Kontrola rejestru aborcji w Szpitalu Bielańskim. "Wojna z kobietami i lekarzami"

Maja Mikołajczyk
Na 20 grudnia w Szpitalu Bielańskim zapowiedziana jest kontrola rejestru aborcji oraz liczby ciąż obumarłych. – To jest już wojna nie tylko z kobietami, ale też z lekarzami, którzy pomagają kobietom – ocenia prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Kontrola w warszawskim Szpitalu Bielańskim. Konsultantka sprawdzi rejestr aborcji i liczbę ciąż obumarłych. Fot. Adam Burakowski/ REPORTER

Warszawa: Kontrola w Szpitalu Bielańskim

"Wysokim Obcasom" udało się dotrzeć do treści pisma, które zostało wysłane do szpitala w poniedziałek 6 grudnia. Mazowiecka konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa prof. Bronisława Pietrzak informuje w nim o planowanej na 20 grudnia kontroli.


Konsultantka prosi w piśmie o przygotowanie rejestru zabiegów ginekologicznych, rejestru odmów oraz "historii chorób dotyczących przerwań ciąży". Dodatkowo prof. Pietrzak poinformowała, że potrzebuje również "danych dotyczących porodów ciąż donoszonych i przedwczesnych oraz liczbę ciąż obumarłych donoszonych, przedwczesnych i w poronieniach".

Dane, o które prosi wojewódzka konsultantka, mają obejmować okres od czerwca do dnia kontroli. Dziennikarki z "WO" zadzwoniły do prof. Pietrzak z pytaniem o powód kontroli, jednak po podaniu nazwy medium odmówiła dalszej rozmowy.

Lekarze ze Szpitala Bielańskiego: Nie mieliśmy żadnych skarg

Lekarze ze Szpitala Bielańskiego nie wiedzą, dlaczego w placówce ma się odbyć kontrola. – (...) Nie mieliśmy żadnych skarg od pacjentek, żadnych problemów. Pacjentki wychodzą od nas zadowolone, zawsze stawiamy je na pierwszym miejscu, ich zdrowie i życie – przekazał "WO" prof. Łukasz Wicherek, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego.

– Od lat jesteśmy na pierwszej linii pomocy kobietom, nie ukrywamy tego. Pracujemy dobrze, nasze postępowanie opiera się na wiedzy medycznej. Wszyscy mamy uprawnienia i wiedzę do tego, by podejmować najlepsze dla pacjentek decyzje i działania – dodaje.

Zdaniem lekarza kontrola utrudni pracę lekarzy. Zapewnia jednak, że personel jej się nie obawia. – Ale nie boimy się jej, nie mamy nic do ukrycia, działamy w imię dobra pacjentek, zgodnie z prawem i wiedzą medyczną – stwierdza.

Federa: To ma zadziałać jak straszak

Działaczki z Federy, czyli Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny uważają, że to właśnie profesjonalna pomoc medyczna kobietom jest powodem kontroli Szpitala Bielańskiego.

– Jest tyle szpitali, które łamią prawa kobiet. W Pszczynie zmarła pacjentka, której nie udzielono pomocy, w Białymstoku odesłano pacjentkę z dwiema opiniami psychiatrów do domu, w Rzeszowie od wielu lat nie są wykonywane legalne aborcje, bo szpitale bezprawnie powołują się na klauzule sumienia – wylicza Kamila Ferenc, prawniczka Federy.

– I co? Nikt tam kontroli nie wszczyna. Odbędzie się ona natomiast w szpitalu, który od lat uchodzi za ten, który na pierwszym miejscu stawia prawa pacjentek i ich dobro – dodaje.

Ferenc ocenia, że kontrola ma być formą nacisku na lekarzy wykonujących aborcję. – To ma zadziałać jak straszak: popatrzcie, wypowiadacie się za aborcją, za kobietami, to was skontrolujemy. Jak nie znajdziemy aborcji, to znajdziemy cokolwiek innego – powiedziała prawniczka.

Działaczka Federy nie ma wątpliwości, czym motywowana jest zapowiedziana akcja w Szpitalu Bielański. – To jest kontrola z pobudek politycznych, zlecana i wykonywana przez osoby powołane przez urzędników i polityków. To jest już wojna nie tylko z kobietami, ale też z lekarzami, którzy pomagają kobietom – stwierdziła.

Przypomnijmy, że ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Bielańskim przez wiele lat był prof. Romuald Dębski. Lekarz nie uważał aborcji za dobre rozwiązanie (w wywiadzie udzielonym "GW" nazwał ją wręcz "obrzydliwą"), jednak na pierwszym miejscu stawiał zdrowie i życie pacjentek, za co został znienawidzony przez część prawicy.

Może Cię zainteresować również:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut