"Mesjasz" uratował Milan. Bezcenne zwycięstwo w Madrycie, spacerek Liverpoolu
Kibice AC Milan przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów w środowy wieczór. Przez 87. minut meczu w Madrycie wydawało się, że wicemistrzowie Italii odpadną z Ligi Mistrzów. Gola na wagę zwycięstwa 1:0 (0:0) z Atletico dał jednak Junior Messias. Włosi wrócili do gry, a takową bawi się Liverpool - z kompletem punktów.
Kiedy jednak przychodzi do grania meczu o dużą stawkę, drużyny skupiają się przede wszystkim na ryglowaniu dostępu do własnej bramki. Do tego sporo ostrej gry i walki w środkowej strefie. I tak można scharakteryzować pierwsze 45. minut. Goście próbowali szukać swoich szans pod bramką rywala, ale brakowało pomysłu na coś więcej, niż 0:0 - bardziej cieszące gospodarzy.
Wątek z Francuzem przeniósł się też na drugiej 45. minut. Kopali się wzajemnie, raz jedni, raz drudzy. Ale presji na Giroud nie brakowało, który ostatecznie w 66. minucie złapał się za udo, zgłaszając kontuzję. A na boisku pojawiła się "deska ratunku" gości, Zlatan Ibrahimović.
Szwed nie okazał się jednak zbawcom Milan. Na tego spokojnie jeszcze przed meczem nadawał się Junior Messias, ze względów oczywistych. Brazylijczyk wszedł jednak na boisko w 65. minucie i bezcenne zwycięstwo swojej drużynie.
Atletico jest sobie same winne. Mieli u siebie szanse wyeliminować Milan, ale zagrali zbyt zachowawczo. Ruszając na dobre do ofensywy dopiero po... trafieniu Messiasa w 87. minucie spotkania. To może się zemścić w ostatecznym rozrachunku.
Atletico Madryt - AC Milan 0:1 (0:0)
Bramka: Junior Messias (87)
W meczu Liverpoolu z Porto widać było, że gospodarze mają spory komfort posiadania w tej grupie. Zarówno punktów, jak i potencjału sportowego. Choć goście próbowali wykreować coś, co dałoby coś więcej, niż dobre wrażenie, Anglicy z minuty na minutę coraz bardziej dochodzili do głosu.
Jeszcze w pierwszej części z boiskiem musiał pożegnać się najbardziej doświadczony z obrońców Porto, Pepe. Kontuzja tego piłkarza nieco rozchwiała układem defensywnym drużyny trenera Sergio Conceicao.
Swój mecz rozgrywał za to Thiago Alcantara. Jeszcze w pierwszej części popisał się genialną asystą do Sadio Mane. Senegalczyk gola w 37. minucie strzelił, ale po weryfikacji VAR, odgwizdano jednak spalonego. Nie był to jednak problem dla Thiago, który na początku drugiej części gry wziął sprawy w... swoje nogi. Popisując się przepięknym golem dla gospodarzy.
Liverpool z kompletem zwycięstw (15 punktów), może spoglądać na resztę stawki przed ostatnią kolejką z góry. Porto, Milan i Atletico - będą grać na noże.
Liverpool FC - FC Porto 2:0 (0:0)
Bramki: Thiago Alcantara (52), Mohamed Salah (70).
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut