Majcherek: Są poglądy, które nie mogą być traktowane jako równoprawne w dyskursie publicznym
Wiele lat temu Andrzej Mleczko opublikował rysunek, na którym widać reportera przechodzącego w raju z mikrofonem od Boga Ojca do węża owiniętego wokół drzewa i anonsującego: „a teraz wysłuchamy racji drugiej strony”.
Czytaj także: Prof. Majcherek: Wyborcy PiS mogą najwięcej stracić na wyprowadzeniu Polski z UE
Pandemia koronawirusa ujawniła zaskakująco rozległy zasięg wpływów antyszczepionkowców, także w środowiskach politycznych i dziennikarskich, a zwłaszcza celebryckich, oraz wielorakość teorii spiskowych wygenerowanych wokół samego wirusa i antywirusowych strategii – od zaprzeczania jego istnieniu, przez kwestionowanie sensu noszenia maseczek, a kończąc na negowaniu skuteczności i celowości szczepień lub wręcz przedstawianiu ich jako niebezpiecznych dla zdrowia i życia.
Większość redakcji i dziennikarzy zachowała się przytomnie i odpowiedzialnie, ignorując lub wyśmiewając negacjonistów, antymaseczkowców i antyszczepionkowców.
Przeciwnie niż rządzący politycy, wyraźnie unikający drażnienia tych środowisk. Ale także pojedynczy pracownicy mediów życzliwie lub wręcz aprobatywnie odnieśli się do nich. Teraz mają pretensje, że są za to potępiani czy choćby tylko krytykowani.
Część środowiska dziennikarskiego, odległa od antyszczepionkowców, kwestionuje prawo i sens ich potępiania, także w osobach pracowników mediów. "Mają prawo do swoich poglądów oraz prezentowania różnych punktów widzenia" – tak streścić można stanowiska ich obrońców, niepodzielających bynajmniej tych poglądów i punktów wiedzenia.
Czyżby? Czy każdy, najbardziej absurdalny i niebezpieczny pogląd ma prawo do manifestowania i upowszechniania go? Zwłaszcza przez dziennikarzy, dysponujących instrumentami szerokiego oddziaływania na opinię publiczną?
Od kilku lat media i redakcje mają też problem z udzielaniem głosu przedstawicielom skrajnych, antydemokratycznych, autorytarnych środowisk politycznych. W Polsce nabrzmiał on, odkąd zdobyli oni władzę.
Czytaj także: Majcherek: Szef kancelarii premiera kieruje się dewizą Waffen SS. Czy potrzeba jakichś komentarzy?
Niektórzy dziennikarze niezależnych mediów uparcie hołdują naiwnie, symetrystycznie rozumianej zasadzie bezstronności i zapraszają do radiowych czy telewizyjnych audycji funkcjonariuszy autorytarnej władzy jako rozmówców traktowanych ex aequo z przedstawicielami demokratycznych partii i niezależnych organizacji społecznych.
Autorytarna, ksenofobiczna, antyeuropejska, homofobiczna, antydemokratyczna demagogia wygłaszana jest w takich audycjach w formie partyjnych przekazów dnia jako pełnoprawny głos w publicznej debacie, degenerując ją.
Są poglądy i przesądy, które nie mogą być traktowane jako równoprawne w dyskursie publicznym i dopuszczane do niego na równi z innymi. Zgodnie z typową dla demagogów operacją odwracania znaczeń, nazywane to jest cenzurą, tłumieniem wolności słowa, niszczeniem debaty publicznej, zakłamywaniem rzeczywistości.
Nie należy ulegać takiej presji i szantażowi. Aprobata nieskrępowanej prezentacji „różnych punktów widzenia” oznacza, że i ten forsowany przez media narodowe oraz wyrażany przez propagandowy aparat PiS jest równoprawny, a jego propagatorzy są dziennikarzami jak inni. Nie są.