Barciś opowiedział o pracy na budowie w USA. "Czasami strasznie płakałem"
Znany aktor Artur Barciś zdradził w książce "Aktor musi grać, by żyć" kilka intrygujących faktów ze swojego życia. Podzielił się m.in. historią z lat 80. kiedy wyjechał z kraju, aby podjąć się bardzo niebezpiecznej i ciężkiej pracy, o którą wielu by go nie podejrzewało. Oto jak aktor wspomina trudne chwile.
Jednym z ciekawych tematów była kwestia jego dawnej pracy. W latach 80. aktor wyleciał bowiem do Nowego Jorku w poszukiwaniu źródła zarobku. Jako że nie miał mieszkania i pieniędzy miał zatrzymać się u znajomych. Jednak plan ten się nie powiódł.
"Moi znajomi, którzy wyjechali rok wcześniej, obiecali, że znajdą mi pracę i że będę mógł u nich mieszkać. Pojechałem, żeby zarobić pieniądze, ale mieszkałem u nich tylko dwa dni. Oświadczyli, że muszę się wyprowadzić, bo właściciel nie zgadza się na kolejnego lokatora" – wspomina.
Barciś: Pracowałem nawet po 15 godzin dziennie
Barciś musiał więc bardzo szybko znaleźć sobie pracę. Wreszcie trafił na nietypową ofertę, w której poszukiwano ochotników do zrywania rakotwórczego azbestu w wieżach World Trade Center. Aktor zdecydował się jej podjąć skuszony stawką 10 dolarów za godzinę pracy.Jak wspomina była to bardzo ciężka praca – nawet po 15 godzin dziennie w niewygodnym stroju ochronnym oraz masce. Oprócz tego dochodziła również tęsknota za jego ukochaną żoną, Beatą.
Jednak dzięki tej pracy Barcisiowi udało się zarobić dużo pieniędzy, dzięki którym mógł stanąć na nogi. W rozmowie z Kamilą Drecką, że przyznał, że po powrocie kupił mieszkanie oraz pomarańczowego Fiata 126p. Aktor zabrał też ukochaną żonę w podróż do Hiszpanii.Czasami strasznie płakałem, bo byłem mały i drobny, a większość kolegów rosła i silna. Nawet dla nich to była zbyt ciężka praca. Czasami ryczałem też z tęsknoty.