Mini, szpilki, 69 lat. "Ty jesteś gwiazda, z tobą jest jazda!". Modelki 50 plus przejmują rynek

Katarzyna Bednarczykówna
Są w teledysku Maty, Czesława Mozila, Stachursky'ego, są w dziesiątkach seriali. To one wygrywają tysiące złotych w teleturniejach i zostają Miss Seksapilu. Siedzą na kanapie w Dzień Dobry TVN, trenują z Robertem Korzeniowskim, chodzą na Fashion Weeku, reklamują bieliznę. A czasem tabletki na trawienie. Ramona Szychowiak-Brzoza, lat 58, Hanna Piekarska, lat 69, Basia Tukendorf, lat 69. Ramona: – Gdy miałam 18 lat, mówiłam do kolegi, że będę jak Tina Turner, zawsze na topie, na scenie. Jak Cher. I teraz sobie ogląda mnie, ten mój kolega.
Basia Tukendorf w teledysku Maty Archiwum prywatne
"Ty jesteś gwiazda, z tobą jest jazda. Chciałbym cię porwać do swego gniazda" – śpiewa Stachursky, a pani Basia tańczy w oficjalnym teledysku. Wiek nie jest problemem. W Warszawie. – Ale wystarczy pojechać od małego miasteczka, usiąść przed kościołem – mówi z lekkim nerwem. – Trwała, kostiumik. Broń panie Boże, żeby przed kolano. A mnie to wkurza, bo ja mam 69 lat i bardzo ładne nogi! A dziewczyna młoda, ale grubsza ode mnie ze 30 kilo, brzuch jej wychodzi. I ona przed kolano może. I ja jej nie bronię! Ale niech mnie też nikt nie zabrania.

Czasem trup, czasem duszona przez księdza


Pani Basia nigdy nie chciała zostać zaszufladkowana jako modelka, to podkreśla na wstępie. Uważa się raczej za kobietę, która w danym momencie życia sobie życia nie żałuje. – Gdy spotykają się kobiety w moim wieku, a ja za rok kończę 70 lat, mówią, "a za moich czasów to było". Ja uważam, że moje czasy to są teraz.

Rozdokazywanie zaczęło się w 2014 roku. Emerytura. Luz. Wnuczka poszła do przedszkola, a mąż raczej z mężczyzn spokojnych. Przed emeryturą u niej też było spokojniej, choć nigdy nudno. Skończyła technikum ekonomiczne, pracowała w sekretariatach szkół, w dziekanatach, tańczyła podbijając legitymacje. Później trafiła do peerelowskiego Komitetu do Spraw Radia i Telewizji, jeszcze później do słynnego kabaretu Olgi Lipińskiej. – Byłam kimś w rodzaju współczesnej asystentki. Pisałam teksty, przychodziłam na nagrania. Korcz, Pokora, Wons, Śleszyńska...


Ale wracamy do 2014, emerytura. I w co się bawić, w co się bawić, bo nuda. Najpierw poszła do klubu emerytów. A nuż coś się zadzieje, gdzieś się pojedzie. No nie. – To jest poziom picia kawki i żeby usiąść sobie, a potem zrobić narzekańce: "a ja biorę takie leki, a ja inne, a tu mnie wczoraj połamało".

Słowem poziom nie dla pani Basi. Wtedy z pomocą przyszedł Facebook, w który ona umie. – Wyczytałam, że Teatr Powszechny organizuje akcję i zaprasza 100 mieszkańców Warszawy w każdym wieku na warsztaty teatralne z profesjonalnymi reżyserami. Zgłosiłam się. Oni z tej stówy ludzi zrobili aktorów. W cudzysłowie oczywiście, ale mieliśmy występy na scenie Powszechnego, które mogę sobie wpisać do CV. W trakcie tych warsztatów każdy mówił, jakie ma marzenie. Ja powiedziałam, że chcę przebiec maraton.
Sesja do ukraińskiego wydania ELLE z panią Basią TukendorfArchiwum prywatne
Pani Basia wierzy, że jak człowiek ma marzenie, to świat się kręci po to, żeby marzenie człowieka spełnić. – Raptem słyszę, że guru od odchudzania, nieżyjący już niestety Konrad Gaca, odchudza ludzi w telewizji. To się zgłaszam. Piszę, że chcę schudnąć 20 kilo, bo mam 63 lata i zamierzam przebiec maraton.

Dostaje się do telewizji. – A ja nie jestem taka, co odpowiada tak albo nie. Ja potrafię gadać. W "Pytaniu na śniadanie" był cykl "odchudzanie na śniadanie", kilka razy wystąpiłam na żywo. Gaca mnie zapraszał, bo ze mną było wesoło. Potrafiłam powiedzieć Kamelowi: "Panie Tomeczku, jak to już ostatnie pytanie? To ja muszę pozdrowić!" Przynosiłam ze sobą medale (mistrzyni Polski weteranów na 3 kilometry).

Pewnego razu po przebiegnięciu półmaratonu poczuła się źle. Pojechała do szpitala, okazało się, że zawał. – Ale spokojnie, żadne nerwy. Wszczepili mi bajpasy. Innym razem złamałam sobie nogę i pół roku chodziłam na złamanej. Mam w sobie charyzmę. Znowu się rozbiegałam i później chodziłam na treningi z Robertem Korzeniowskim.

A wcześniej, przy okazji projektu teatralnego, szukali kobiet, które zagrają w serialu "Słoiki". – To była pierwsza rola. Teraz mam tych ról do osiemdziesięciu różnych pozycji, przygotowałam sobie listę – pani Basia recytuje. – W serialach, "Małolatach", "Na sygnale", "Ukrytej prawdzie", nawet epizod w "Barwach szczęścia"! W "Na dobre i na złe", "Łowcach cieni", "Sekretach rodziny". Poza tym na YouTube, na przykład w Waksach. Te role dały mi dużą popularność wśród młodych ludzi. Czasem jestem babcią, czasem woźną. Młodzi ludzie mnie potrzebują tam i zapraszają.
Basia Tukendorf na Mistrzostwach świata MastersówArchiwum prywatne
Albo w reklamach. – Biegnę do kiosku, młody człowiek robi selfiki, chce płacić kartą i mu nie może przejść. A ja płacę zegarkiem i mi przechodzi!

Gra też ze studentami Warszawskiej Szkoły Filmowej. Wdzięczne role. – Byłam trupem, który leżał i go malowali. Byłam kobietą duszoną przez syna, który miał zostać księdzem. I byłam w klasztorze, ale kim w tym klasztorze, to już nie pamiętam. Ze starszymi dogaduję się dobrze, ale najlepiej z młodymi. Jestem dla nich gwiazdą.

Profesor Matczak: "Super baba”

To nie koniec. Tańczyła w teledysku Stachursky'ego "Szampan i truskawki", u Kayah, w "Kilku westchnieniach" Karasia/Roguckiego i piła piwo na "Schodkach" Maty z Matą. "Jebane młotki, zostawcie nasze schodki, my tu tylko pijemy to piwo i palimy lolki. No sorki. Że byliśmy trochę głośni. Nanana".

– To mi zjednuje ludzi. Byłam na koncercie Maty. Teraz znowu będzie, napiszę do profesora Matczaka, żeby mnie wkręcił. Profesor Matczak w książce "Jak wychować rapera", wymienił mnie z imienia i nazwiska, że jestem super baba i rozjaśniam swoim uśmiechem teledysk. To wielka przyjemność. Ja staram się rozumieć moje czasy. W "Patointeligencji" Mata wyśpiewuje wiele rzeczy, które ja wiem, że są. A ludzie udają, że nie ma. Popieram LGBT, sama mam wnuczkę wpisującą się w niebinarność. Dla mnie to jest jak dawny ruch punków, dzieci kwiatów, to trzeba rozumieć.

I jeszcze był film "Kamień" Bartosza Kozery. Pani Basia statystowała jako zakonnica. I wywiady w "Lecie z Radiem" i "Radiu Pogoda", bo napisała wiersze. I jest modelką na targach bielizny, i występowała ubrana w biustonosze, i chodziła tam, jak dwudziestolatki. Bez skrępowania. – To jest spełnianie marzeń. Za rok kończę 70 lat. W mojej młodości dziewczyna miała dwa marzenia: chciała być aktorką albo sportowcem. Bo to były czasy Ireny Szewińskiej. Te marzenia się spełniają. Nie zawsze tak, jakby się chciało w określonym momencie. Ale się spełniają.

Zakłamany, polski stereotyp

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że do 2041 roku ponad połową mieszkańców Polski będą osoby po pięćdziesiątce. W tym momencie tzw. Generacja Silver to ponad 14 milionów Polaków.

Łukasz Fijałkowski jest specjalistą od marketingu w Silver Models, czyli agencji influencerów i modeli 50 plus. Pytam go o skalę uczestnictwa seniorów w modelingu, w mediach społecznościowych. – Rekrutację zaczęliśmy pod koniec lipca tego roku. W tym momencie mamy już ponad 800 zgłoszeń i śmiało mogę powiedzieć, że 99 proc. z nich, to zgłoszenia kobiet – mówi.

Jednym z zadań agencji jest walka ze skostniałym, nieprawdziwym wizerunkiem seniora. A ten w Polsce króluje, codziennie utrwalany w mediach.
Łukasz Fijałkowski
Silver Models

"To kopia rzeczywistości sprzed 40 lat. Wydaje nam się, że seniorzy są wykluczeni cyfrowo, że prowadzą bierny tryb życia. Jeśli babcia, to jej zadaniem jest dbanie o dom, nakarmienie wnucząt, ewentualnie pielęgnacja ogródka. Fartuch, kuchnia, lepienie pierogów. Nie ma w dyskusji publicznej rozmowy o tym, jaki jest współczesny senior. Dlatego działamy w kontrze, chcemy pokazywać seniorów w taki sposób, w jaki funkcjonują w rzeczywistości."

Od setek modelek 50 plus Fijałkowski słyszy, że nie czują się na swój wiek. Że nie utożsamiają się z polskim stereotypem, że bliżej im do 30-40 latków, bo taki prowadzą tryb życia. Tańczą, wychodzą do kawiarni, korzystają z kultury, uprawiają sport. – Osoby 50+ wcale nie są wykluczone cyfrowo. Używają Messengera, korzystają z wideo-czatów, mają konta w mediach społecznościowych, są elastyczni, chłonni. Większość z nich posiada smartfon i dostęp do internetu w komórce.

Wygrywasz 80 tys. złotych i hejterów nie ma

– Hejt powiem pani jest wszędzie – i pani Ramona z tym hejtem nie może się pogodzić najbardziej. – W sieci to jedno. Ale idę normalnie do sklepu, czerwone szpilki, czerwona mini. W sklepie stoi młoda dziewczyna, góra rubensowska. Mówi mi: ile pani ma lat? Nie wstyd pani? Ja zrobiłam wielkie oczy, powiedziałam: nie. Wyszłam ze sklepu.

Pani Ramona pochodzi z Szamocina. Dwa teatry, dwa chóry. Przeprowadziła się do Białośliwia, za pracą, otworzyła salon fryzjerski, bo jest z fryzjerskiego klanu. – Siedemnastu w rodzinie. O synu mówili nawet w Dzień Dobry TVN. Borys Kaltermann, stylista raperów – przedstawia z dumą. – Wydaje mi się, że jak matka jest ambitna, to dzieci też. A ja zawsze wiedziałam, że chcę błyszczeć.
Ramona Szychowiak-Brzoza na sesji zdjęciowejArchiwum prywatne
Błyszczeć pani Ramona zaczęła w 2000 roku. Poszła do teleturnieju "Idź na całość". Swego czasu hit telewizyjny prowadzony przez Zygmunta Chajzera. – Wygrałam tylko kosmetyki, ale mnie zauważono. Wybrali mnie do gry, a nie każdego wybierali. Byłam rybą w wodzie! Tak mi się spodobało, że później zgłosiłam się do teleturnieju "300 procent normy" i wygrałam już 8 tys. złotych.

Później była "Rosyjska Ruletka", ale tam wpadła do dziury i nic nie wygrała. – Od tej dziury zaczęło się właśnie hejterstwo – uważa pani Ramona. – W gazetach lokalnych pisali "nic nie umie, to po co się pcha". Zabolało mnie, więc pomyślałam, ja wam pokażę! Bo nie startuję w teleturniejach, żeby wygrać, tylko zobaczyć się w telewizji się, żeby te flesze na mnie były. To mi daje radość. I wygrywam, przy okazji.

Zgłosiła się do "Grasz czy nie grasz", wygrała 80 tys. złotych. Wtedy hejterzy się zamknęli.

Ale zanim je wygrała, dostała się do projektu "Zostań gwiazdą" Janusza Kondratiuka i zagrała w komedii "Ostatni klaps". – Z Heniem Gołębiewskim, zawsze chciałam go poznać... Co prawda jeden epizod i dwa razy scena mówiona, ale byłam w napisach – podkreśla. Trzy razy wystąpiła w "Szansie na sukces", zamierza czwarty, bo ani z Brodką, ani z Andrzejem Rosiewiczem, ani z zespołem Feel nie trafiła na swoją tonację.

”Życie jest jak gówno na kole”


Śpiewanie odłożyła jednak na bok, gdy po pięćdziesiątce otworzyły się przed nią drzwi do kariery modelki.
Ramona Szychowiak-Brzoza odbiera tytuł Miss Seksapilu po pięćdziesiątceArchiwum prywatne
– Czytam w internecie, że jest organizowany konkurs Miss po pięćdziesiątce. Zasięg międzynarodowy, fryzjer, kosmetolog, w jury Andrzej Supron, znani adwokaci, projektanci mody. Mówię: będę! Dwieście kobiet w półfinale, w finale już tylko dwadzieścia. Telewizja, największe media w Polsce. Zgrupowanie w kasynach, w restauracjach, śpiewy, tańce. Wtedy zdobyłam tytuł Miss Seksapilu po pięćdziesiątce. Andrzej Supron prosił mnie o dowód, bo nie wierzył.

Już z tytułem została muzą marki L'atorre. – Renata, projektantka, zaprosiła mnie do pokazu, mówi: masz takie sarnie nogi! A szły w pokazie największe osobowości: Izabela Trojanowska, Katarzyna Werner, aktorki z serialu "Na Sygnale". I ja. W tym samym dniu na targach mody robiła pokaz rosyjska projektantka sukien ślubnych i mówi mi: ubierz i idź. Pokazywali mnie w Polsat Cafe, że po pięćdziesiątce można iść w sukni ślubnej.

A później, jak mówi pani Ramona, się posypało. Pokazy w kasynach, galeriach handlowych, targi mody w Poznaniu, VIP. Wreszcie zadzwonił Yach Paszkiewicz, reżyser. – Zaprosił mnie na plan teledysku Big Cyc "Gówno na kole”. Myślę sobie – oczywiście! Fajny zespół, zawsze chciałam. "Życie jest jak gówno na kole raz jesteś na górze a raz na dole" – recytuje. – Mówi mi Yach, że mam talent, że jestem niemożliwa. I do innych: patrzcie jak Ramona tańczy, takie macie mieć ruchy dziewczyny! I powiedział, że ja zawsze będę jego muzą i będzie mnie zapraszał do kolejnych teledysków.

Słowa dotrzymał. Pani Ramona tańczyła w "To już jest koniec" i "Wszystko chuj" Elektrycznych Gitar, siedziała na kolanach Czesławowi Mozilowi w "Do kościoła", była u Liroya w "Jak tu się nie wkurwić". – No mnie jakoś ciągnie do tytułów takich wulgarnych – śmieje się. – Ostatni teledysk kręciliśmy 4 lata temu. Yach zmarł. Wtedy teledyski się skończyły.
O śmierci Yacha dowiedziała się, gdy sama leżała w szpitalu. Potrącił ją samochód, jechała na rowerze. Do szpitala transportował ją helikopter. Złamana kość łonowa, żebra, noga, pęknięta miednica. Przeszła dziesięć operacji, 7 miesięcy z ręką w stabilizatorze. Dwa i pół roku rehabilitacji. Najpierw wózek, potem kule. – Teraz prawię już robię szpagat. Boli. Wszystko mnie boli. Ale na zdjęciach nie widać. Cieszę się, że żyję, że wróciłam do mediów, że trawa jest zielona.

Kilka miesięcy przed wypadkiem zostawił ją mąż. – Odszedł do innej kobiety. Spokojny był, niepijący. Piękny, bo ja bym brzydkiego nie wzięła. W Boże Narodzenie wyszedł i nie wrócił, zostawił wszystko. Pierwszy raz w życiu miałam depresję. Ale później myślę sobie, jak to. Ja? Taka silna kobieta? Pani by nie uwierzyła, ilu teraz do mnie pisze facetów! Młodych, w granicach wieku 25-35 lat. Tacy mnie nie interesują, ale cieszę się, że jestem podziwiana.
Ramona Szychowiak-Brzoza na sesji zdjęciowejArchiwum prywatne
– Każdy ma swoją kreskę w życiu. Coś musi się stać, żeby być jeszcze silniejszym. Moja córka powiedziała mi, że ona by tego wypadku i odejścia męża nie wytrzymała. Kiedyś też tak myślałam. A teraz myślę, że jestem Wonder Woman.

Modelka bielizny po sześćdziesiątce

Pani Hanna nie ma problemu ze słowem seniorka. – To wiek przejścia z etapu aktywności zawodowej do odpoczynku, co wcale nie znaczy, że ma być to nudny czas – podkreśla. – Marazm i siedzenie w domu. Moja mama ma 92 lata i wciąż jest aktywna.

Ona niedługo skończy 70 lat i wreszcie ma odwagę, żeby się spełniać. Od młodości ciągnęło ją w kierunku sztuki, skończyła tkactwo dekoracyjne. Wiersze, muzyka, czasopisma modowe, teatr. Pracowała we wzorcowni zakładów jedwabniczych, gdzie tworzyła wzory tkanin, ale się rozczarowała. – Żmudna, ciężka praca – wspomina. Więc skończyła kurs księgowej i poszła do banku. Księgową była do emerytury.
– Po 55. roku życia u mnie zaczęło się wszystko. Coś w stylu: teraz, albo nigdy. Gdy jeździłam do Warszawy odwiedzić wnuka obserwowałam świat i szukałam nowego pomysłu na siebie. Dzieci z uporem maniaka uczyły mnie obsługi komputera, mediów społecznościowych, pokazały, jaką da mi to wolność i swobodę w działaniu.

Zapisała się do agencji aktorskiej przy ul. Chełmskiej, która zatrudnia też modelki do sesji. Pierwszy raz miała w serialu "Komisarz Alex". – Plan filmowy w Łodzi, ja stoję z boku, w kącie, samotnie, przestraszona. Wychodzi reżyser, każe mi się minąć z Kubą Wesołowskim w drzwiach, to mijam się, siąść przy stoliku. Siadam. Scena za całe 50 złotych! – śmieje się. Później zaczęła grać w dłuższych epizodach, sceny mówione. – To już inna stawka. I poznawałam ludzi, otwierałam kolejne drzwi.

Posypały się główne role w etiudach studentów łódzkiej filmówki; kampanie społeczne, m.in. "Oswoić starość" z Jolantą Kwaśniewską; rola pani Eli w reklamie witaminy D; twarz Małopolski; role w filmach szkoleniowych, jak obsługiwać iPhone'y; reklamy Rossmanna czy popularnych marek leków na trawienie.
Hanna PiekarskaArchiwum prywatne
Modelką pani Hanna została po konkursie Miss po pięćdziesiątce. Ona była już wtedy po sześćdziesiątce i zaraz po konkursie zaczęła reklamować bieliznę. – Wstydziłam się. Gdy oglądam swoje pierwsze zdjęcia z wybiegów, widzę, że inne koleżanki idą dumnie, a ja ze spuszczoną głową. Teraz już tego nie mam. Wrzucam zdjęcia na Instagram, robię pokazy, sesje bieliźniarskie na przykład do pięknego czasopisma "Modna bielizna". Zrozumiałam, ze kobiecość jest różna. Mój wiek nie oznacza, że jestem mało kobieca.

W czasopiśmie "Głos Seniora" pani Hania prowadzi rubrykę modową, pisze felietony, ocenia zdjęcia. Organizuje na własną rękę pokazy mody, czasem uda się jej przekonać też panów, co łatwe nie jest. Wzięła udział w ostatnim Fashion Weeku na Krakowskim Przedmieściu organizowanym przez Dorotę Wróblewską. To uważa za swój największy sukces. Na początku października kręci reklamę w Krakowie, za chwilę ukaże się kalendarz charytatywny z nią na okładce. Jest często zapraszana do Dzień Dobry TVN, Pytania na Śniadanie, telewizji regionalnej, radia.
Hanna PiekarskaArchiwum prywatne
– Jestem podwójną wdową. Syn, synowa, wnuczek, we wszystkim mnie wspierają. Dorabiam do emerytury, jestem niezależna. Mam czas i daję go sobie. Zwiedzam kraj, poznaję ciekawych ludzi, znajduję radość. Tak, to na pewno forma ucieczki przed samotnością. Moja recepta na radzenie sobie z upływem czasu i poznanie siebie.

Nie udaję, że mnie nie ma

Hanna: – Moje pokolenie nie jest nauczone doceniać siebie, żyć, bo nas nie chwalono, nie nagradzano. Pytam się mamy, dlaczego, ona mi mówi, że ją też nikt nie chwalił. Jak nikt nie ganił, to było okej.
Ramona

"Najtrudniej wygrać z mentalnością, na podstawowym nawet poziomie. Mówię do koleżanki: jest ładna pogoda. A ona: ale jutro będzie brzydka! Dziś jest ładna, mówię jej, ciesz się z dzisiaj! Że ładnie wyglądasz, że ktoś do ciebie dzwoni, że żyjesz, że możesz z ludźmi rozmawiać. Z tego się ciesz."

Basia: – Jestem ponad 50 lat po ślubie. Mój maż jest całkiem inny, ale gdyby mi zabronił tak żyć, jak chcę, to ja bym się już dawno rozwiodła. Nie robię nic złego, chcę korzystać z życia, zwłaszcza teraz. Nie oszukujmy się, czytam nekrologi. Naprawdę nie jest ważne, czy obiad jest dwudaniowy, a ubrania ułożone pod linijkę w szafie.

Hanna: – Są tematy, o których nauczyłam się mówić dopiero na emeryturze. W telewizji opowiadałam na przykład o ćwiczeniu mięśni Kegla. Koleżanki dzwonią później zdziwione: o czym ty mówiłaś, ja bym w życiu o tym nie rozmawiała! To nie jest łatwe. Ale myślę sobie: nie nie, to moje życie. Będę robiła, co chcę. Widzę upływ czasu. Ale nie muszę się za niczym chować, udawać, że skoro kończę 70 lat, to mnie nie ma.