Sport dostał potężnego "liścia". Po co w ogóle nam takie brutalne rozrywki?

Krzysztof Gaweł
Slapfighting czy mówiąc dosadniej, walenie po gębie z liścia, stał się nieoczekiwanie tematem numer jeden w polskim sporcie, przynajmniej na chwilę. Niestety, za brutalną i niezwykle groźną rozrywką stoi ludzki dramat i walka o życie siłacza, dla którego był to sposób na życie. Czy chcemy, żeby tak wyglądał sport i żeby takie emocje nam towarzyszyły? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. A może właśnie jest.
Czy walenie się z liścia to jeszcze sport? Wszystko zależy od tego, czego szukamy pod tym pojęciem Fot. TOMASZ GOLLA/AGENCJA SE/East News
Gala PunchDown 5 w piątkowy wieczór i sobotni poranek stała się tematem numer jeden w sportowych mediach w Polsce. Wszystko przez ciężkie obrażenia mózgu, których doznał Artur Walczak. Były strongman walczy o życie w szpitalu, być może organizatorzy dopuścili się zaniedbań, które mogą mieć dla niego tragiczne skutki. Niestety, tam gdzie leje się krew jest zainteresowanie fanów i są pieniądze.

Policzkowanie jako "sport" – czy dyscyplina sportopodobna – historię ma mniej więcej dwuletnią. Pierwsze oficjalne zawody zorganizowali Rosjanie. Pojedynki na ciosy otwartą dłonią były atrakcją festiwalu Siberia Power Show w marcu 2019 roku. Szybko pomysł podchwycili Polacy i już pod koniec 2019 roku odbyła się pierwsza gala PunchDown. Wiosna pisaliśmy o niej w naTemat, tak samo jak o samym zjawisku.


I choćby organizatorzy zżymali się, oburzali i buntowali na te słowa, to nie jest sport. W żadnej dyscyplinie sportowej nie chodzi o to, by zrobić krzywdę rywalowi. By zadać mu ból, a najlepiej sprawić, by nie był w stanie dłużej rywalizować. Gdzie są ideały olimpijskie? Powiedzą jedni. Przecież "nikogo" dziś nie emocjonuje łucznictwo, skeet czy gimnastyka. Odpowiedzą drudzy.

Wszystko zasadza się na tym, czego szukamy pod pojęciem sportu, jakich doznań i jakich emocji. Tak jak piękno ma dla każdego człowieka swoją bardzo subiektywną definicję (również piękno sportu), tak osobną można by ukuć dla przeżyć sportowych. Jednych ten typ rozrywki nie rusza, inni zachwycą się skokiem łyżwiarki figurowej czy skoczka narciarskiego, jeszcze innych pociąga twarda ramię w ramię rugbystów czy piłkarzy ręcznych. Coraz częściej popularność zyskują widowiska związane ze sportami walki i wywodzące się z nich w linii prostej.

Fenomenem początku XXI wieku jest MMA, a slapfihting chce pójść jego drogą. Wielkie chłopy (i coraz częściej też dziewczyny), twarda walka, krew i ból. To już (albo jeszcze) nie tylko sport, ale w dużej mierze widowisko. Według prostej zasady, znanej ludzkości od lat. Chleba i igrzysk, prawda? Boks jest nudny, inne sporty walki nie są tak ładnie "opakowane" i nie są dziś tak modne. I jeszcze jedno, nie ma w nich takich pieniędzy.

Podczas gali PunchDown zwycięzca zarobił 50 tysięcy złotych, ogromne pieniądze, których nie ma w innych, być może bardziej szlachetnych sportach walki. Dajmy na to taekwondo, zapasy czy judo, które dały nam tyle emocji na igrzyskach w Tokio. Do tego jest zainteresowanie fanów - kto z Was nie szukał w sieci materiałów wideo z efektowymi (i bardzo brutalnymi) uderzeniami w twarz? - coraz ładniejsze opakowanie. Efekty widać.

I gwoli ścisłości, tragedia może zdarzyć się na bokserskim ringu, podczas walki zapaśników, ale też na boisku piłkarskim, stoku narciarskim, torze Formuły 1 czy na parkiecie koszykarskim. Ale w żadnej z tych dyscyplin rywal nie stara się zrobić krzywdy rywalowi, przepisy rywalizacji są jasne i zdecydowanie takie coś wykluczają. Slapfighterzy są w innej roli, muszą uderzać tak, by wygrać. A to implikuje robienie krzywdy rywalowi.

I tu jest pies pogrzebany. Świat w którym żyjemy wystarczająco jest brutalny, pełen krwi i bezwzględności. Nie zgadzamy się na "sport", który ma być tylko widowiskiem, kosztem zdrowia, a może i życia zawodniczek i zawodników. Nie zgadzamy się na bezmyślne nabijanie kabzy organizatora kosztem uczestników i na propagowanie tego typu rozrywek. Być może wielu z was się nie zgodzi, ale my nie godzimy się na takie emocje.

Jeśli moje słowa was nie przekonują, przeczytajcie co dzieje się dziś z Arturem Walczakiem, w jakim jest stanie i co o waleniu się po mordach za pieniądze powiedział nam nie tak dawno lekarz neurolog. Neurolog profesor Konrad Rejdak uważa, że ta dyscyplina powinna być zakazana, przynajmniej z medycznego punktu widzenia. – Dla zdrowia mózgu jest bardzo szkodliwa, a moim zdaniem nie ma nic wspólnego ze sportową rywalizacją – uważa. Prawda?

Czytaj także: Dramat podczas gali we Wrocławiu. Zawodnik walczy o życie, doznał uszkodzenia mózgu

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut