"Ona robi aferę, bo chce zapłacić za rachunek w restauracji". Przepisy na pierwszą i ostatnią randkę

Aneta Olender
Pierwsza randka, coś zaiskrzyło, kolejne spotkania i... I koniec. Choć mogłoby się wydawać, że na początku romantycznej relacji widzimy tę drugą osobę, jak i ona nas, przez różowe okulary, a ewentualne wady zagłusza trzepot skrzydeł słynnych motyli w brzuchu, nic bardziej mylnego. Są zachowania, które potrafią skutecznie zniechęcić do pogłębiania znajomości. O demotywujących działaniach mówi psychoterapeutka i specjalistka od związków Joanna Godecka.
Są zachowania, które, mimo zainteresowania, mogą zniechęcić drugą osobę. Fot. Alexandr Podvalny / Pexels
Na początku relacji widzimy raczej zalety, a nie wady naszego wybranka lub wybranki. Są jednak takie zachowania, które mimo początkowego entuzjazmu mogą bardzo szybko odstraszyć tę drugą osobę?

Na początku relacji, motywowani nadzieją na dobry obrót spraw, chcielibyśmy widzieć zalety, a nie wady wybranka lub wybranki. Są jednak takie zachowania, które mimo początkowego entuzjazmu mogą bardzo szybko podziałać jak zimny prysznic.

Niezbyt fortunne jest rozpoczynanie znajomości od detalicznego opowiadania o swojej przeszłości. Na początku ludzie chcą wiedzieć o sobie jak najwięcej, jednak celem pierwszych spotkań jest dobrze się bawić. Jeśli chcemy kogoś naprawdę poznać, powinniśmy pozwolić sobie na kilka kolejnych randek – no, chyba że na wstępie coś nas bardzo zniechęci. Nie zarzucajmy więc drugiej strony nadmiarem informacji.


Temat dawnych związków to grząski grunt. Szczególnie jeżeli się nagle okazuje, że nasza przeszłość wciąż jest angażująca emocjonalnie, czyli zaczynamy przedstawiać się na przykład w roli ofiary, osoby zdradzonej, porzuconej.

Być może myślimy, że w ten sposób podkreślamy swoją dobroć, że to my jesteśmy wspaniali itd., ale tak naprawdę właśnie wtedy ujawnimy, że jesteśmy emocjonalnie zaangażowani w coś, co minęło. To naprawdę zniechęca.

Kiedyś jedna z kobiet podzieliła się ze mną swoją historią. Była na randce z fajnym, bardzo przystojnym mężczyzną. On jednak od razu zaczął opowiadać o swojej byłej, jaką to zrobiła mu krzywdę, jak go potraktowała. Wyrwało mu się nawet parę inwektyw, może nie jakichś dramatycznych, ale jednak.

Moja rozmówczyni zrezygnowała z tej relacji, choć zrobiła to z żalem. Z jednej strony ten człowiek bardzo jej się podobał, ale jego zachowanie było bardzo zniechęcające. Tworzył wrażenie osoby, która nie zamknęła pewnego rozdziału.

Jakie jeszcze zachowania mogą sprawić, że znajomość przejdzie do historii?

Powinniśmy się zastanawiać, czy inspirujemy, czy… desperujemy. Jeżeli przedstawiamy siebie, jako osobę stale tęskniącą za związkiem, twierdzimy, że życie w pojedynkę jest pozbawione sensu i podkreślamy to na początku znajomości, stwarzamy wrażenie wewnętrznej pustki, pustki naszego życia. A przecież nikt nie chce być kołem ratunkowym i nie o ratunek chodzi w relacji.

Pamiętam opowieść chłopaka, który podzielił się wrażeniami po spotkaniu z pewną dziewczyną. Mówił, że była fajna, mila, ale, że jednocześnie miał wrażenie, że miała wakat, który koniecznie chciała obsadzić. A przecież nie o to chodzi, chodzi o to, żeby ta druga osoba poczuła, że nam się spodobała, że zrobiła na nas wrażenie, że wybraliśmy ją/jego, a nie, że mamy puste miejsce, które koniecznie potrzebujemy zapełnić.

Problematyczna jest też przesadna wylewność w opowiadaniu o sobie. Nie mam tu już na myśli mówienia o związkach, ale sytuacje, w których na pierwszych randkach opowiadamy całe swoje życie ze szczegółami.

Chłopak myśli sobie, czy ja naprawdę muszę wiedzieć, że tę piękną kobietę, która siedzi przede mną na randce, w podstawówce przezywali Baleron, bo była wtedy gruba? Czy potrzebuję tej wiedzy do tego, żeby się zakochać? Czy może odwrotnie?

Niszczymy romantyczną atmosferę, bo przecież osoba, z którą się spotykamy, chce nas widzieć w roli kogoś atrakcyjnego, pociągającego, tajemniczego. Nie takiego, który nam streścił od razu całą książkę spoilerujac ciąg dalszy historii.

Mam wątpliwość co do tego, o czym powiedziałaś teraz. Czy jeśli zastosujemy się do tej zasady, nie będziemy ukrywać tego, kim naprawdę jesteśmy, nie będziemy się siebie wstydzić? Przecież przeszłość, te wszystkie blizny nas tworzą.

Nie. Chodzi po prostu o to, żeby być w większym stopniu Szeherezadą niż gadułą. Opowiadajmy o sobie, nie możemy przecież siedzieć, jak zaklęci nie zdradzając niczego. Podzielmy się kilkoma historiami, które są zabawne, albo takimi, które może kryją w sobie coś, co jest dla nas istotne. Być może będą nawet wzruszające. Nie streszczajmy jednak swojego życiorysu. Niektórzy mają do tego skłonność.

Stopień otwartości jest bardzo ważny, bo można również przesadzić w drugą stronę, czyli być bardzo zamkniętym. Spotykając się z taką niedostępną osobą, czujemy się niepewnie. Nie otrzymujemy żadnych sygnałów. To dezorientuje.

Podobnie jak sytuacje, w których ktoś nie określa charakteru naszej relacji. Załóżmy, że do stolika takiej spotykającej się pary podchodzi ktoś znajomy. Partner nabiera wody w usta i albo ignoruje swoją towarzyszkę/swojego towarzysza, albo wygląda na bardzo zakłopotanego. Możemy mieć wrażenie, że jesteśmy wstydliwie ukrywani przed światem, że ten ktoś nie chce się przyznać, że się spotykamy. Takie niezręczności szkodzą rozwijającej się znajomości. Następny błąd?

Kiedy się zachowujemy jak juror na castingu. To, co byłoby motywujące, to traktowanie osoby, z którą się spotykamy, jako kogoś dla nas ciekawego. Dajemy tej osobie odczuć, że jesteśmy nią zainteresowani. Dla odmiany błędem jest zachowanie, przez które ktoś czuje się tak, jakby aplikował na stanowisko, a my ją oceniamy.

Podam przykład. Dziewczyna opowiada, że spotykała się z mężczyzną po przejściach, który mówił ciągle o tym, jakiej kobiety szuka, czego oczekuje, a czego nie. Na trzecim spotkaniu zorientowała się, że jest pełen uprzedzeń i że zachowuje się jak egzaminator. Odpytywanie i testowanie drugiej strony na pewno jest demotywujące.

Dobrze jest czuć, że ktoś jest nas ciekawy, a nie że jest ciekawski i nas przepytuje, bo chce nas porównać ze swoim idealnym wzorcem i sprawdzić, czy wszystko będzie mu pasowało.

Demotywującym zachowaniem jest też nadmierne zabieganie o następne spotkanie. Jeżeli mamy taki zamiar, to obie strony powinny wykazać zainteresowanie kolejnym wspólnym wyjściem. Jeżeli mówię, że było mi bardzo miło, że chętnie zobaczę się z tobą jeszcze raz, to oczekuję, że druga osoba powie "Super, ustalmy datę".

Natomiast jeśli ta osoba tego nie robi, a ja dopytuję "a kiedy?", "a czy zadzwonisz?", to zaczynam dawać sygnały, że naciskam na kolejną randkę. Wtedy, nawet jeśli miała dobre wrażenie po pierwszym spotkaniu, może się poczuć przymuszana.

Jeżeli robi to kobieta w stosunku do mężczyzny, to pozbawia go poczucia, że on ją zdobywa, że musi się wykazać w tej znajomości. Ostatnio odpowiadałam na pewien list. Dziewczyna napisała tak:

T"o ja od początku wykazywałam inicjatywę, to ja zabiegałam o nasze spotkania, a nawet udowadniałam mu, że mi zależy. Spotkaliśmy się 2 razy, na drugim spotkaniu on chciał seksu, a ja nie mogłam, bo byłam chora i odmówiłam, więc się zniechęcił. Jednak jakoś tak się udało, że teraz się spotykamy raz w miesiącu, ale tylko na seks. On niczego nie chce dla mnie zrobić. Nie chce ze mną nigdzie pójść itd."

Na końcu dodała pytanie: "Dlaczego tak się zachowuje? Jak mam do niego pisać, żeby zaczął zachowywać się inaczej?". Ze zdziwieniem przeczytałam, że dziewczyna ma 29 lat, a nie 19. Pamiętajmy, że początek znajomości jest po to, żeby obie osoby mogły zadecydować, czy w ogóle chcą kontynuować znajomość.

Czyli lepiej ukrywać zbytnie zaangażowanie?

Zaangażowanie jest efektem tworzenia bliskości. Jeśli jesteśmy "zaangażowani" po 10 minutach, to chyba się pospieszyliśmy. Demotywujące jest na pewno również to, że chcemy za bardzo spodobać się tej drugiej stronie. Czym innym jest naturalne pragnienie zrobienia dobrego wrażenia, a czym innym dostrajanie się do tej drugiej osoby, jak instrument do orkiestry.

Wyczuwam, co dana osoba chce usłyszeć, i mówię to, śmieję się z tego, co mnie nie śmieszy, bo… ona się śmieje. Boję się zrobić coś, co ona mogłaby skrytykować. Tym samym pokazuję, że nie mam własnego zdania, osobowości, że jestem plasteliną, która łatwo daje się formować. Ludzie to widzą, a zwykle oczekują czegoś zupełnie innego.

Co ciekawe, jeśli już mówimy o randkach, newralgiczny podczas spotkania bywa moment, kiedy trzeba uregulować rachunek. Czasami dziewczyna tak bardzo nie chce pozwolić chłopakowi zapłacić, że robi z tego aferę, albo chłopak widząc rachunek siedzi jak kamień i nawet nie drgnie. Zdarza się też, że ktoś, dzieląc rachunek na pół, należną kwotę odlicza co do grosika. Wtedy czar pryska.

Co jeszcze może skończyć relację?

Demotywujący jest też totalny brak planów. Pierwsza czy druga randka często polega na tym, że siedzimy lub spacerujemy, ale już na trzeciej warto byłoby mieć pomysł. I niekoniecznie musi go mieć mężczyzna. Choć miło, gdyby miał...

Ale efekt zaskoczenia, niespodzianki, bywają całkiem fajne.

Jeśli nie do końca wiadomo, co się wydarzy, gdzie i dlaczego, jeśli nie planujemy niczego wcześniej, to np. dziewczyna może poczuć się zlekceważona. Nie wie, czego może się spodziewać. To jest dość istotne choćby dlatego, żeby wiedzieć, jak się ubrać, żeby nie skończyło się spacerem w szpilkach lub ogniskiem w eleganckiej sukience. Zrobienie planów mówi drugiej osobie, że jest traktowana poważnie, że jest szanowana.

Demotywujące jest też zachowanie księżniczki lub księciunia, czyli pokazywanie, że np. ta kawiarnia to jest nie moja liga. To się zdarza, bo też mam takie informacje zwrotne, że np. ktoś lekceważąco zwraca się do kelnerów, wybrzydza, kawa zawsze jest albo za gorąca, albo za zimna i tak dalej. To wszystko, o czym mówisz, to nie jest jednak kwestia gafy popełnionej podczas spotkania, a charakteru, osobowości.

Zgadzam się, bo o gafie możemy mówić, kiedy np. wylejemy wino na obrus, ale gafy randek nie psują, no, chyba że są strasznie niezręczne, na przykład, kiedy pomylimy imię. Spotkania psują zachowania wynikające z cech charakteru, które okazują się niestrawne dla drugiej strony.

Jeżeli więc randki nie udają nam się za każdym razem, druga, trzecia i koniec, to warto sprawdzić, czy nie mamy jakiejś demotywującej cechy charakteru, sposobu zachowania. Jeśli to się powtarza, wyciągnijmy wnioski.
Czytaj także: 10 toksycznych zachowań w związku, które wciąż powtarzamy, uznając je za normalne