Pięć bramek i świetne widowisko w Madrycie. Wielki powrót Atletico zakończony porażką

Maciej Piasecki
Wielkie emocje w hicie grupy B. W Madrycie Atletico przegrywało po kwadransie 0:2 z Liverpoolem, ale jeszcze przed przerwą odrobiło straty. Na dwa gole Antoine'a Griezmanna odpowiedział jednak dubletem Mohamed Salah. Egipcjanin zapewnił też zwycięstwo 3:2 swojej drużynie.
Mohamed Salah strzelił dwa gole, w tym decydujący o zwycięstwie dla Liverpoolu w meczu z Atletico Madryt. Fot. AP/Associated Press/East News
To była wymiana ciosów jak na bokserskim ringu. Pierwszy mocny cios w kierunku gospodarzy wyprowadził Mohamed Salah. Egipcjanin w ostatnich tygodniach jest w świetnej dyspozycji. W Madrycie otworzył wynik spotkania w 8. minucie, celnym strzałem w lewy róg bramki strzeżonej przez Jana Oblaka.

Na 2:0 w 13. minucie podwyższył Naby Keita. Skupiony zazwyczaj głównie na defensywie piłkarz uderzył świetnie zza pola karnego, z pierwszej piłki, zaskakując raz jeszcze obronę gospodarzy. Atletico nieprzypadkowo ma jednak w swoich szeregach trenera Diego Simeone. Argentyńczyk mocno motywował swoich podopiecznych do odrobienia strat. Najpilniejszym uczniem był Francuz Antoine Griezmann.


Były piłkarz Barcelony udowodnił, że w Hiszpanii czuje się komfortowo, ale pod warunkiem, że jest piłkarzem Atletico. Filigranowy napastnik najpierw instynktownie wykorzystał strzał Koke, a następnie asystę Joao Felixa.

To, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Gospodarze odrobili dwubramkową stratę i to Liverpool musiał bardziej zastanawiać się nad tym, czy będzie w stanie raz jeszcze celnie trafić coraz mocniej rozpędzonych rywali. W drugiej części Atletico miało swoje szanse na objęcie prowadzenia. W trudnych momentach kilka razy Anglików ratował jednak bramkarz LFC Alisson. Gospodarze utrudnili sobie też życie za sprawą czerwonej kartki dla Griezmanna.

Trzeba jednak przyznać, że był to słuszny kartonik. Francuz przypadkowo, ale zdecydowanie za wysoko uniósł nogę, trafiając prosto w twarz Roberto Firmino.

W końcówce kibice mogli oglądać dwa rzuty karne. Mogli, bo faktycznie tylko jeden miał miejsce. Jedenastkę dla Liverpoolu wykorzystał niezawodny Salah. To miało miejsce w 78. minucie, a pięć minut później sędzia dopatrzył się przewinienia na korzyść gospodarzy.

Sprawiedliwość odnalazła się jednak w systemie VAR. Sędzia Daniel Siebert obejrzał sytuację raz jeszcze i cofnął rzekome przewinienie Diogo Joty w polu karnym. I to była ostatnia poważna szansa Atletico na odrobienie start.

Atletico Madryt - Liverpool FC 2:3 (2:2)
Bramki: Antoine Griezmann (20, 34) - Mohamed Salah (8, 76-k), Naby Keita (13).
Czerwona kartka: Griezmann (52. minuta, Atletico - za faul)

W drugim meczu grupy B gospodarze wykorzystali atut swojego boiska. FC Porto odniosło cenne zwycięstwo, które najprawdopodobniej ostatecznie pogrąży AC Milan. Mediolańczycy powrócili do Ligi Mistrzów po dłuższej przerwie i póki co nie mogą w niej zdobyć choćby punktu.

We wtorkowy wieczór w Portugalii o losach meczu rozstrzygnął gol zdobyty przez Luisa Diaza. Porto mogło cieszyć się z wygranej, a przyjezdni z Mediolanu psioczyć na sytuacje, których nie potrafili wykorzystać. Swoje sytuacje miał m.in. Olivier Giroud. Widać było jednak gołym okiem, że do klasy Zlatana Ibrahimovicia trochę brakuje. Przynajmniej pod względem skuteczności.

Choć i Szwed pojawił się na boisku z ławki, po niespełna godzinie gry. Ale nie potrafił w pojedynkę zapewnić choćby punktu Milanowi.

FC Porto - AC Milan 1:0 (0:0)
Bramka: Luis Diaz (65)

Czytaj także: Kanonada Manchesteru City. Dublet Lionela Messiego uratował Paris Saint-Germain