Środowisko onkologiczne reaguje na wyciek z "afery mailowej". Morawiecki dostał ostrą odpowiedź
- Nowy wątek w tzw. aferze mailowej to problemy w onkologii w Polsce. Premier Morawiecki w korespondencji do ministra zdrowia miał napisać, że "te środowiska są bardzo głośne"
- Prof. Wiesław Jędrzejczak w rozmowie z naTemat nie ukrywa, że sytuacja jest coraz gorsza, a chorzy onkologicznie muszą być testowani na obecność koronawirusa, co spowalnia proces przyjmowania do szpitala
- Krytycznie o działaniach rządu wypowiada się też prof. Jacek Jassem, który wskazuje na złe zarządzanie systemem
– Jest źle, coraz gorzej. Rząd przekonuje, że próbuje rozwiązać problem systemowy – mówi naTemat prof. Wiesław Jędrzejczak, hematolog z Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych CSK WUM.
Nasz rozmówca opowiada, jak sytuacja wygląda z jego perspektywy, czyli pracownika szpitala klinicznego. – Od lat nie możemy uzyskać kilku milionów złotych na to, żeby oddział onkologiczny zyskał elementarne warunki, by udzielać pomocy i kształcić studentów – dodaje.
Sprawa sytuacji w onkologii w Polsce wróciła w efekcie kolejnej odsłony tzw. afery mailowej. Do sieci tym razem wyciekły wiadomości, którymi podobno Mateusz Morawiecki wymieniał się z głównie z Adamem Niedzielskim. "Nie powinni już aż tak bardzo narzekać. Jednak te środowiska są bardzo głośne i nośne" – miał napisać premier na temat onkologii do ministra zdrowia.
Podejście rządu to jedno, a realnych problemów nie da się zamieść pod dywan. – Największa uczelnia medyczna w Polsce nie ma warunków do nauczania onkologii studentów medycyny. Cytując klasyka, czyli prof. Andrzeja Horbana: nóż się w kieszeni otwiera – tłumaczy nam prof. Jędrzejczak.
Prof. Jędrzejczak wskazuje, że w Radomiu oddział hematologiczny zamieniono na oddział covidowy. – W efekcie ci ludzie muszą szukać pomocy w Warszawie – zauważa. Kiedy pytam, jak wygląda sytuacja pacjentów onkologicznych, mój rozmówca nie ukrywa, że wiele zależy od szczęścia.Aktualnie pracujemy na zwolnionych obrotach, ponieważ rząd nie wprowadził żadnych ograniczeń covidowych. A to oznacza, że my musimy je wprowadzać na swoim terenie. Chorzy onkologicznie muszą być testowani na obecność koronawirusa, co spowalnia proces przyjmowania. To jest dodatkowa trudność.
– Parę rozwiązań systemowych jest dobrych, np. karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego (DiLO). Tyle że to jest rozwiązanie jeszcze poprzedniego rządu. Teraz głównie z niej korzystam, żeby przepchnąć pacjentów w kolejce i udzielić im pomocy. Dobrze, że utrzymano poprzedni mechanizm, żeby chory mógł zgłosić się do onkologa bez skierowania – przyznaje.
– Już widzimy skutki zaniedbań z zeszłego roku. To nie jest nowe zjawisko, a teraz mamy powtórkę z rozrywki. Mieli rok, żeby lepiej to przygotować. Problemem jest niewydolność systemu, nie ma przygotowanych rezerw dla chorych na COVID-19. To rzutuje na całą ochronę zdrowia, choćby przekładanie zabiegów – podkreśla prof. JędrzejczakNikt nie przychodzi i nie pyta co zrobić, by chorym było lepiej. To ja jestem petentem w tej sytuacji. Nie mam w tym osobistego interesu, ale to ja patrzę w oczy pacjentom i usiłuję im jakoś pomóc.
Prof. Jassem: To co mówi rząd, rozmija się z rzeczywistością
– Fakty są takie, że wyniki leczenia onkologicznego w Polsce są wyraźnie gorsze niż średnia w UE. Nakłady są jedne z najmniejszych, a ochrona zdrowia jest źle zorganizowana. System jest źle zarządzany, mniejszy jest dostęp do nowych technologii, a pieniądze są wydawane nieracjonalnie. Tego typu wypowiedzi są więc nadmiernie optymistyczne – mówi nam prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Lekarz w rozmowie z naTemat wyjaśnia, że co prawda nakłady na ochronę zdrowia, w tym na onkologię, cały czas rosną. Nie przekłada się to jednak od razu na widoczne zmiany. – Zwiększanie nakładów na onkologię jest potrzebne, ale ewentualne efekty będą widoczne dopiero za kilka lat. Mówimy bowiem o przewlekłych chorobach. Poza tym muszą temu towarzyszyć głębsze zmiany o charakterze strategicznym – wylicza.
Prof. Jassem nie ma wątpliwości, że "to co mówi rząd, rozmija się z rzeczywistością". – Mówi się, że w czasie pandemii onkologia jest chroniona, czyli np. nie przekształca się szpitali i oddziałów onkologicznych w oddziały covidowe. Ale przecież żeby chory trafił na onkologię musi go przyjąć lekarz pierwszego kontaktu i specjalista, bo trzeba wykonać badania aby rozpoznać nowotwór – opowiada.Słynna Krajowa Sieć Onkologiczna jest kompletnym nieporozumieniem. To pozorowane, oparte na centralnym zarządzaniu, biurokratyczne przedsięwzięcie, żeby pokazać, że coś się robi. Jest wiele rzeczy, których nie da się załatwić w sposób administracyjny. Na przykład to, że refundację za świadczenia onkologiczne mają otrzymać tylko te ośrodki, które będą w "sieci". To jest nierealne, bo obejmie ona tylko część chorych. Pytanie co z pacjentami, którzy znajdą się poza tym systemem.
Na koniec specjalista zauważa, że w 2020 r. rejestrowano mniej osób chorych na nowotwory, ale to nie dlatego, że ich było mniej, ale dlatego, że po prostu nie trafili do systemu. – W tym roku widzieliśmy odbicie. Pojawiła się fala chorych, ale oni byli znacznie bardziej zaawansowani. W związku z tym straty będą ogromne – ostrzega profesor.Jeśli cały system jest przestawiony na tory covidowe, pacjent ma znacznie utrudniony dostęp do leczenia. W zeszłym roku mieliśmy kilkadziesiąt tysięcy nadmiarowych zgonów. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że były w tym także zgony nowotworowe.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut