Bardzo dobry początek meczu w wykonaniu Polaków. Sędzia bez formy, zabrał gola "Lewemu"

Krzysztof Gaweł
Reprezentacja Polski prowadzi z San Marino na PGE Narodowym 2:0 do przerwy w meczu eliminacji mistrzostw świata. Biało-Czerwoni grają bardzo dobrze, ale fatalnie spisują się sędziowie, którzy pozbawili gola Roberta Lewandowskiego, a wcześniej nie podyktowali ewidentnej "jedenastki" dla naszej drużyny. Starcie jest pożegnaniem Łukasza Fabiańskiego.
Polacy do przerwy pewnie prowadzą z San Marino na PGE Narodowym Fot. Beata Zawadzka/East News
Pojedynek z San Marino dla reprezentacji Polski miał być okazją do mocniejszego treningu, sprawdzenia zmienników w meczu o punkty czy przygotowania się do wtorkowego pojedynku z Albanią. Kopciuszek przybył do Warszawy po najniższy wymiar kary, a nasi kibice liczyli na efektowny wieczór na PGE Narodowym i godne pożegnanie Łukasza Fabiańskiego, który zdecydował się pożegnać z kadrą.

Biało-Czerwoni od początku oblegali bramkę gości, a pierwsze okazje mieli Przemysław Frankowski i Mateusz Klich. W 10. minucie Robert Lewandowski powinien otworzyć wynik, ale uderzył w sam środek bramki gości i golkiper San Marino dobrze zareagował. Nie miał jednak szans kilkanaście sekund później, gdy urwał się na lewej stronie Przemysław Płacheta, wrzucił piłkę przed bramkę, a tam głową Karol Świderski otworzył wynik.

Długo trwało sprawdzanie tej akcji za pomocą VAR, kilka minut sędziowie męczyli się, by uznać gola Polaka, a chwilę później pozbawili nas ewidentnej jedenastki. W 18. minucie Przemysław Frankowski został zablokowany przez rywala w polu karnym, jego strzał defensor z San Marino zatrzymał ręką, ale sędziowie się nie popisali. VAR jak widać wymaga wprawy i zimnej krwi rozjemców.


Co się odwlekło udało się w 19. minucie, a wszystko za sprawą aktywnego i świetnie dysponowanego Kacpra Kozłowskiego. 17-latek poszedł prawą flanką na przebój, zagrał przed bramkę, a jego uderzenie odbił do własnej bramki Mirko Palazzi i zrobiło się 2:0 dla gospodarzy. Ataki raz po raz sunęły na bramkę gości, Łukasz Fabiański piłkę złapał dopiero w 21. minucie, oczywiście bardzo pewnie.

Za to w minucie 30. nasz zespół rozegrał piękną akcję, Robert Lewandowski zdobył bramkę, ale sędzia Fran Jović... gola nie uznał, bo jego zdaniem nasz kapitan faulował rywala. Cóż, rozjemcy prezentowali się w pierwszej połowie gorzej, niż piłkarze z San Marino, ale to i tak nie przeszkodziło w dobrej grze naszej drużynie.

Do końca pierwszej odsłony nasz zespół kontrolował grę, szukał okazji do podwyższenia prowadzenia, ale poszukiwania Roberta Lewandowskiego i jego kolegów z ofensywy nie powiodły się, bo goście grali bardzo ofiarnie w defensywie, a do tego mieli sporo szczęścia. Nasz zespół odrobił jednak lekcję i na murawie dominował niepodzielnie.

Polska - San Marino 2:0 (wynik do przerwy)
Bramki: Karol Świderski (10), Mirko Palazzi (19-samobój)
Sędziuje: Fran Jović (Chorwacja)
Widzów: ok. 40 000

Polska: Łukasz Fabiański – Tomasz Kędziora, Michał Helik, Robert Gumny – Przemysław Frankowski, Mateusz Klich, Karol Linetty, Przemysław Płacheta – Kacper Kozłowski, Robert Lewandowski, Karol Świderski.

Czytaj także: Paulo Sousa zaskoczył składem na San Marino. Osiem roszad i wielka szansa młokosa

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut