Jako dziecko zakaził się polio. Od 70 lat żyje w żelaznym płucu

Zuzanna Tomaszewicz
– Nigdy się nie poddałem i nigdy nie zamierzam tego zrobić – niczym mantrę powtarza Paul Alexander, który od 70 lat żyje w "żelaznym płucu". Jako pięciolatek zakaził się polio i odtąd cały czas walczy, udowadniając, że mimo paraliżu życie płynie dalej i trzeba czerpać z niego jak najwięcej.
Żelazne płuco podtrzymuje przy życiu 75-letniego Paula Alexandra, który w wieku 5 lat zakaził się wirusem polio. Fot. Youtube / The Dallas Morning News

Czym jest polio?

Istniała nadzieja, że dzięki szczepionkom uda się całkowicie uporać z polio. Choć od 1988 roku liczba przypadków wysoce zakaźnej choroby wirusowej spadła o 99 proc, to zdarza się (co prawda rzadko), że o wirusie z powrotem słyszymy w radiu lub w wieczornych wiadomościach. Czemu zatem – nawet dzisiaj – ten wirus wywołuje u ludzi niepokój?


Wirus polio znany jest od czasów starożytnych, jednak dopiero w XVIII wieku udokumentowano pierwszy przypadek kliniczny, którego objawem było osłabienie kończyn dolnych. W kolejnym wieku przypadłości wywołanej przez wirusa nadano nazwę choroby Heinego-Medina (na cześć lekarzy, którzy podjęli badania nad nią).

Wraz z rosnącą wiedzą powoli zaczęła powiększać się także liczba osób zakażonych trzema szczepami poliomyelitis, które w 1948 roku wyizolował szanowany w medycznym środowisku wirusolog Jason Salk. Później lekarz zapisał się w historii jako wynalazca szczepionki na polio, mając już na koncie tytuł twórcy szczepionki na grypę, Warto dodać, że w połowie tego samego wieku liczba ognisk polio osiągnęła w USA swoje apogeum. Koniec epidemii ogłoszono w 1979 roku.

Jakie są objawy polio?

Według WHO, na zakażenia narażone są zwłaszcza dzieci poniżej piątego roku życia. Wirus przenosi się w zatrważającym tempie głównie z człowieka na człowieka, rozmnażając się w jelitach nosiciela, a następnie doprowadzając do zajęcia ośrodka układu nerwowego, co niekiedy kończy się efektem domina.

W wielu przypadkach polio nie wywołuje żadnych objawów, a jeśli już się one pojawiają, to są nimi przeważnie gorączka i ból kończyn. Przyjmując najgorszy z możliwych scenariuszy, wirus może spowodować trwały paraliż nóg i doprowadzić do śmierci pacjenta, jeśli jego mięśnie oddechowe również zostaną sparaliżowane.

Życie w "żelaznym płucu"

Był rok 1952. Zajęcia w teksańskich szkołach dobiegły końca, a dzieci chciały nacieszyć się latem, ale znów nie mogły. Wtedy Stany Zjednoczone i Europę – zresztą jak co roku – nawiedziła epidemia polio.

Wcześniej największa panika miała miejsce w 1916 roku. Początkowo o roznoszenie zarazy podejrzewano komary, co skończyło się nawet rozpylaniem w powietrzu specjalnych preparatów do ich zabijania. Kolejnym wrogiem okrzyknięto zwierzęta domowe. Zgodnie z ustaleniami "The New York Times", w tamtym czasie zabito ponad 70 tys. kotów i około 8 tys. psów.

Paul Alexander miał 5 lat, gdy w trakcie zabawy na podwórku poczuł się źle. Zaczęło się od niewinnego bólu głowy, któremu towarzyszył dyskomfort wokół szyi. Wystarczyło, że mama przyłożyła mu do czoła dłoń, aby stwierdzić, że syn gorączkuje i wymaga hospitalizacji.

Jak opisywał "The Guardian", niestety lekarz rodzinny nie zgodził się na pobyt Paula w szpitalu. Nie dlatego, że bagatelizował jego złe samopoczucie. W placówce brakowało po prostu łóżek, gdyż wszystkie były pozajmowane przez dzieci, u których wykryto polio.

Zaniepokojona rodzina z dnia na dzień musiała patrzeć, jak Paul marnieje w oczach. W ciągu niecałego tygodnia dziecko straciło zdolność mówienia i przestało normalnie oddychać. W końcu matka na własnych rękach zaniosła nieprzytomnego syna do szpitala, błagając o pomoc.

Następnego dnia chłopiec obudził się w metalowej kapsule. Próbowano go potem przyzwyczajać do funkcjonowania bez "respiratora", jednak chłopiec dusił się, a jego twarz nachodziła sinym kolorem. Odtąd Paul Alexander żyje dzięki "żelaznemu płucu".

Żelazne płuco wynaleźli w 1928 roku Phillip Drinker i Louis Shaw z Uniwersytetu Harvarda. Urządzenie służy do tymczasowego lub trwałego wspomagania oddychania u osób z paraliżem mięśni oddechowych. Metalowa maszyna jest szczelnie zamknięta (posiada wyłącznie otwór na głowę) i ma generować podciśnienie w klatce piersiowej pacjenta.

Jeden z niewielu

Nikt nie spodziewał się, że Paul Alexander przeżyje przez 7 dekad w żelaznym płucu. 75-latek jest jedną z dwóch osób w Stanach Zjednoczonych, której życie podtrzymywane jest dzięki aparaturze wynalezionej dla osób z polio.

Oglądając nagrania, widzimy, że mężczyzna przez tyle lat nie stracił ani odrobiny poczucia humoru. Śmieje się, w jego oczach widać czystą radość. W 2020 roku Alexander wydał własną książkę, w której opowiedział o swojej historii od początku do końca. Jak zdołał to zrobić, skoro ma sparaliżowane ciało?

Napisanie "Three Minutes for a Dog: My Life in an Iron Lung" zajęło mu pięć lat – pisał ją, trzymając w ustach patyk z przymocowanym na końcu długopisem, którym następnie uderzał w litery na klawiaturze. – Chciałem osiągać rzeczy, o których mówiono mi, że nie osiągnę – wyznał w rozmowie z youtuberem Mitchem Summersem, podkreślając, że nie zamierza się poddawać. Żyje samotnie, ale zawsze może liczyć na pomoc opiekunki. Nie traci pogody ducha i zwiedza świat, póki tylko może.
Paul Alexander dla "The Guardian"

Moja historia to przykład tego, dlaczego przeszłość, a nawet i niepełnosprawność nie powinny definiować twojej przyszłości. Bez względu na to, skąd pochodzisz, (…), jakie wyzwania stoją ci na drodze. Naprawdę możesz wszystko.

Czytaj także: Trzech identycznych mężczyzn poznało się przez przypadek. Okazali się ofiarami eksperymentu

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut