Piotr Zgorzelski #TYLKONATEMAT: Opozycja do kolejnych wyborów powinna pójść w dwóch blokach
– Ludowcy oczywiście nigdy nie zapomną, skąd wyszli. Wiejskie korzenie są dla nas ważne i nigdy się od nich nie będziemy odcinać, ale zachodzące w społeczeństwie zmiany zmusiły nas do podjęcia politycznej wędrówki – w kierunku małych i średnich miast. I to okazał się dobry kierunek – mówi #TYLKONATEMAT Piotr Zgorzelski.
Rekonstrukcja rządu podobno jest już przesądzona. Jakich zmian w Radzie Ministrów życzyłby pan sobie najbardziej?
Piotr Zgorzelski: Najbardziej życzyłbym sobie dymisji całego tego rządu dzień po przegranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach. To życzenie jak najbardziej realne do spełnienia, ale niestety dopiero za dwa lata. Moim zdaniem, ta kolejna rekonstrukcja rządu oznacza bowiem, że wybory parlamentarne odbędą się jednak planowo.
No właśnie, może wskaże więc pan jakieś realne "nadzieje rekonstrukcyjne"?
Problem w tym, że ja naprawdę nie mam grama dobrego zdania o rządzie Mateusza Morawieckiego – zarówno w wymiarze merytorycznym, jak i czysto politycznym.
Oczywiście, że zauważam kilka osób, które na tle tej całej mizerii pokazują się od lepszej strony. Nie chciałbym jednak rozdawać im teraz tzw. pocałunków śmierci.To jest marny rząd, który działa w ramach "Zjednoczonej Ośmiornicy", jaka od kilku lat oplata całą Polskę...
Z perspektywy opozycji to dobrze, że scenariusz przyspieszonych wyborów trafił do kosza?
Opozycja zawsze musi być przygotowana do wcześniejszych wyborów i musi nieść to hasło na sztandarach. Oczywiście, że Polskie Stronnictwo Ludowe byłoby gotowe na realizację takiego scenariusza. Zarówno gdyby w parlamencie głosowane było skrócenie kadencji Sejmu, jak i później, gdy wystartowałaby kampania wyborcza.
Dążylibyśmy do przedterminowych wyborów, aby jak najszybciej ukrócić to, co w swoich raportach ujawnia Najwyższa Izba Kontroli – wyprowadzanie działań rządu poza kontrolę konstytucyjną, a przede wszystkim niespotykane w polskiej historii dojenie państwa przez tę bandę kolesi!
Popieralibyśmy wcześniejsze wybory także dlatego, aby szybciej przerwać proces niszczenia reputacji Polski na arenie międzynarodowej. Wie pan, dla nas ludowców to jest w ogóle bardzo trudne do zniesienia.
Przecież to premier Waldemar Pawlak podpisywał pierwsze dokumenty związane z procesem akcesji Polski do Unii Europejskiej. A Jarosław Kalinowski później walczył o dopłaty dla naszych rolników…
PSL zamawiało ostatnio jakieś wewnętrzne sondaże? Co wiadomo o realnym poparciu dla waszej formacji?
Rozmawianie o sondażach na dwa lata przed wyborami to jest zajęcie dla hobbystów, a nie osób zajmujących się polityką na co dzień…
O ile metoda tego pierwszego raczej nie jest niespodzianką, to już metody zastosowane przez drugiego ze wspominanych dżentelmenów mogą nas zaskoczyć.Trzeba mieć świadomość, że reguły gry w najbliższych wyborach będzie wyznaczało dwóch facetów. Jeden to nieżyjący od 120 lat dr Victor d’Hondt, a drugi urzędujący przy Nowogrodzkiej dr Jarosław Kaczyński...
Dlatego też uważam, że zamiast oglądać się na sondaże poszczególnych ugrupowań, trzeba mówić o sposobach na minimalizowanie ryzyka. Opozycja może być pewna zwycięstwa nad PiS tylko, jeśli do kolejnych wyborów pójdzie w maksymalnie dwóch blokach.
Jeden to ten centroprawicowy, który chcielibyśmy współtworzyć, a drugi – powiedzmy – liberalno-lewicowy.
Dwa lata przed wyborami to chyba najwłaściwszy czas, aby zacząć negocjacje w sprawie tych sojuszy, prawda?
Nie chciałbym jeszcze o tym mówić. Nie mogę wymieniać żadnych nazw czy nazwisk…
Nawet pan nie musi, możliwości na polskiej scenie politycznej są przecież ograniczone i wszyscy je znamy. Ostatni sondaż Social Changes wskazał, że najlepiej poradziłby sobie sojusz PSL z Polską 2050 i Porozumieniem...
Rozmawiamy dziś z wieloma środowiskami. Nie tylko partiami politycznymi, ale w dużej mierze także z samorządowcami o poglądach centroprawicowych. Zaangażowanie tego środowiska jest dla mnie osobiście bardzo ważne, ze względu na doświadczenie z czasów pełnienia funkcji samorządowych. Samorząd to jest idea, którą dobrze znam i w którą mocno wierzę.
Niestety, PiS w ostatnich latach samorządy niezwykle upolitycznił. Oczywiście, że partyjna polityka zawsze w jakiś sposób była obecna w samorządzie, ale głównie na najwyższych szczeblach. To się działo na poziomie sejmików wojewódzkich, czy pewnego grona prezydentów miast.
W powiatach, a tym bardziej gminach tzw. wielkiej polityki nie było. Jeszcze kilka lat temu ludzie nie mieli pojęcia, jaki światopogląd ma burmistrz, wójt czy starosta. Nikogo to nie obchodziło, bo samorząd zajmował się rozwiązywaniem konkretnych problemów.Skoro jednak partyjna polityka z buciorami weszła do samorządu, to trzeba jakoś zasoby w postaci liderów lokalnych społeczności zagospodarować. W doprowadzenie do zmiany w Polsce chce się dziś zaangażować wiele osób, które dotąd potrzeby uczestniczenia w krajowych rozgrywkach nie miały, ale nie chcą dłużej stać z boku.
W jaki wynik będzie celował ten centroprawicowy blok z udziałem ludowców?
Na pewno dwucyfrowy. Przypomnę, że jako Koalicja Polska w ostatnich wyborach parlamentarnych weszliśmy do Sejmu z poparciem ponad 8-proc. I to wcale nie dzięki poparciu wsi, gdyż ten elektorat poparł niestety PiS.
My mandaty zawdzięczaliśmy wyborcom z małych i średnich miast, którym dedykowaliśmy nasz program wyborczy. Nie bez znaczenia było także poparcie drobnych i średnich przedsiębiorców.
Czyli to oficjalne, że PSL nie już partią agrarną? Teraz wasza "ludowość" ma być w stylu chadeków z Zachodu?
Żeby zrozumieć zmiany w naszym podejściu, trzeba wcześniej pojąć, czym jest dzisiejsza wieś. Ja pamiętam jeszcze wieś, której 80-90 proc. mieszkańców żyło z rolnictwa.
Ludowcy oczywiście nigdy nie zapomną, skąd wyszli. Wiejskie korzenie są dla nas ważne i nigdy się od nich nie będziemy odcinać, ale zachodzące w społeczeństwie zmiany zmusiły nas do podjęcia politycznej wędrówki – w kierunku małych i średnich miast. I to okazał się dobry kierunek. W wynikach wyborów z 2019 roku elektorat stricte wiejski to było tylko niespełna 3 ze zdobytych wówczas 8,55 proc.Dzisiaj te proporcje są zupełnie inne. Tylko 5-10 proc. Polaków żyjących na wsi zajmuje się rolnictwem. Takie statystyki odzwierciedlają oczywiście postęp cywilizacyjny, ale także fakt, iż w tych czasach rolnicy to najczęściej przedsiębiorcy na VAT...
Czy Michał Kołodziejczak i jego AGROUnia nie udowadniają, że były do zagospodarowania całkiem spore pokłady wiejskiego buntu?
Michał Kołodziejczak organizuje bardzo efektowne protesty i skutecznie wyprowadza ludzi na ulice, ale to nie pozwoli mu na zdobycie aż tak dużego poparcia, aby AGROUnia mogła liczyć na wejście do Sejmu. Moim zdaniem, on już ma tego świadomość, dlatego zaczyna zmieniać profil swojej działalności.
Prawda niestety jest też taka, że dostrzegalne lansowanie Kołodziejczaka w antyrządowych mediach to w rzeczywistości… hodowanie koalicjanta PiS.
Odnoszę wrażenie, że jednak uważacie go za groźnego rywala…
Oczywiście nie lekceważę tego człowieka. Natomiast jestem przekonany, że na wsi Kołodziejczak nie „pożywi się” wystarczająco mocno. On gra rolę Leppera, ale to już nie te czasy.
Przeczytaj więcej rozmów #TYLKONATEMAT:
- Marcin Kierwiński: Donald Tusk rozmawia z najważniejszymi politykami w UE, aby pomóc Polsce
- Artur Dziambor: Konfederacja to partia najbardziej opozycyjna wobec PiS
- Michał Kobosko: W sprawie kryzysu migracyjnego możemy być mądrzejsi niż w 2015 roku
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut