Paulo Sousa zdał najważniejszy egzamin tej jesieni. Cenne zwycięstwo, znów miał nosa

Krzysztof Gaweł
Paulo Sousa zdał najważniejszy tej jesieni egzamin za sterami reprezentacji Polski. W Tiranie nasz zespół pokonał 1:0 (0:0) Albanię i niemal na pewno zajmie drugie miejsce w grupie, co pozwoli nam walczyć w barażach o awans na MŚ. Portugalczyk w razie porażki mógł stracić pracę, ale jego zespół stanął na wysokości zadania i duża w tym zasługa selekcjonera. I jego nosa.
Paulo Sousa może odetchnąć, Polacy wciąż liczą się w walce o mundial w Katarze Fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Portugalczyk Paulo Sousa w razie porażki z Albanią w Tiranie mógł stracić posadę selekcjonera reprezentacji Polski. Nie stracił, bo nasz zespół zagrał bardzo spokojnie, dojrzale i zabójczo skutecznie na gorącym bałkańskim terenie. Portugalczyk po przerwie wpuścił na murawę m.in. Mateusza Klicha i Karola Świderskiego, pierwszy zapisał na swoim koncie asystę, a drugi strzelił dla naszej drużyny bezcennego gola.

Pierwszy egzamin przyszedł w pracy Portugalczyka z naszą kadrą już w marcu, a konkretnie w trzecim meczu za sterami Biało-Czerwonych. Nasz zespół pojechał do Anglii i na Wembley stawił czoła Anglikom. Polacy przegrali po pięknej walce 1:2, Paulo Sousa test oblał, ale niewiele brakowało, by zaliczył. Trzy Lwy wygrały w samej końcówce, nasi mogli mówić o sporym pechu.


Egzamin numer dwa również był oblany, a było nim Euro 2020. Porażka ze Słowacją (1:2), później dający nadzieję mecz z Hiszpanami w Sewilli (1:1), a na koniec 2:3 ze Szwecją w meczu o życie. Finały ME kompletnie nam nie wyszły, Paulo Sousa nie zdołał odmienić drużyny, choć dobre momenty znów się pojawiły. Nie stracił też posady, Zbigniew Boniek i wsparcie drużyny pozwoliły mu budować dalej.

Trzecie podejście i trzeci wielki test już się naszemu trenerowi i całej reprezentacji udały. We wrześniu do Warszawy przyjechali, już jako wicemistrzowie Europy, Anglicy. Faworyt prowadził na PGE Narodowym, ale Biało-Czerwoni wyrównali w samej końcówce i zasłużenie zremisowali 1:1 z potęgą. Grali bardzo dobrze, system Paulo Sousy zaczął działać, a limit pecha chyba się wyczerpał.

Kolejny niezwykle ważny test, być może najważniejszy w drugiej połowie roku 2021, przyszedł we wtorek. W Tiranie nasz zespół nie mógł przecież przegrać, a zwycięstwo dawało niemal pewny udział w barażach, co dla naszej drużyny było celem w zasadzie od porażki z Anglią na Wembley. Trzy Lwy zdominowały rywalizację w grupie, więc pozostało nam walczyć o drugie miejsce za ich plecami.

Udało się. Zwycięstwo w Tiranie to nie tylko cenne trzy punkty i niemal pewne drugie miejsce w grupie. To również zdany test w niezwykle trudnym meczu, z trudnym rywalem i nadzwyczajnych warunkach, jak się okazało. Polacy nie stracili gola, zdominowali rywali, panowali na murawie i z zimną krwią zadali cios.

Dwa ostatnie spotkania eliminacji mistrzostw świata 2022 rozegramy w połowie listopada. Najpierw Biało-Czerwoni zmierzą się na wyjeździe z Andorą (12 listopada), a na koniec rywalizacji w grupie I podejmiemy na PGE Narodowym Węgrów (15 listopada). Kolejnych rywali nasz zespół pozna zapewne w grudniu, gdy odbędzie się losowanie par barażowych.

Czytaj także: Wyszarpane zwycięstwo w Tiranie. Polacy wiceliderem grupy, skandal na trybunach

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut