Wypadki, hałas, niszczenie mienia. "Warszawka" przyjeżdża pod Tatry się wyszaleć, górale mają dość

Marcin Szkodziński
Samochody terenowe, quady, motocykle crossowe i pojazdy typu buggy to codzienny widok towarzyszący polanom, łąkom i leśnym drogom na Podhalu. Właściciele zniszczonych terenów mówią dość i domagają się od władz ukrócenia terenowych rajdów. – Tak się nie da żyć. Strach przejść się po własnym lesie, bo tak szaleją – mówi właściciel niszczonej leśnej parceli. Ruszyła zbiórka podpisów pod petycją do władz o zakaz poruszania się takimi pojazdami na terenie gminy Kościelisko przylegającej terenem do Zakopanego.
Górale mają dość turystów, którzy rozjeżdżają Podhale. Adam Wysocki/East News
– Od samego rana słyszę ryk silników, aż do późnych godzin nocnych – żali się kobieta, która mieszka na Wzgórzu Gubałowskim nieopodal Butorowego Wierchu. – Wieczorem to czasem strach wyjść z domu. Jeżdżą bardzo szybko i nie przejmują się, że niszczą czyjąś łąkę – dodaje.

Takich mieszkańców, którzy żyją w gospodarstwach rolnych oddalonych od centrum miasta lub wsi na Podhalu, jest wielu. Działki w większości są nieogrodzone, bo nie było wcześniej takiej potrzeby. Ilości pojazdów terenowych przybywa jednak z roku na rok, a zjawisko jazdy po nieswoim terenie stało się coraz bardziej dokuczliwe dla właścicieli nieruchomości.

Zamiast na wypoczynek przyjeżdżają szaleć w terenie

Rodzina z dziećmi, która przyjeżdża podziwiać piękno Tatr oraz poznać góralską kulturę i skosztować regionalnej kuchni, w ostatnich latach zaczyna przypominać bardziej mit, niż realny obraz turysty na Podhalu. Coraz częściej pojawiają się zorganizowane grupy osób, które pod Tatry przyjeżdżają się wyszaleć.


– Zakopane jest słynne już na cały kraj z zaniżania cen. Niektórzy nie myślą, żeby podnieść usługę i dać coś lepszego klientowi, tylko sprzedać taniej o 5 zł niż sąsiad. Finał tego jest taki, że za ceną idzie też typ klienta. Obserwujemy to od wielu lat, że im cena jest niższa, tym klient jest bardziej roszczeniowy i przyjeżdża szukać różnych wrażeń. To nie są miłośnicy gór czy sztuki, a klienci, którzy przyjeżdżają na imprezę, na wieczory kawalerskie, czy panieńskie, których jest w Zakopanem coraz więcej – mówi Łukasz Filipowicz z Ośrodka Fian w Zakopanem.

Coraz częściej na Podhale przyjeżdżają turyści ciągnąc za swoimi samochodami lawety z pojazdami terenowymi. Wynajmują pokoje poza ścisłym centrum, aby prosto spod domu spróbować terenowej jazdy.

– Zazwyczaj po sezonie widać kolumnę kilku aut ciągnących na przyczepach quady i motocykle crossowe – mówi mieszkaniec Witowa. To duże terenówki ciągnące przyczepy są na warszawskich rejestracjach lub innych dużych miast, a tego typu „wczasowiczów” jest coraz więcej – dodaje.

Zniszczone łąki, drogi i nieustanny hałas

Wszechobecne pojazdy terenowe oraz zniszczenia, które powodują swoją jazdą sprawiają, że górale ze łzami w oczach patrzą na łąki, które wyglądają jak pobojowisko. – Czy tak ciężko zrozumieć, że ta łąka do kogoś należy? Czy każda łąka i las musi mieć tabliczki, że jest to czyjaś własność? Czy każda działka musi mieć płot, żeby jej nie zniszczyli – pyta się góral załamując ręce.

Ślady zniszczonych traw na łąkach, gdzie wypasane są zwierzęta, a także rozjeżdżonych dróg, przez które ciężko przejść po opadach deszczu, to przykry standard terenów położonych nieopodal miejscowości turystycznych. Quady, buggy i motocykle crossowe można zobaczyć także podczas spacerów oznakowanym szlakiem PTTK na Butorowym Wierchu nieopodal Gubałówki. Maszyny rozwijające bardzo duże prędkości sprawiają, że piesi turyści muszą niemal uciekać na bok, aby nie zostać potrąconym.

Hałas, który towarzyszy terenowym eskapadom, uciążliwy jest nie tylko dla mieszkańców obrzeży miejscowości, ale także dla turystów, którzy wykupili sobie pobyt w miejscu reklamującym się jako agroturystyka, aby zaznać spokoju. – Już kilka razy goście skracali pobyty, bo mieli dość hałasów – żali się góralka wynajmująca pokoje. – Nawet stali klienci, którzy przyjeżdżali do mnie od lat, powiedzieli, że mają już tych wyścigów za oknem dość – dodaje.

Chcą zakazać jazdy quadami, buggy i motocyklami crossowymi

Ilość miłośników terenowej jazdy oraz arogancja, a czasem wręcz agresywne zachowanie kierowców, na które skarżą się właściciele działek przelała czarę goryczy. Postanowili zrobić z tym porządek i zbierają podpisy pod petycją do władz gminy, aby ukrócić rajdy.

"Kończy się w Tatrach możliwość wypoczynku. To, co sielskie, dzikie i tak zachwycające, obecnie jest niszczone przez quady oraz motocrossy. Turystyka tego rodzaju jest dochodowa jedynie dla właścicieli wspomnianych pojazdów, a gospodarzom pensjonatów zaczyna odbierać chleb. Ze względu na hałas i zanieczyszczenie, jakie występują tuż przy miejscach wypoczynku, goście już wielokrotnie opuszczali pensjonaty niebawem po przyjeździe. Nie ma już wytchnienia w Tatrach. Ratujmy to co najpiękniejsze i przywróćmy spokój naturze. Bez Państwa wsparcia nie jesteśmy nic w stanie wskórać, ponieważ władze są obojętne na prośby i skargi gospodarzy noclegów, a właściciele quadów z nich drwią i nie pojawiają się na negocjacjach" – czytamy w uzasadnieniu prośby o podpisanie petycji.

Wśród ludzi, którzy podpisali petycję, pojawiają się osoby niemal z całej Polski. Nie brakuje także mieszkańców Zakopanego, Kościeliska, Dzianisza i Witowa, których problem dotyka najbardziej.

Straż Gminna oraz Policja robią co mogą w tych sprawach, jednak teren, po którym poruszają się właściciele pojazdów terenowych, jest własnością prywatną i nie ma możliwości, aby na prywatnych posesjach pojawiały się patrole. Co jakiś czas dochodzi jednak do zatrzymania kierowców pojazdów terenowych, którzy nie stosują się do obowiązujących przepisów.

Coraz więcej wypadków

Szaleńcze wyprawy pojazdami terenowymi coraz częściej kończą się wypadkami. 11 listopada mężczyzna jadący motocyklem crossowym przez wieś nieopodal Zębu uderzył w pozostawioną na poboczu koparkę. Siła uderzenia była tak duża, że przednie koło znalazło się kilkadziesiąt metrów dalej niż motocykl.
(fot. Marcin Szkodziński)

Z kolei 8 listopada do zakopiańskiego szpitala trafiła kobieta ze złamaną szczęką po tym jak prowadząc quada uderzyła w tył poprzedzającego pojazdu terenowego.

Czy dojdzie do samosądów?

Mieszkańcy, którzy cierpią z powodu nieustannego hałasu, ponoszą także straty finansowe. Nie tylko na własny koszt utwardzają rozjeżdżone drogi i zasypują koleiny, które tworzą pojazdy jeżdżąc po łąkach, ale także tracą gości, którzy wynajmują u nich pokoje. Pobyty są skracane, a wystawiane opinie sprawiają, że mają coraz mniej zapytań od nowych gości.

– Czujemy się pozostawieni sami sobie. Nikt nie może nam pomóc w tej sprawie – żali się góralka.

Mimo iż górale chcą rozwiązać sprawę polubownie, to już kilka lat temu na obrzeżach Witowa rowerzyści znajdowali deski z gęsto nabitymi gwoździami, które miały podziurawić koła.

Rykoszetem dostaną właściciele firm eventowych

Na szaleńczych terenowych wyprawach turystów, którzy rozjeżdżają prywatne łąki, lasy i drogi, stracą także właściciele firm świadczące wycieczki z przewodnikiem.

– Nasze wyjazdy zawsze są zorganizowane. Jako pierwszy jedzie przewodnik, a za nim osoby, które wynajęły przejazd – mówi właściciel jednej z wypożyczalni pojazdów terenowych. Mówi także, że właściciele gruntów, po których odbywa się wycieczka, wyrazili zgodę na przejazd.