Jest kolejna reakcja ws. kryzysu na granicy. Polska zawiesza ruch na przejściu w Kuźnicy

redakcja naTemat
Jak poinformowała właśnie Straż Graniczna, od wtorkowego poranka zawieszone zostanie funkcjonowanie przejścia granicznego w Kuźnicy. To nieopodal tej miejscowości wielkie grupy migrantów są przepychane przez białoruskich funkcjonariuszy na stronę polską.
Straż Graniczna poinformowała o zawieszeniu funkcjonowania przejścia granicznego z Białorusią w Kuźnicy. Fot. Bartosz Krupa / East News


Polska zawiesza ruch na przejściu granicznym z Białorusią

"W związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej, od jutra tj. 09.11 od godz. 07:00 rano będzie zawieszony ruch graniczny na drogowym przejściu granicznym w Kuźnicy. Podróżni, powinni się kierować na przejścia graniczne w Terespolu i Bobrownikach" – czytamy w komunikacie Straży Granicznej. Choć Straż Graniczna kieruje zainteresowanych na dwa inne przejścia graniczne między Polską a Białorusią, zawieszenie ruchu w Kuźnicy może mieć pewne negatywne skutki dla gospodarki reżimu Aleksandra Łukaszenki, gdyż to jeden z kluczowych punktów na mapie białoruskich – oraz rosyjskich – firm transportowych.


Czas uderzyć w czuły punkt reżimu Łukaszenki?

Spora cześć wschodniej spedycji prowadzi właśnie przez przejście Kuźnica-Bruzgi, które położone jest na trasie wiodącej przez Grodno i Lidę do Mińska, a dalej – już po stronie rosyjskiej – przez Smoleńsk do Moskowy. Cześć ekspertów od dłuższego czasu postuluje nawet całkowite zawieszenie ruchu granicznego z Białorusią, co miałoby pozwolić na uzyskanie narzędzia nacisku na władze w Mińsku.
Bezpośrednią przyczyną zawieszenia działalności przejścia w Kuźnicy jest jednak wyjątkowo napięta sytuacja na nieopodal tej granicznej miejscowości. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w poniedziałek 8 listopada 2021 roku w ten rejon białoruskie służby sprowadziły co najmniej kilkuset migrantów, po czym rozpoczęły się siłowe próby sforsowania zapory granicznej.

– Reżim w Mińsku chce eskalować kryzys na granicy, spychając migrantów do Polski i Litwy. Po stronie białoruskiej widzimy uzbrojonych żołnierzy, którzy popychają ich w kierunku krajów Unii Europejskiej – stwierdziła w rozmowie z Żanetą Gotowalską białoruska dziennikarka Hanna Liubakova.

– Sytuacja niebezpiecznie eskaluje. W moim przekonaniu mści się sposób podejścia do tego problemu, ze strony polskiego rządu. Mam na myśli uporczywe niewykorzystywanie możliwości umiędzynarodowienia sprawy. Zarówno jeśli chodzi o NATO, jak i o Unię Europejską – omentował dla naTemat.pl były wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut