Odpowiedzialna moda... znad morza. Tak działają trójmiejskie marki w rytmie slow fashion

Jacek Koślicki
Coraz więcej osób odchodzi od zakupów ubrań w popularnych sklepach, a stara się znaleźć producentów tworzących ubrania w rytmie slow fashion. To relatywnie nowy nurt, który istnieje na rynku zaledwie od kilku lat. Głównymi jego założeniami jest ograniczenie konsumpcji, dbanie o ekologię, ale także zwracanie uwagi na to czy przy produkcji pracowały osoby należycie opłacane. Również w Trójmieście można znaleźć przedstawicieli slow fashion, jednak każdy z nich nieco inaczej interpretuje to pojęcie.
Michał i Innocent ustalają szczegóły zamówienia. Fot. materiały Pole Pole

Moda w rytmie slow

Pojęcia zrównoważonej mody i slow fashion są relatywnie nowe i każdy odbiera je nieco inaczej. Sam zwrot slow fashion można by przetłumaczyć po prostu jako "powolna moda", jednak co to tak naprawdę znaczy?

Pojęcia tego po raz pierwszy użyła w 2007 roku Kate Fletcher, profesor University of the Arts London. W dużym skrócie jest to podejście świadome i racjonalne do zakupów odzieżowych. Ludzie kierujący się tymi zasadami kupują mniej rzeczy, ale kupują je świadomie ze względu na lepszej jakości materiały i proces produkcji. To ubrania, które będą nosić przez wiele lat.


Nawiązuje do tego często powtarzany zwrot przy modzie w rytmie slow – "najbardziej odpowiedzialna moda to ta, która wisi w naszej szafie". Zachęca on do ograniczenia zakupów nowych rzeczy do niezbędnego minimum.

Less waste – w trosce o ekologię

Odwiedzam Ewę w jej małej pracowni. Pierwszą rzeczą, która rzuca mi się w oczy, jest maszyna Jacek. – To mój najlepszy pracownik i główna siła robocza – śmieje się Ewa. Ja tu tylko szyję jest idealnym przykładem tworzenia akcesoriów w ekologicznym duchu.

– Staram się tworzyć rzeczy z trwałych i wytrzymałych materiałów w ponadczasowym wzornictwie. Dzięki temu takie przedmioty żyją długo, a to sprawia, że matka ziemia jest mniej zanieczyszczona. Ot moja cegiełka dla planety – mówi.

W pracowni Ewy nic się nie marnuje. – Część materiałów w mojej pracowni to tzw. ścinki tapicerskie, odpady, których już tapicer nie mógł użyć. Ja staram się zużywać wszystko do ostatniego centymetra, a z ewentualnych resztek robię "przydasie", czyli dodatki jak kosmetyczki czy portfeliki – tłumaczy.

Drugie życie ubrań


Justyna swój sklep otworzyła pięć lat temu. Zlokalizowany w starej kamienicy we Wrzeszczu butik oferuje wyłącznie rzeczy z drugiej ręki. – Przez wiele lat pracowałam w branży modowej. Od zawsze byłam miłośniczką ciuchów, torebek vintage i zakupów z drugiej ręki. Marzyłam o stworzeniu takiego miejsca, które dawałoby drugie życie pięknym rzeczom, a jednocześnie odpowiadało na obowiązujące trendy – mówi właścicielka Klamotów.

Właśnie w taki sposób Justyna stara się realizować tę misję. – Nasi klienci to osoby bardzo świadome, dbające o środowisko, jednocześnie kochające modę. Wybierają etyczne zakupy i raczej nie dokonują zakupowych decyzji pochopnie – podkreśla.

Godne wynagrodzenie pracownika

Slow fashion nie ogranicza się wyłącznie do kwestii zmniejszenia ilości kupowanych ubrań, ale stawia również duży nacisk na świadomość tego, skąd takie ubrania pochodzą i jak traktowani są pracownicy szyjący takie ubrania. Świadomy klient nie wybiera produktów, które wykorzystują pracę ludzi na głodowych pensjach. Najczęściej niewolnicze szwalnie można spotkać w Chinach, Bangladeszu, Indiach czy innych biedniejszych krajach.

Choć nie tak popularna jak Chiny czy Bangladesz, to Afryka również jest jednym z regionów na świecie, gdzie wykorzystuje się pracowników jako bardzo tanią siłę roboczą. Są jednak od tej praktyki odstępstwa, a przykładem może być trójmiejska marka Pole Pole, która produkuje swoje nietypowe ubrania właśnie w Afryce, a dokładniej w Tanzanii.

Marka ta zyskała ogromną popularność, jednak właściciele Pole Pole nie odchodzą od standardów, które sobie wyznaczyli na samym początku. Twórcy, z którymi współpracuje Pole Pole, są godnie wynagradzani. – Jesteśmy tak na prawdę klientami u naszych partnerów, na przykład u Innocenta. To on podaje nam ceny. Uważamy, że takie podejście jest fair – mówią Michał Miziarski i Dorota Kacperek, twórcy Pole Pole.

– Często też do takich wycen dokładamy kilkadziesiąt procent widząc, że nasz partner musiałby dokładać do interesu, lub nie byłby w stanie zrobić rzeczy na poziomie, którego oczekujemy. To inwestycja, bo bez Innocenta nie byłoby też nas – dodają.

Odpowiedzialność jest trudniejsza, ale bardziej satysfakcjonująca

– Zakupy w lumpeksach czy sklepach vintage przypominają polowanie, a jakościowa zdobycz daje radość na długi czas – śmieje się Justyna z Klamotów. Sklep ze względu na swoją specyfikę nie posiada jakichkolwiek kolekcji czy linii produktowych o określonym stylu.

Choć Pole Pole oznacza "powoli", to rzeczy ze sklepu znikają w błyskawicznym tempie. Żeby kupić coś z nowej kolekcji Pole Pole w praktyce trzeba posiadać specjalny kod z newslettera i wyczekać moment tzw. dropu – czyli momentu wrzucenia do sklepu nowej kolekcji. Taki kod umożliwia zakupy 15 minut przed oficjalnym startem sprzedaży. – W te 15 minut potrafi się wyprzedać 70-80 proc. całego towaru – mówi Michał z Pole Pole.

– Innocent prowadzi jeden z największych zakładów w jego części Tanzanii zatrudniając około 30 osób (ostatnio nawet odwiedziła go prezydent Tanzanii Samia Suluhu), to taka skala. Mamy nadzieję dojść do takiego poziomu, żeby przy dropie nie wyprzedawać większości towarów – dodają Michał i Dorota.

Wreszcie unikatowość i niepowtarzalność są tym, co doceniają klienci – Ubrania czy dodatki vintage trudniej zdobyć, ale zakup ich daje dużo większą satysfakcję. Zwykle to pojedyncze perełki. Myślę, że tak kupioną rzecz kocha się dużo bardziej i pielęgnuje, aby służyła jeszcze wiele lat – podsumowuje właścicielka Klamotów.
– Rodzinna firma FunWear na swoje produkty przenosi niepowtarzalne wzory, które mają swoją historię. – Przykładowo wzór z meduzami wziął się ze zdjęcia, które Filip zrobił podczas pierwszych rodzinnych wakacji, a "Matylda" jest przeniesieniem pierwszego rysunku naszej córki – mówi Łukasz Wysocki.

Zresztą wspomniane wyżej unikatowość i unikalność cechują również markę FunWear, którą założyli rodzice Filipa cierpiącego na Rdzeniowy Zanik Mięśni. Marka ta powstała ponieważ małżeństwo miało problem ze znalezieniem odzieży, która ułatwiałaby ubieranie syna. – Mamo, tato, jeżeli nie możemy znaleźć takich ubrań, to zróbmy je sami – powiedział Filip, a jego rodzice potraktowali to jak wyzwanie.

– Wraz z żoną jesteśmy absolwentami AWF–u i z modą ani tworzeniem ubrań nie mieliśmy nigdy do czynienia – wspomina Łukasz Wysocki, współtwórca marki FunWear i tata Filipa. – Dzięki znajomym znajomych skontaktowaliśmy się z projektantką Klaudią Filipiak, która pomogła nam z projektami i szyciem.

Tworzenie pierwszej kolekcji nie było dla rodziny Wysockich łatwe. – Od razu postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę. Te ubrania, prócz swojej użytkowości, muszą być bardzo dopracowane i wygodne dla noszącego – wyjaśniają.

Pierwszym testerem marki był Filip, który "wywiązał się ze swojej roli fantastycznie zgłaszając nam wszelkie niedociągnięcia i rzeczy do poprawy", jak mówi jego tata.

Żadna duża marka odzieżowa nie tworzy tego typu rzeczy, FunWear jest prawdopodobnie jedyną w Polsce, a może i na świecie firmą tworzącą ubrania ułatwiające codzienne funkcjonowanie osobom niepełnosprawnym.

– Na świecie aż 15 proc. populacji to osoby z orzeczeniami o niepełnosprawności, którym takie ubrania mogą pomóc w codziennym życiu. Zresztą może to dotknąć każdego z nas – ot choćby bluza z odpinanym rękawem pomoże nam się ubrać na przykład ze złamaną ręką, wystarczy rękaw założyć osobno i spiąć go z resztą bluzy – mówi twórca FunWear .

Dobrze wyglądam, dobrze się czuje

Wpływ ubrania na samopoczucie człowieka jest już nawet naukowo zbadany. Psychologowie z University of Hetfordshire wzięli na tapet wpływ między strojem a nastrojem człowieka. Z tych badań wynika, że ubrania mogą wpływać nawet na poczucie szczęścia noszącego. 

– Coś w tym jest, pamiętam jak pierwszy raz założyłem kostium uszyty z kolorowych afrykańskich materiałów. Kupiłem wtedy po prostu materiał w rybki, którego wzór przypominał mi herby rodzimej Gdyni, i zaniosłem do lokalnej krawcowej. To były spodnie i koszula, a kiedy je pierwszy raz ubrałem, poczułem się dobrze. Mimo, że padał deszcz to zacząłem iść pewny siebie i szczęśliwy – wspomina twórca Pole Pole.

Łukasz Wysocki z FunWear pyta: – Dlaczego osoby z niepełnosprawnościami miałby wyglądać gorzej? Wszyscy chcemy być akceptowani i dobrze wyglądać, żeby też dobrze się czuć.

Dodatkowo świadomość posiadania unikatowych, ekologicznych rzeczy, które stworzyli dobrze opłaceni pracownicy, również może być nie bez znaczenia. – Kupuj świadomie, kupuj lepiej, bądź częścią zmiany – kończy rozmowę twórczyni marki Ja tu tylko szyję.