Soloch wyrzucił zdjęcie dziecka migrantów. "On nic sobą nie reprezentuje. Totalne chamstwo"
– W tym momencie nie chcę być politykiem, chcę być tylko człowiekiem. Zastanawiam się gdzie jesteśmy i co się z nami stało, że pozwalamy na to, aby takie małe dzieci wywozić do lasu i je tam zostawiać. Nie przypuszczałem, że dożyję, w wolnej Polsce, czegoś takiego – mówi naTemat poseł Artur Łącki.
– Dlaczego pozwalacie szczuć psami na te dzieci? Ale was nie ma o co pytać, bo to jest wołanie na puszczy. Pytam się pana prezydenta: niech nam pan powie, gdzie jest to dziecko? Co się z nim stało? Oczekujemy odpowiedzi od pana prezydenta – pytał Artur Łącki.
Czytaj także: Poseł dał szefowi BBN zdjęcie dziecka migrantów z granicy. Reakcję Solocha po prostu trzeba zobaczyć
Następnie poseł zszedł z mównicy i skierował się w stronę szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha i rzucił przed niego zdjęcie dziecka. Szef BBN szybkim ruchem strącił je na ziemię. Wtedy poseł Łącki ponownie położył zdjęcie na ławę sejmową Pawła Solocha. A ten po raz kolejny wyrzucił zdjęcie.Artur Łącki o zachowaniu Solocha
Zachowanie Pawła Solocha jest szeroko komentowane w mediach, dla wielu było ono niedopuszczalne. Zapytaliśmy posła Łąckiego, co sądzi o zachowaniu szefa BBN.– Gdybym był prezydentem, natychmiast bym zwolnił tego pana. To nie jest człowiek, który powinien reprezentować głowę państwa. Wydawało mi się, że te najważniejsze stanowiska w państwie piastują ludzie, którzy coś sobą reprezentują, ten człowiek nic sobą nie reprezentuje. Tylko totalne chamstwo – powiedział w rozmowie z naTemat.
Nie przypuszczałem, że dożyję czegoś takiego
Poseł Artur Łącki przyznaje, że nie może przejść obojętnie wobec losu ludzi, którzy próbują przekroczyć granicę i są wypychani przez Straż Graniczną. Nie może pogodzić się, że cierpią bezbronne dzieci. – Podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu towarzyszyły mi wielkie emocje. Jak rozmawiałem wcześniej z jedną dziennikarką to, wstyd powiedzieć, aż się prawie popłakałem. Mam prawie 60 lat i mam wnuka w tym samym wieku, co to dziecko ze zdjęcia. Jest to dla mnie przerażające i nieludzkie – mówi nam poseł Łącki.
Poseł Łącki zgadza się, że granic Polski trzeba bronić, ale nie ma jego zgody na takie metody.W tym momencie nie chcę być politykiem, chcę być tylko człowiekiem. Zastanawiam się gdzie jesteśmy i co się z nami stało, że pozwalamy na to, aby takie małe dzieci wywozić do lasu i je tam zostawiać. Nie przypuszczałem, że dożyję, w wolnej Polsce, czegoś takiego.
– Każdy kraj musi bronić swoich granic. Ale czy my, 40-milionowy naród, po takich przejściach boimy się dzieci, które musimy wypychać do lasu, szczuć psami i strzelać pod nogi? – pyta.
W tej chwili, gdyby mi powiedzieli, Łącki rzuć mandat, a to dziecko wróci, to bym to zrobił.
Rozwiązanie kryzysu na granicy
Zapytaliśmy posła, czy widzi rozwiązanie tej sytuacji. Jak połączyć kwestie polityki zagranicznej i zwykłą ludzką przyzwoitość? – O ilu osobach mówimy? Tysiącu? Dziesięciu tysięcach? Kraje południa Europy od czterech lat radzą sobie z imigrantami, a są ich setki tysięcy. A my nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z kilkoma tysiącami imigrantów.
Przedwczoraj szedłem przez Warszawę i widziałem wielu ludzi, którzy nie są Polakami. I co, coś złego się dzieje w naszym kraju? Przecież oni też tworzą polskie PKB. My się boimy kilku tysięcy emigrantów. To jest granie pod publikę. PiS wie, że jego twardy elektorat chce takich działań i spełnia jego oczekiwania.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut