddawała się, mimo że po jednym semestrze musiała rzucić szkołę w Indianie z powodu braku funduszy i wrócić do domu matki. Nie bala się mówić co myśli i... dobrze na tym wyszła.

Na przekór dyktatorowi

"Rubryki dla pań" – to do nich ograniczała się wówczas działalność ówczesnych dziennikarek. Jak wywabić plamę warzywnego gulaszu z kaftanika dziecka, czyścić srebra i zachowywać się w towarzystwie. Nellie Bly mierzyła jednak znacznie wyżej.

Bly nie interesowało wywabianie plam, chciała robić różnicę. Od początku zwracała się w stronę ludzi potrzebujących, zapomnianych, z marginesu. Pisała o warunkach robotnic w fabrykach: molestowaniu seksualnym, wyzysku fizycznym, niskim pensjach. Chodziła po slumsach, rozmawiała z ich mieszkańcami, opisywała ich historie. Nellie nie interesowały elity, przez co otoczenie nie patrzyło na nią przychylnie. Podpadała wielu wpływowym osobom, ale mało ją to obchodziło.

W 1886 roku wyjechała do Meksyku, po którym podróżowała przez kilka miesięcy – aż do 1887 roku. Do kraju regularnie wysyłała reportaże o życiu w reżimie dyktatora Porfiria Díaza: korupcji władz, nędzy, w jakiej żyją obywatele, wszechobecnym strachu – w 1888 roku zostały one opublikowane w książce "Sześć miesięcy w Meksyku". Bly stała się wówczas w Meksyku wrogiem numer jeden i musiała uciekać do ojczyzny, żeby uniknąć wiezienia. Gdy wróciła do Stanów Zjednoczonych, nie przebierała w słowach: nazwała Díaza tyranem, który kontroluje media.
21-letnia Nellie Bly w MeksykuFot. autor nieznany / Wikimedia Commons

10 dni w szpitalu psychiatrycznym

Bly nie wróciła do Pittsburgha, wybrała miasto wolności i możliwości – Nowy Jork. Na początku nie było różowo – przez cztery miesiące nie mogła znaleźć pracy i klepała biedę. W końcu wprosiła się (dosłownie) do biura Josepha Pulitzera, wydawcy gazety "New York World", tego samego, którego nazwisko noszą dziś słynne nagrody. Pulitzer, który marzył o zostaniu wpływowym prasowym magnatem i pragnął szokować czytelników, znalazł w Nellie bratnią duszę. Młoda dziewczyna z Pensylwanii była skłonna do ryzyka i przekraczania granic – zarówno dziennikarskich, jak i płciowych.

Nie wahała się więc przyjąć propozycji Pulitzera i postanowiła zdemaskować brutalne realia ówczesnych szpitali psychiatrycznych. A dokładnie jednego – placówki dla kobiet na wyspie Blackwella (obecnie wyspy Roosevelta) w Nowym Jorku, która okryta była wyjątkowo złą sławą. Nikt nie miał jednak dowodów na skandaliczne traktowanie pacjentek – Bly postanowiła je zdobyć.

W tym celu zdecydowała się na szokujący krok – postanowiła wcielić się w chorą psychicznie osobę i dać się zamknąć w szpitalu. Do Women's Lunatic Asylum na wyspie Blackwella nie było jednak łatwo dostać się z marszu. Ale Bly miała plan.
Szpital psychiatryczny dla kobiet na wyspie BlackwellaFot. British Library.
Dziennikarka wynajęła pokój w pensji dla panien, w której pewnej nocy zachowywała się tak niepokojąco, że przestraszyła wszystkie współlokatorki. Bly dała niezłe przedstawienie – krzyczała, robiła przerażające miny, błąkała się po budynku. Na miejsce została wezwana policja. Bly została zabrana do sądu, gdzie przesłuchali ją policjant i sędzia oraz zbadał ją doktor. Wyrok brzmiał: leczenie w szpitalu na wyspie Blackwella.

Bly na własnej skórze doświadczyła piekła. Zobaczyła szokujące warunki, w których żyły pacjentki. Bród, smród, robactwo, szczury, zimna i brudna woda do mycia oraz głód były codziennością. Personel dopuszczał się przemocy i nie miał niezbędnych kwalifikacji. Co jednak najgorsze, Bly przekonała się, że w przytułku zamykano nie tylko osoby chore, ale również niewygodne: imigrantki, ofiary przemocy domowej, bezdomne. Zamknięte w zimnych murach kobiety nie miały szans ani wyzdrowieć, ani uciec.

Gdy po 10 dniach wyciągnął ją ze szpitala Joseph Pulitzer, 23-latka była psychicznie wykończona. Czuła, że sama była bliska obłąkania w szpitalu na wyspie Blackwell. Odczuwała też olbrzymie wyrzuty sumienia, że zostawiła w placówce pozostałe kobiety, z którymi zdążyła się zaprzyjaźnić. Postanowiła pomoc im swoją pracą i momentalnie zaczęła pracę nad dwoma reportażami, które początkowo ukazały się w "New York World", a w 1887 roku zostały wydane w formie książki – "10 dni w domu wariatów".

Jej reportaże zszokowały opinię publiczną. Władze Nowego Jorku wszczęły śledztwo w szpitalu na nowojorskiej wyspie, powołano również komisję śledczą. Szybko przyznano Nellie Bly rację: Women's Lunatic Asylum było piekłem na ziemi. Placówkę zamknięto, zdrowe kobiety wypuszczono na wolność, a chore przeniesiono do profesjonalnych szpitali, w których mogły otrzymać fachową opiekę.

Nellie Bly stała się sławna, a jej nazwisko było na ustach wszystkich. 23-latka zrewolucjonizowała dziennikarstwo – dzięki niej następna dekada była epoką reportaży wcieleniowych i detektywistycznych, które dały początek współczesnemu dziennikarstwu śledczemu. Bly wydeptała również drogę dla innych kobiet – na początku XX wieku tak zwane "stunt girls", które wzorem Nellie wcielały się w określone role, były pierwszymi profesjonalnymi dziennikarkami w głównych amerykańskich redakcjach. Mimo że nie każdy traktował je poważnie, to udowodniły, że mają takie same umiejętności, jak ich koledzy po fachu – Nellie dopięła swego.

W 72 dni dookoła świata

W 1872 roku francuski pisarz Juliusz Verne opublikował książkę, która szybko stała się fenomenem w kraju i za granicą. "W osiemdziesiąt dni dookoła świata", bo o niej mowa, to opowieść o angielskim dżentelmenie Phileasie Foggu, który założył się o 20 tysięcy funtów, że okrąży świat w 80 dni. Fogg po serii niezwykłych przygód wygrał zakład, a Nellie Bly postanowiła… pobić rekord fikcyjnego bohatera.

W 1888 roku 24-latka oświadczyła swojemu wydawcy Josephowi Pulitzerowi, że wzorem bohatera powieści Verne'a chce okrążyć glob. Pulitzer początkowo był zszokowany – kobieta samotnie podróżująca po świecie? Jako że kochał wyzwania, zgodził się na podróż Nellie, a nawet postanowił ją sfinansować.

Gdy opinia publiczna dowiedziała się o szalonym planie Nellie Bly, w Nowym Jorku (i poza nim) nie mówiono o niczym innym. Dziennikarka otrzymała nawet od sklepów odzieżowych liczne elementy garderoby stosowne na podróż, ale ceniła sobie skromność – ze sobą wzięła jedynie sukienkę, którą miała na sobie, płaszcz w kratkę, kilka kompletów bielizny i przybory toaletowe. Woreczek z pieniędzmi zawiesiła na szyi i 14 listopada 1889 roku o godzinie 9:40 weszła na pokład parowca Augusta Victoria w nowojorskim porcie. Do pokonania miała nieco ponad 40 tysięcy kilometrów.

Nellie podróżowała, a ludzie w całym kraju z wypiekami na twarzy czytali jej codzienne relacje w "New York World" (krótkie wysyłała każdego dnia telegramem, a dłuższe co kilka dni pocztą). Na rynku pojawiła się gra planszowa "Dookoła świata z Nellie Bly", a gazeta ogłosiła konkurs "Nellie Bly Guessing Match", w której chętni przewidywali dzień i godzinę powrotu Nellie. Szczęśliwiec, który wytypował trafnie co do sekundy, mógł wygrać wycieczkę do Europy. O wyprawie Bly było tak głośno, że nowojorski magazyn "Cosmopolitan" postanowił zrobić to samo, co "New York World" – w podróż dookoła globu wysłał dziennikarkę Elizabeth Bisland. Rywalka Nellie wyruszyła z Nowego Jorku tego samego dnia, ale w przeciwnym kierunku. Bly nie wiedziała o niej... aż do momentu, gdy dotarła do Hongkongu. Nie zamierzała jednak rywalizować ze swoją imienniczką. – Nie będę się ścigać. Jeśli ktoś chce przebyć tę podróż w krótszym czasie, to jego sprawa" – stwierdziła.

Nellie podróżowała przez Francję (w Amiens spotkała samego Juliusza Verne'a), Włochy, Kanał Sueski, Cejlon (dziś Sri Lankę), Malezję, Singapur, Hongkong i Japonię. Przemierzała świat drogą morską i kolejową, rikszą, na koniu i ośle, a podczas postojów poznawała lokalną ludność i jej zwyczaje. W Chinach odwiedziła kolonię trędowatych, w Singapurze kupiła małpkę, a napotkane przez nią osoby nie mogły się nadziwić, że mają przed sobą kobietę, która całkiem sama przemierza świat.

Gdy Nellie dotarła do Japonii i miała wrócić do USA przez Ocean Spokojny, szyki pokrzyżowały jej warunki pogodowe. Statek dopłynął do amerykańskiego brzegu z dwudniowym opóźnieniem. Pulitzer, który był zdeterminowany, aby Bly i pobiła rekord Phileasa Fogga, i pokonała Elizabeth Bisland, wysłał po nią prywatny pociąg do San Francisco, tym samym łamiąc zasady gry.

Nellie była jednak bezkonkurencyjna – wróciła do Nowego Jorku 25 stycznia 1890, co oznacza, że okrążyła świat w 72 dni, 6 godzin, 11 minut i 14 sekund, co było światowym rekordem. Elizabeth Bisland była wolniejsza o 5 dni, ale również pobiła bohatera "W 80 dni dookoła świata'. W 1890 roku Bly wydała bestsellerową książkę "Dookoła świata w 72 dni" (swoje przygody opisała też Bisland, która również zasłużenie zyskała sławę). Stała się ogólnokrajową gwiazdą.
Gra o podróży Nellie Bly opublikowana w "New York Worl" 26 stycznia 1890 rokuFot. Library of Congress, Washington, D.C.

Nellie na wojennym froncie

W Nowym Jorku Bly czekało jednak rozczarowanie – Pulitzer nie nagrodził jej za jej wysiłek. Oburzona dziennikarka rzuciła redakcję i podpisała lukratywną, trzyletnią umowę z tygodnikiem "New York Family Story Paper" na napisanie powieści w odcinkach. W latach 1889 – 1895 napisała aż 11 powieści, jednak jej prawdziwym powołaniem było dziennikarstwo. W 1893 roku wróciła do gazety "New York World", w której znowu była czołową reporterką.

Nellie Bly zarzekała się, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Ku zaskoczeniu i otoczenia, i samej Nellie w 1895 roku poślubiła przedsiębiorcę i milionera Roberta Seamana. W sferze prywatnej dziennikarka również wzbudziła kontrowersje – mężczyzna był bowiem od niej o 42 lata starszy. W dniu ślubu Bly miała 31 lat, Seaman – 73.

Bly nie zamierzała poświęcać się domowi, ale rzuciła dziennikarstwo, aby pomóc mężowi prowadzić jego firmę produkującą stalowe pojemniki, jak bańki na mleko. Gdy w 1904 roku Seaman zmarł, jego żona przejęła biznes. Niestety nie miała żyłki do interesów, a przedsiębiorstwo szybko splajtowało. Zapewniła pracownikom jak najlepsze warunki oraz liczne świadczenia socjalne, jednak finansowe aspekty prowadzenia firmy zwyczajnie ją przerosły.
Czytaj także: Laski dynamitu w gorsecie, rewolwer w fartuchu. Aleksandra Piłsudska to "rebel girl" w spódnicy
Ale i tutaj Nellie nie dała o sobie zapomnieć. Została… wynalazcą. Opatentowała nowoczesną bańkę na mleko oraz funkcjonalny śmietnik na odpady. Ponownie wzywało ją dziennikarstwo. Podczas I wojny światowej Bly pojechała na wschodni front i została pierwszą kobietą, która prowadziła relacje z miejsca walk. Bez przygód oczywiście się nie obyło. Na linii frontu między Austrią a Serbią żołnierze… omylnie wzięli Nellie za brytyjskiego szpiega i aresztowali. Na szczęście dziennikarka długo nie pozostała za kratkami – wstawiła się za nią jej ówczesna redakcja "The New York Evening Journal".

Kolejnym wyzwaniem była walka sufrażystek o prawa wyborcze. Bly mocno się w nią zaangażowała. W 1913 roku opisała demonstracje walecznych kobiet w artykule "Sufrażystki górują nad mężczyznami", czym oczywiście nie zaskarbiła sobie sympatii wielu środowisk. Co ciekawe, Bly popisała się... darem jasnowidzenia. Przewidziała, że w 1920 roku Amerykanki uzyskają prawa wyborcze.

Niestety tego wielkiego dnia nie dożyła. Nellie Bly zmarła 27 stycznia 1922 roku na zapalenie płuc w szpitalu w Nowym Jorku. Miała zaledwie 57 lat. Nie została jednak zapomniana. Elizabeth Cochrane Seaman zapamiętano jako kobietę, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Słabsza płeć? Dobre sobie, zdawała się mówić Nellie. I robiła kolejne rzeczy, które wcześniej nie śniły się żadnej kobiecie.