Ostra wymiana zdań po "Wiadomościach" w TVP. Poszło o Mejzę i działkę Morawieckiej

Agata Sucharska
W ostatnim "Gościu Wiadomości" na TVP Info doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy prowadzącym Michałem Adamczykiem a Łukaszem Kohutem, europosłem z Nowej Lewicy. Spięcie dotyczyło afery wokół wiceministra Łukasza Mejzy oraz sprzedaży działki przez żonę premiera Morawieckiego, które zadaniem Kohuta były przemilczane przez TVP.
Spięcie w "Gościu Wiadomości" TVP. Poszło o aferę ws. działki Morawieckiej. Fot. screen "Gość Wiadomości" / TVP


Spięcie w TVP Info. Poszło o żonę Morawieckiego

Tematem ostatniej dyskusji w "Gościu Wiadomości" miała być afera w sprawie handlu wpływami i innych nieuczciwych praktyk, których mieli dopuszczać się politycy, sędziowie oraz urzędnicy Unii Europejskiej. Michał Adamczyk pytał o zdanie w tej sprawie europosłów: Łukasza Kohuta z Nowej Lewicy oraz Patryka Jakiego z Solidarnej Polski. Ale takiej odpowiedzi ze strony polityka Lewicy się chyba nie spodziewał.


– Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że te echa, o których państwo mówią, wybrzmiewają przede wszystkim w telewizji publicznej. Szkoda, że nie wybrzmiewają afery pana Mejzy i afera związana z działką żony pana premiera – zabrał głos pierwszy z polityków.

To wyraźnie zirytowało prowadzącego, który powiedział Kohutowi, aby "nie instruował, czym powinna zajmować się telewizja publiczna".

– Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i jest gigantyczna afera na szczycie unijnej władzy. Uwaga, to nie jakaś telewizja czy media w Polsce ją ujawniły, tylko francuskie media. Dotyczy partii, której przewodniczącym jest Donald Tusk, czyli największej partii w Parlamencie Europejskim – dodał Adamczyk.

– Bardzo się cieszę, że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, bo moje pokolenie o tym marzyło. (...) Jeżeli chodzi o tę aferę, to pan, który był członkiem trybunału obrachunkowego, został ukarany i stracił część emerytury. To ważna afera, ale mamy przed nami wiele innych różnych afer, o których państwo niestety milczycie – nie dawał za wygraną europoseł.

Tym razem Adamczyk postanowił odnieść się do zarzutów. – To nie jest tak, że milczymy. Gdyby oglądał pan programy telewizji publicznej, to zobaczyłby pan, że na te tematy również jest mowa. Gościmy europosłów, więc rozmawiamy o tym, co dzieje się na szczytach unijnej władzy – stwierdził dziennikarz.

Sprawa działki Iwony Morawieckiej

Przypomnijmy, że TVN24 dotarło do aktu notarialnego z 20 sierpnia 2021, w którym zapisano, że działki o powierzchniach 14,8 i 0,19 hektara zostały sprzedane za 14,9 mln złotych, czyli kwotę dwadzieścia razy przewyższającą cenę zakupu nieruchomości.

Iwona Morawiecka nadal figuruje tam jako właścicielka działek, jednak II dziale księgi, określającym własność nieruchomości znajduje się zapis, że pod koniec sierpnia bieżącego roku działki zmieniły właściciela.

O zakupionych przez Morawieckich działkach po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2019 roku. To właśnie wtedy "Gazeta Wyborcza" dotarła do informacji, zgodnie z którymi Mateusz Morawiecki oraz jego żona w 2002 roku kupili od kościoła dwie działki na wrocławskim Oporowie.

Afera wokół firmy Mejzy

Drugą z przywołanych przez europosła Kohuta afer jest ta, dotycząca spółki wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Według doniesień medialnych polityk miał czerpać korzyści majątkowe na oferowaniu niesprawdzonej terapii na nieuleczalne choroby. Opozycja domaga się jego dymisji.

Mejza odpiera te zarzuty. W specjalnym oświadczeniu oznajmił, że nie składa rezygnacji z pełnionego przez siebie stanowiska. Twierdzi, że jest to jedynie próba ataku na większość rządową i Zjednoczoną Prawicę. Poinformował jednak, że udaje się na płatny urlop.

"Chcąc w najbliższych tygodniach w pełni poświecić się walce o swoje dobre imię, prawdę i sprawiedliwość, zawieszam swój udział w pracach MSiT. Zawnioskowałem o udzielenie mi od dzisiaj urlopu bezpłatnego w MSiT, na który otrzymałem zgodę. Wystąpiłem również do Marszałek Sejmu o urlop z wykonywania obowiązków poselskich" – napisał Mejza.
Czytaj także: Żona Morawieckiego wydała oświadczenie ws. działki. Mowa w nim o "nieprawdziwych informacjach"