Sytuacja w Kuźnicy coraz bardziej napięta. Kuriozalny komentarz rosyjskiego politologa

Adam Nowiński
Na granicy polsko-białoruskiej w rejonie przejścia granicznego w Kuźnicy sytuacja robi się coraz bardziej napięta. To tam w poniedziałek pojawiło się kolejnych kilkuset migrantów, których w to miejsce przyprowadziły siły reżimu Aleksandra Łukaszenki. Tymczasem w białoruskich mediach kryzys migracyjny na granicy jest coraz bardziej trywializowany.
Rosyjski politolog ocenił kryzys migracyjny na granicy z Białorusią. Fot. OKSANA MANCHUK/AFP/East News
"Po stronie białoruskiej w pobliżu przejścia granicznego w Bruzgach, cudzoziemcy tworzą od rana koczowisko - palą ogniska i rozstawiają namioty. Miejsce, gdzie do tej pory koczowali przy linii granicy, jest w tej chwili puste-służby białoruskie dostarczają tam wodę i drewno" – napisała na Twitterze chwilę po godzinie 14.00 polska Straż Graniczna. Z kolei Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że w rejonie przejścia granicznego w Kuźnicy pojawił się samochód dowodzenia białoruskiego wojska, z którego ma być koordynowana akcja służb na granicy.


"Przemieszczenie migrantów z prowizorycznego obozu na przejście graniczne w Kuźnicy to zaplanowana operacja białoruskich służb. Akcja kierowana jest najprawdopodobniej z wozu dowodzenia, który znajduje się na tyłach byłego obozowiska migrantów" – czytamy we wpisie MON.

Kuriozalny komentarz rosyjskiego politologa

Tymczasem w białoruskich mediach kryzys migracyjny na granicy z Polską jest coraz bardziej trywializowany. Widać to po wypowiedziach politologa Władimira Korniłowa, którego słowa cytuje w poniedziałek agencja informacyjna BelTA.

– Spójrzcie, jak wielki jest kryzys migracyjny przy Kanale La Manche między Francją a Wielką Brytanią. Wybaczcie, te 2-3 tys., nawet 4 tys., jak mówią uchodźcy to nic na tle tego, co dzieje się na wybrzeżu Albionu. Dziesiątki tysięcy dotarły tam w tym roku i to tylko oficjalne dane. W miniony czwartek ustanowiono absolutny rekord – odnotowywano tam napływ ponad 1,2 tys. uchodźców dziennie. Przyjmują, rejestrują, odsyłają kogoś z powrotem. Ale wszystko odbywa się za zgodą francuskich władz. Macron przymykał na to oko – stwierdził rosyjski politolog.

Korniłow przypomniał, że Wielka Brytania płaci francuskiej straży przybrzeżnej 54 mln funtów rocznie i nawiązał, że Białorusi też można płacić.
Czytaj także: "Brutalnie odpowiemy". Łukaszenka zapowiada reakcję Białorusi na sankcje UE

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut