Będzie kolejne zawiadomienie ws. Mejzy. Miał dopuścić się fałszerstwa podpisów

Alan Wysocki
Łukasz Mejza miał sfałszować podpisy pod listami komitetu Polska Fair Play. Robert Gwiazdowski opowiedział o kulisach nieudanej kampanii do Parlamentu Europejskiego. Chwilę później zareagowali posłowie Nowej Lewicy, składając drugie już zawiadomienie do prokuratury.
Jest zawiadomienie do prokuratury ws. Łukasza Mejzy. Fot. Piotr Jedzura / East News
Gwiazdowski przypomniał, że Mejza współpracował z jego ugrupowaniem, Polska Fair Play w 2019 roku. Ruch polityczny próbował wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jednak nie uzbierali odpowiedniej liczby podpisów do walki o głosy w całym kraju. Ostatecznie wystawili listy w 6 z 13 okręgów wyborczych, skazując się na porażkę.

Łukasz Mejza sfałszował podpisy poparcia dla Polski Fair Play?

Tuż po kampanii Gwiazdowski wycofał się z działalności politycznej. Mejza zaś wszedł do Sejmu, zastepując zmarłą posłankę, Jolantę Fedak. Po wejściu do koalicji rządowej prędko objął stanowisko wiceministra sportu i turystyki.
Po licznych doniesień na temat nieetycznej działalności polityka, głos w sprawie zabrał dawny lider Polski Fair Play. Gwiazdowski opublikował komunikat, w którym oskarżył Mejzę o fałszowanie podpisów.


"Osobiście coś mu (Mejzie – red.) jednak zawdzięczam. Sfałszowane podpisy poparcia w okręgach, w których to on je zbierał uniemożliwiły nam zarejestrowanie list wyborczych w całym kraju, dzięki czemu dość łatwo i szybko mogłem wyjść z tego, w co nieopatrznie wdepnąłem" – czytamy.

Według ekonomisty Mejza nie otrzymał dymisji, ponieważ jego działaniami kierowały służby specjalne. Na niepokojące doniesienia zareagowali posłowie Nowej Lewicy. Maciej Kopiec i Anita Kucharska-Dziedzic złożyli kolejne zawiadomienie do prokuratury. Tym razem podejrzewają Mejzę o przestępstwo wyborcze.
O sprawie zawiadomiono także Państwową Komisję Wyborczą. Kopiec przypomniał, że prokuratura wciąż nie zajęła się dotychczasowymi doniesieniami o polityku Partii Republikańskiej.

"To plucie w twarz poszkodowanym rodzinom, które wypowiadały się w mediach, to plucie twarz ludziom umierającym, śmiertelnie chorym oraz wszystkim Obywatelom" – komentował. Co ciekawe, śledczy zaczęli działać, jednak nie w sprawie Mejzy, a jego wspólnika. Daniel S. miał pożyczyć w listopadzie 2017 roku 420 tysięcy złotych od Adriana W. Środki miał przeznaczyć na kierowaną przez siebie spółkę deweloperską, "Przedsiębiorstwo Budownictwa Społecznego". Kwota miała jednak zostać przywłaszczona przez oskarżonego. Zatrzymany wraz z Mejzą prowadził założoną w 2020 roku spółkę Vinci Sport.

Przypomnijmy, że Wirtualna Polska opublikowała artykuł, w którym zarzucono wiceministrowi czerpanie korzyści finansowych z prowadzenia niesprawdzonych terapii na choroby nieuleczalne. Za jeden zabieg spółka Vinci NeoClinic miała brać przynajmniej 80 tysięcy dolarów.

Antybohater publikacji zapowiedział podjęcie kroków prawnych przeciwko dziennikarzom serwisu. Zapewnił także, że nigdy nie wyłudzał pieniędzy od ciężko chorych pacjentów. Według parlamentarzysty, celem działań jest złamanie go, by złożył mandat, umożliwiając opozycji osłabienie Prawa i Sprawiedliwości.
Czytaj także: Kolejne kontrowersje wokół Łukasza Mejzy. Jego wspólnik miał przywłaszczyć ponad 400 tys. zł

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut