Walczyli o medale dla zaborców, byli bohaterami wolnej Polski. Piłsudski zachęcał i... sam kibicował

Maciej Piasecki
Sport był, jest i będzie ważną dziedziną życia, niezależnie od tego, co dzieje się dookoła. Wyjątkiem nie był okres walki o odzyskanie niepodległości Polski. Marszałek Józef Piłsudski był wielkim zwolennikiem sportowej rywalizacji, miał słabość do kilku dyscyplin. A żołnierze, którzy bili się o naszą wolność, później walczyli dla Polski o olimpijskie medale.
Marszałek Józef Piłsudski piłkę nożną śledził uważnie, ale najbardziej lubił szachy Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna
Narodowe Święto Niepodległości to coroczne upamiętnienie tego, co wydarzyło się w 1918 roku. Po długich 123 latach zaborów właśnie 11 listopada zakończono I wojnę światową.

Rozejm w Compiegne sprawił, że m.in. z terenów byłego Imperium Rosyjskiego, czyli również ziem polskich, musiały ewakuować się wojska niemieckie. Choć odzyskiwanie przez Polskę niepodległości było procesem stopniowym, naród polski właśnie wtedy poczuł, że będzie lepiej, po naszemu. Wódz Naczelny Józef Piłsudski mógł triumfować.

Dzisiaj na placu marszałka w Warszawie, przed Grobem Nieznanego Żołnierza, obywają się główne obchody Święta Niepodległości. Przed trzema laty (2018) obchodzono okrągłe sto lat od odzyskania przez Polskę niezależności od jakichkolwiek innych jednostek politycznych.


Sport był nieodzownym elementem codzienności polskich polityków oraz wysokich rangą oficerów Wojska Polskiego z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Co więcej, było wśród nich kilku wybitnych olimpijczyków.

Nie jest tajemnicą, że pierwsze olimpijskie próby Polaków związane były z okresem, w którym nasza niepodległość była nieosiągalna. Czyli tak naprawdę Polacy startowali w reprezentacji zaborcy.

Medal od króla Szwecji


Sergiusz Zahorski i Karol Rómmel wzięli udział w igrzyskach w 1912 roku w Sztokholmie. Reprezentowali Rosję w konkurencjach hippicznych. Rómmel mógł pochwalić się większymi osiągnięciami w olimpijskiej rywalizacji. Na igrzyskach był trzykrotnie, zdobywając jeden brązowy medal w 1928 roku w Amsterdamie, drużynowo.
Pułkownik Karol Rómmel w akcji podczas zawodów jeździeckichFot. Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

Mało jednak brakowało, żeby Rómmel zdobył złoto w Sztokholmie. W skokach przez przeszkody pewnie zmierzał po mistrzowski tytuł. Niestety pech chciał, że jego koń Siablik poślizgnął się na ostatniej przeszkodzie i upadł.

Rómmel złamał sześć żeber, ale nie poddał się, podniósł się i wsiadł na konia. Dokończył rywalizację, ostatecznie meldując się na 15. miejscu. Jego postawa spotkała się z uznaniem publiczności, a nawet samego króla Szwecji, Gustawa V. Król odwiedził mocno poturbowanego olimpijczyka w szpitalu i wręczył mu kopię złotego medalu olimpijskiego.

Po odzyskaniu niepodległości Rómmel nie pojechał na kolejne igrzyska, tak jak żaden inny polski sporowiec. Antwerpia okazała się nieosiągalna ze względu na wojnę z bolszewikami. Rómmel organizował już jednak w 1920 roku w warszawskich Łazienkach treningi dla drużyny jeździeckiej. Tam też regularnie odbywały się zawody hippiczne.

Trenerskie doświadczenie Rómmla przydało się cztery lata później, w Paryżu (1924), gdzie Polacy już się pojawili. Pierwszy letni olimpijski (wcześniej zimą 1922 w Chamonix) udział Biało-Czerwonych zakończył się zdobyciem dwóch medali. Po brąz sięgnął reprezentant hippiki, Adam Królikiewicz, na koniu Picador.

Rómmel za swoje wojenne bohaterstwo został odznaczony orderem Virtuti Militari. A sportowo wszystko odbił sobie na igrzyskach w Amsterdamie (1928). Medal zdobył w drużynie podczas Wszechstronnego konkursu konia wierzchowego (WKKW).

Bardzo wymagającą konkurencję ukończyła tylko połowa z 46. startujących. Był wśród nich Rómmel, który razem z Michałem Woysym-Antoniewiczem i Józefem Trenkwaldem przegrali tylko z Norwegami i Holendrami.

Rómmel był wielką gwiazdą jeździectwa tamtych czasów. W 1927 roku zajął nawet drugie miejsce w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego”.

Olimpijczykiem (Paryż 1924) był również Tadeusz Bór-Komorowski. Dowódca 12. Pułku Ułanów Podolskich, jeden z bohaterów wojny polsko-bolszewickiej. Wreszcie premier rządu na uchodźstwie RP po II wojnie światowej.

Sam medalu olimpijskiego nie zdobył, ale w 1936 roku pojawił się na igrzyskach, jako trener polskiej drużyny WKKW. Biało-Czerwoni w składzie: Henryk Leliwa-Roycewicz, Zdzisiław Kawecki i Seweryn Kulesza, sięgnęli w Berlinie po srebrne krążki.

Wyjątkiem nie był też marszałek Piłsudski. Uczestniczył wielokrotnie jako gość honorowy, a dodatkowo objął patronat (razem z prezydentem Ignacym Mościckim) nad Międzynarodowym Konkursom Hippicznym w Warszawie.

Ale to nie była jedyna i naczelna konkurencja sportowa, która przewijała się przez życie Piłsudskiego.

Tradycja po warszawsku


Kolejną taką była piłka nożna. Jeszcze przed odzyskaniem niepodległości Marszałek, np. w przeddzień boju pod Kostiuchnówką (3 lipca 1916), potrafił zajrzeć na mecz drużyny 1. pułku piechoty z 1. pułkiem artylerii.

– Ja lubię nawet popatrzeć na tę grę, bo tam element zgrania i solidarnej walki najsilniej występuje, także przyjemnie jest patrzeć. Ale czas wyznaczony meczom w tej grze, to wyduszanie sportu przez półtorej godziny, musi doprowadzić do zepsucia serca! – nie ukrywał Piłsudski.

Marszałkowe zainteresowanie udziałem w meczach wzięło się, jak sam przyznawał, od obserwacji piłkarskiej Cracovii. Trudno się zatem dziwić, że jego imieniem nazwany jest do dzisiaj krakowski obiekt Pasów.
Marszałek Józef Piłsudski obserwuje mecz w towarzystwie swoich legionistówFot. Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

Podobnie zresztą jest w Warszawie, gdzie funkcjonuje Stadion Miejski Legii im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, nazywany również Stadionem Wojska Polskiego. A należy też pamiętać o pochodzeniu nazwy warszawskiej Legii.

We władzach stołecznego klubu do II wojny światowej funkcjonowali żołnierze Legionów Polskich. I to właśnie tradycje sportu legionowego prosto z frontowych boisk stołeczny klub pielęgnuje do dziś. A zaczęło się w 1916 roku na wspomnianej Kostiuchnówce, od tzw. drużyny Legionowej.

Warto wymienić kadrę, która była jedną z pierwszych w historii klubu, z 1916 roku.

Bramkarze: Józef Stojek i Zdzisław Czermański. Obrońcy: Jan Jasiński, Jan Tarnawski, Edmund Hardt, Maksymilian Węglowski, Henryk Podbiera. Pomocnicy: Stanisław Hrabik, Stanisław Jamka, Karol Uchacz. Napastnicy: Antoni Poznański, Stanisław Mielech, Tadeusz Tyrowicz, Wrócisław Smoleński, Jan Bednarski, Kazimierz Knapik. W zdecydowanej większości byli to piłkarze/żołnierze, którzy występowali/służyli wcześniej w lwowskich i krakowskich klubach/jednostkach. Prezesem mianowano chorążego Władysława Groele, wiceprezesem został podporucznik Zygmunt Wasserab, a kapitanem drużyny – sierżant Jan Bednarski.

Jedni piłkę kopali, drudzy kibicowali, oglądając zmagania kolegów. Popularność piłki nożnej wzrastała, mecze w 1917 roku potrafiło oglądać nawet ok. 5 tysięcy kibiców.

A pamiętajmy, że 18 grudnia 1921 roku w Budapeszcie piłkarska reprezentacja Polski rozegrała swój pierwszy oficjalny mecz. Choć Węgrzy byli wówczas potęgą, ambitni Polacy zagrali dobry mecz, przegrywając zaledwie 0:1.

Polski Komitet Olimpijski konsekwencją rozwoju kultury fizycznej


Ten sportowy duch przerodził się w niepodległej Polsce w zawiązywanie poważnych inicjatyw, o znaczeniu międzynarodowym. Do takiej można zaliczyć Polski Komitet Olimpijski, który założono 12 października 1919 roku w Krakowie. Prezesem został wybrany książę Stefan Lubomirski, a protektorat objął sam naczelnik państwa Józef Piłsudski.

Przepustka olimpijska dzięki takiej organizacji w kraju, to jedno. Zainteresowanie kulturą fizyczną w niepodległej Polsce rozrastało się błyskawicznie. Do futbolu oraz hippiki można było dopisywać co rusz kolejne zyskujące popularność konkurencje.

Piłka ręczna, nazywana szczypiorniakiem, zapasy (walki kogucie na jednej nodze), gimnastyka, łucznictwo, kolarstwo, boks, szermierka. A nawet rajdy piesze, brydż czy szachy.

Te ostatnie kochał marszałek Piłsudski. Dużo bardziej niż piłkę nożną, którą nie oszukujmy się, lubił oglądać głównie ze względu na rywalizację wojskowych drużyn. Piłsudski wielokrotnie przyznawał, że jego "studia szachowe" w ciągu dnia zajmują kilka godzin. Były najważniejszą częścią marszałkowej doby. Nawet na kartach pocztowych pojawiały się zdjęcia z Piłsudskim nad planszą. Marszałek był też honorowym patronem indywidualnych MP w szachach.

Powstanie PKOl pozwoliło w końcu zrealizować marzenia Polaków o zwycięstwach.

Wspomniane IO w Paryżu (1924) to też sukces Józefa Lange. Kolarza, który był żołnierzem 11. Pułku Ułanów, a kiedy wsiadł na rower, zdobył srebrny medal olimpijski w drużynie na 4000 metrów. Razem z Janem Łazarskim, Tomaszem Stankiewiczem i Franciszkiem Szymczykiem.
Przedwojenne spotkanie PKOl, którego członkami w większości byli oficerowie polskiego wojskaFot. Narodowe Archiwum Cyfrowe / Domena Publiczna

Klamrą historii jest pierwsze olimpijskie złoto dla Polski. Halina Konopacka w 1928 roku w Amsterdamie nie miała sobie równych w konkursie rzutu dyskiem. Pobijając przy tym rekord świata (39,62 metra). I choć było to dekadę po odzyskaniu niepodległości, Konopacka była przykładem krzewienia ducha kultury fizycznej w narodzie. Była mistrzynią Polski aż 27 razy, w różnych dyscyplinach. Grała z powodzeniem w tenisa, piłkę ręczną czy jeździła konno.

Przy tworzeniu tekstu korzystałem z działu "historia" stronie legia.com oraz artykułu "Pasje sportowe legionistów w okresie pierwszej wojny światowej i w dwudziestoleciu międzywojennym", autorstwa Tadeusza Wolszy.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut