Środowisko onkologiczne reaguje na wyciek z "afery mailowej". Morawiecki dostał ostrą odpowiedź

Łukasz Grzegorczyk
W kolejnej odsłonie tzw. afery mailowej wyszło, jak rząd PiS traktuje problemy w onkologii. Minister zdrowia w ujawnionych wiadomościach miał zapewniać premiera o tym, że realna pomoc już działa. Z kolei szef rządu skwitował, że chorzy "nie powinni już aż tak bardzo narzekać". O reakcję Mateusza Morawieckiego zapytaliśmy lekarzy, którzy na co dzień widzą, jak pacjenci zderzają się z niewydolnym systemem.
Lekarze reagują na słowa Mateusza Morawieckiego o sytuacji w onkologii. Fot. Mateusz Grochocki/East News

– Jest źle, coraz gorzej. Rząd przekonuje, że próbuje rozwiązać problem systemowy – mówi naTemat prof. Wiesław Jędrzejczak, hematolog z Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych CSK WUM.


Nasz rozmówca opowiada, jak sytuacja wygląda z jego perspektywy, czyli pracownika szpitala klinicznego. – Od lat nie możemy uzyskać kilku milionów złotych na to, żeby oddział onkologiczny zyskał elementarne warunki, by udzielać pomocy i kształcić studentów – dodaje.

Sprawa sytuacji w onkologii w Polsce wróciła w efekcie kolejnej odsłony tzw. afery mailowej. Do sieci tym razem wyciekły wiadomości, którymi podobno Mateusz Morawiecki wymieniał się z głównie z Adamem Niedzielskim. "Nie powinni już aż tak bardzo narzekać. Jednak te środowiska są bardzo głośne i nośne" – miał napisać premier na temat onkologii do ministra zdrowia.
Podejście rządu to jedno, a realnych problemów nie da się zamieść pod dywan. – Największa uczelnia medyczna w Polsce nie ma warunków do nauczania onkologii studentów medycyny. Cytując klasyka, czyli prof. Andrzeja Horbana: nóż się w kieszeni otwiera – tłumaczy nam prof. Jędrzejczak.
Prof. Wiesław Jędrzejczak

Aktualnie pracujemy na zwolnionych obrotach, ponieważ rząd nie wprowadził żadnych ograniczeń covidowych. A to oznacza, że my musimy je wprowadzać na swoim terenie. Chorzy onkologicznie muszą być testowani na obecność koronawirusa, co spowalnia proces przyjmowania. To jest dodatkowa trudność.

Prof. Jędrzejczak wskazuje, że w Radomiu oddział hematologiczny zamieniono na oddział covidowy. – W efekcie ci ludzie muszą szukać pomocy w Warszawie – zauważa. Kiedy pytam, jak wygląda sytuacja pacjentów onkologicznych, mój rozmówca nie ukrywa, że wiele zależy od szczęścia.

– Parę rozwiązań systemowych jest dobrych, np. karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego (DiLO). Tyle że to jest rozwiązanie jeszcze poprzedniego rządu. Teraz głównie z niej korzystam, żeby przepchnąć pacjentów w kolejce i udzielić im pomocy. Dobrze, że utrzymano poprzedni mechanizm, żeby chory mógł zgłosić się do onkologa bez skierowania – przyznaje.
Prof. Wiesław Jędrzejczak

Nikt nie przychodzi i nie pyta co zrobić, by chorym było lepiej. To ja jestem petentem w tej sytuacji. Nie mam w tym osobistego interesu, ale to ja patrzę w oczy pacjentom i usiłuję im jakoś pomóc.

– Już widzimy skutki zaniedbań z zeszłego roku. To nie jest nowe zjawisko, a teraz mamy powtórkę z rozrywki. Mieli rok, żeby lepiej to przygotować. Problemem jest niewydolność systemu, nie ma przygotowanych rezerw dla chorych na COVID-19. To rzutuje na całą ochronę zdrowia, choćby przekładanie zabiegów – podkreśla prof. Jędrzejczak

Prof. Jassem: To co mówi rząd, rozmija się z rzeczywistością


– Fakty są takie, że wyniki leczenia onkologicznego w Polsce są wyraźnie gorsze niż średnia w UE. Nakłady są jedne z najmniejszych, a ochrona zdrowia jest źle zorganizowana. System jest źle zarządzany, mniejszy jest dostęp do nowych technologii, a pieniądze są wydawane nieracjonalnie. Tego typu wypowiedzi są więc nadmiernie optymistyczne – mówi nam prof. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Lekarz w rozmowie z naTemat wyjaśnia, że co prawda nakłady na ochronę zdrowia, w tym na onkologię, cały czas rosną. Nie przekłada się to jednak od razu na widoczne zmiany. – Zwiększanie nakładów na onkologię jest potrzebne, ale ewentualne efekty będą widoczne dopiero za kilka lat. Mówimy bowiem o przewlekłych chorobach. Poza tym muszą temu towarzyszyć głębsze zmiany o charakterze strategicznym – wylicza.
Prof. Jacek Jassem

Słynna Krajowa Sieć Onkologiczna jest kompletnym nieporozumieniem. To pozorowane, oparte na centralnym zarządzaniu, biurokratyczne przedsięwzięcie, żeby pokazać, że coś się robi. Jest wiele rzeczy, których nie da się załatwić w sposób administracyjny. Na przykład to, że refundację za świadczenia onkologiczne mają otrzymać tylko te ośrodki, które będą w "sieci". To jest nierealne, bo obejmie ona tylko część chorych. Pytanie co z pacjentami, którzy znajdą się poza tym systemem.

Prof. Jassem nie ma wątpliwości, że "to co mówi rząd, rozmija się z rzeczywistością". – Mówi się, że w czasie pandemii onkologia jest chroniona, czyli np. nie przekształca się szpitali i oddziałów onkologicznych w oddziały covidowe. Ale przecież żeby chory trafił na onkologię musi go przyjąć lekarz pierwszego kontaktu i specjalista, bo trzeba wykonać badania aby rozpoznać nowotwór – opowiada.
Prof. Jacek Jassem

Jeśli cały system jest przestawiony na tory covidowe, pacjent ma znacznie utrudniony dostęp do leczenia. W zeszłym roku mieliśmy kilkadziesiąt tysięcy nadmiarowych zgonów. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że były w tym także zgony nowotworowe.

Na koniec specjalista zauważa, że w 2020 r. rejestrowano mniej osób chorych na nowotwory, ale to nie dlatego, że ich było mniej, ale dlatego, że po prostu nie trafili do systemu. – W tym roku widzieliśmy odbicie. Pojawiła się fala chorych, ale oni byli znacznie bardziej zaawansowani. W związku z tym straty będą ogromne – ostrzega profesor.
Czytaj także: Tyle osób może umrzeć na raka przez pandemię. Lekarz mówi, jak Polacy "przegapiają" nowotwór

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut