Dla nich facet to świnia, a inne kobiety to kur**. Femcelki istnieją, choć nie wierzą w to... incele

Ola Gersz
Wszyscy słyszeliśmy o incelach, ale o femcelkach jest cicho. Nic dziwnego, w Polsce oficjalnie nie istnieją, chociaż kobiet o femcelskich poglądach nie brakuje. A jakie to poglądy? Faceci to świnie, z nikim nie da się stworzyć prawdziwego związku, "puszczalskie" kobiety psują rynek seksualny, a wszystkiemu winny jest... testosteron. O femcelkach opowiada dziennikarka Patrycja Wieczorkiewicz, która obecnie pracuje nad książką o incelach.
Femcelki widzą w mężczyznach wszystko, co najgorsze, gardzą także większością kobiet Fot. Kadr z filmu "Obiecująca. Młoda. Kobieta"
Jak wpadłaś na trop femcelek? Wcześniej w ogóle o nich nie słyszałam.

Faktycznie, w Polsce się o tym nie mówi, a społeczność femcelek nie istnieje. Gdy wpisałam hasztag #femcelki na Wykopie, wyskoczyły mi dwa czy trzy posty i to nie do końca w temacie. Po moim artykule w Krytyce Politycznej dostałam kilka wiadomości od kobiet, które wyjawiły, że są w podobnym położeniu, ale o femcelkach nigdy nie słyszały.

Są fora czy grupy (np. na Facebooku, Wizażu czy Kafeterii), na których dziewczyny narzekają, że nie mogą znaleźć związku i seksu, ale nie nazywają się femcelkami i nie budują wokół tego ideologii. W takich wątkach pojawia się jednak często narracja pt. "facet to świnia". Internautki twierdzą, że nie mogą znaleźć porządnego mężczyzny, bo każdy myśli tylko o jednym. Tego typu twierdzenia są typowe dla femcelek.


A wpadłam na ich trop, bo piszę książkę o incelach i siedzę dość głęboko w temacie. Usłyszałam o femcelkach od inceli, z którymi rozmawiam – wszyscy twierdzą, że one nie istnieją.

Jak to?

Nie wierzą w istnienie femcelek i twierdzą, że to kompletna bujda. Jednorożec. W ich przekonaniu kobieta zawsze może mieć seks, a jeśli twierdzi inaczej, to znaczy, że ma za wysokie wymagania i pragnie mężczyzny znacznie atrakcyjniejszego od siebie samej, tzw. chada, samca alfa.

Incele nazywają to hipergamią. W pierwotnym znaczeniu hipergamia to poszukiwanie męża o statusie społecznym wyższym od własnego. Kiedyś rzeczywiście kobiety miały do tego tendencję – nie mogły zakładać kont w banku, pracować, być niezależne, a małżeństwo było właściwie jedyną szansą na społeczny i materialny awans. Dziś wiemy, że hipergamia w tym rozumieniu jest w zaniku – ludzie dobierają się na zasadzie podobieństw, z reguły szukają partnerów i partnerek na swoim poziomie, zarówno pod względem fizycznym, jak i klasowym.

W państwach, w których różnice w zarobkach między płciami są najmniejsze, zdecydowana większość kobiet wiąże się z mężczyznami o podobnym statusie materialnym do własnego, a nierzadko nawet niższym. Jednak dla inceli hipergamia oznacza przede wszystkim szukanie partnerów o wyższym poziomie fizycznej atrakcyjności. Twierdzą, że tendencja ta dotyczy wyłącznie kobiet. Mężczyźni są mniej wybredni, więc kobietom, nawet przeciętnej urody czy będącym zupełnie poza kanonem, łatwiej o seks.

A jak jest w rzeczywistości?

Incele naprawdę nie mogą znaleźć partnerek seksualnych. Z chłopakami jestem w stałym kontakcie od ponad pół roku, widzę ich profile na Tinderze i faktycznie: żadnych lajków, żadnych par. Nikt się nimi nie interesuje. Większość femcelek owszem, może mieć jakikolwiek seks, ale nie do końca o to im chodzi.

Nie wydaje mi się, żeby miały za wysokie wymagania, często mają wręcz minimalne standardy: żeby ktoś potraktował je z szacunkiem i podmiotowo. Obawiają się, że trafią na kogoś, kto je skrzywdzi i wykorzysta, boją się przemocy i nadużyć. Incele mają jednak rację, że kobietom łatwiej o seks i dlatego mają do nich pretensje. A tak naprawdę powinni je mieć raczej do innych facetów, których sami uważają za "łatwiejszych" (śmiech).

Faktycznie mężczyźni są bardziej skorzy do seksu, nawet przypadkowego?

To naprawdę nie jest mit: faceta łatwiej namówić na seks, co udowodniło sporo badań. W popularnym eksperymencie z lat siedemdziesiątych, powtarzanym w kolejnych dekadach, po ulicy chodził przystojny mężczyzna, podchodził do obcych kobiet i pytał, czy pójdą z nim do łóżka. Później to samo robiła atrakcyjna kobieta. Efekt? Dziewczyny w ogóle się nie zgadzały, faceci w większości tak.

Gdy testowano później różne zmienne, okazywało się, że kobiety łatwiej zgadzały się pójść do mieszkania swojego lub mężczyzny, gdy wiedziały, że jest tam jeszcze inna osoba, np. współlokatorka. Były bardziej chętne, gdy nie czuły zagrożenia. Incele tłumaczą to biologią, uwarunkowaniami ewolucyjnymi: samiec miał obdzielić swoim nasieniem jak najwięcej samic, nie musiał się ograniczać, więc nie był wybredny. Mógł mieć nieskończenie wiele potomstwa, zapłodnić dowolną liczbę kobiet. Samica szukała partnera o jak najlepszych genach, bo może zajść w ciążę tylko raz na dziewięć miesięcy.

Ale jest jednak też wytłumaczenie kulturowe. Tego typu eksperymenty nie dowodzą, że kobiety mają niższe libido i mniejszą ochotę na seksualne przygody. Częściej boją się wykorzystania seksualnego, przemocy, stygmatyzacji, ale i po prostu beznadziejnego seksu. Wiadomo – w społeczeństwie wciąż pokutuje przekonanie, że facet, który ma dużo przygodnego seksu, to ogier, a kobieta – puszczalska, łatwa, dziwka. Co więcej, podniecenie u większości mężczyzn jest spontaniczne, a u kobiet z reguły responsywne – więcej warunków musi zostać spełnionych, by miały ochotę na dzielenie z kimś intymności. Tu się rozmijamy.

Jeśli niekoniecznie seksu, to czego chcą femcelki?

Na zagranicznych grupach piszą, że chciałyby bliskości, relacji, miłości. Ich narracja jest często konserwatywna, podobnie jak samo podejście do seksu. Od niektórych usłyszałam, że seks tak, ale dopiero po pół roku związku. Moim zdaniem znaczna część femcelek to osoby demiseksualne – muszą zbudować bliskość emocjonalną, by poczuć pociąg seksualny. Gdy jednak je o to zapytałam, odpowiedziały, że to nieprawda i zarzuciły mi, że wymyślam, bo "demiseksualizm to bzdura", a ich podejście jest po prostu normalne – wszystko inne to wypaczenie.

Dlaczego męskie i żeńskie randkowanie tak się od siebie różnią rezultatami?

Przeciętna kobieta, nawet jeśli nie jest klasycznie piękna, ma na Tinderze i innych aplikacjach randkowych sporo adoratorów. Choć niekoniecznie takich, jakich chciałyby mieć. Z danych publikowanych przez tego typu aplikacje wynika, że kobiety znacznie częściej narzekają, że otrzymują zbyt wiele wiadomości – z czego wiele wulgarnych, zawierających otwarte propozycje seksualne w pierwszych zdaniach – a mężczyźni odwrotnie, muszą się nagimnastykować, by nawiązać dialog z dziewczyną, nie mówiąc o umówieniu się na randkę.

Wynika to m.in. z faktu, że z apek korzysta znacznie więcej mężczyzn. Na Tinderze, w zależności od kraju, dysproporcja to od 2:9 do 1:9. Incele ukuli termin – "spermiarze" – to mężczyźni, którzy komplementują kobiety i podnoszą im ego, przez co te mają mieć później wyższe wymagania. Niektóre femcelki same przyznają, że cieszą się zainteresowaniem i dostają sporo wiadomości na Tinderze. Twierdzą jednak, że nie są w stanie znaleźć w tym gąszczu kogoś porządnego, bo każdy facet chce jedynie "zaruchać".

Dlaczego jeszcze femcelkom tak trudno jest znaleźć fajnego faceta?

Są również kobiety, które nie mogą nikogo znaleźć, bo, na przykład mieszkają na wsiach. Wśród femcelek istnieją także mentalcelki, czyli kobiety, które nie mogą nawiązać relacji przez zaburzenia psychiczne lub spektrum autyzmu. Te występują zresztą często i u inceli, i u femcelek, co znacznie utrudnia znalezienie im partnerki czy partnera. Mentalcelki nie są w stanie stworzyć związku przez fobie społeczne czy lęki, które często uniemożliwiają im nawet wyjście z domu. Oprócz mentalcelek istnieją także volcelki (od voluntary celibacy), które stwierdziły, że skoro faceci to takie świnie, to w ogóle nie będą szukać żadnych relacji i dobrowolnie zdecydowały się na celibat.

Czy femcelki nienawidzą kobiet?

Femcelki gardzą nie tylko mężczyznami – bo uważają, że myślą penisem i chodzi im tylko o seks – ale również niektórymi kobietami. W jednej z angielskojęzycznych społeczności internetowych dla femcelek przeczytałam w regulaminie, że "ku**w nie wpuszczają’". Krytykują kobiety, które zgadzają się na złe traktowanie przez mężczyzn. Incele twierdzą, że faceci, którzy idą do łóżka z brzydszymi od siebie kobietami, psują "rynek seksualny", tudzież "rynek matrymonialny’".

Z kolei według femcelek rynek ten rujnują kobiety, które zgadzają się na jednorazową przygodę seksualną, chodzą do łóżka z przypadkowymi mężczyznami i "nie szanują się". Przez to, jak twierdzą, faceci przyzwyczajają się, że wystarczy, by dawali z siebie absolutne minimum. Z tego powodu femcelki gardzą również pracownicami seksualnymi. Nie ufają facetom, ale również innym kobietom. Zwłaszcza transpłciowym - transfobia jest w tym środowisku powszechnym zjawiskiem.

Odczułaś na własnej skórze ten brak zaufania, gdy próbowałaś poznać ich środowisko?

Tak. Ciężko było mi się dostać na zagraniczne, zamknięte serwery femcelek. Dużo łatwiej było z wejściem do incelskich społeczności. Na serwach inceli siedzę od pół roku i mimo że niektórzy mieli z tym problem, to jednak wielu mi zaufało. Femcelki ostatecznie nie wpuściły mnie do siebie, pisałam do nich prywatnie.

Myślę, że ten brak zaufania femcelek wynika z faktu, że gdy próbowały tworzyć otwarte fora, np. na Reddicie, to od razu wpadała tam cała horda inceli, którzy bombardowali je tekstami o tym, że femcelki nie istnieją. Kobiety stworzyły więc zamknięte grupy i obwarowały się w nich. Wcale się nie dziwię, że boją się kogoś wpuścić. Z tego, co mi jednak mówiły, one też sabotują incelskie fora (śmiech). Zakładają fałszywe konta, piszą bzdury i prowokują inceli do awantur. To taka wojna podjazdowa.

Czy femcelki mają swoją ideologię?

To bardzo różnorodne środowisko, które nie ma spójnej ideologii, jak u inceli. Manosfera, do której należą incele, pick up artists i aktywiści "na rzecz praw mężczyzn", dzieli się na kilka "pilli", czyli pigułek. Każda z nich określa inną ideologię: jest blackpill, redpill, bluepill. Incele w większości wyznają ideologię czarnej pigułki, czyli w skrócie: geny determinują życiowy sukces bądź porażkę, zwłaszcza w sferze romantyczno-seksualnej, więc jeśli jesteś nieatrakcyjnym fizycznie facetem, zostało ci tylko "leżenie i gnicie", wegetacja albo samobójstwo.

Femcelki stworzyły pinkpill, czyli różową pigułkę. Nie ma ona konkretnej struktury. Tak jak incelskie ideologie opiera się w dużej mierze na psychologii ewolucyjnej i przekonaniu, że zachowania mężczyzn są uwarunkowane biologicznie, a w toku ewolucji kobiety, które opiekowały się dziećmi, wyrobiły sobie empatię i opiekuńczość. Mężczyźni tych cech nie mają, dlatego w mniemaniu femcelek są okropni i chcą jedynie wykorzystać kobiety.

Femcelki twierdzą również, że to "niebezpieczny" testosteron kieruje facetami, bo wiąże się z agresją. W rzeczywistości, co udowodniono badaniami, testosteron nasila te zachowania, które w danej kulturze pozwalają na podniesienie swojej pozycji w społecznej hierarchii. A w większości kultur od mężczyzn wręcz oczekuje się pewnego rodzaju agresji, skłonności do dominacji, stawiania na swoim, rozpychania się łokciami.

Na czym jeszcze polega różowa pigułka?

Pinkpill ma wiele wspólnych cech z feminizmem. Femcelki mówią o istnieniu patriarchatu i często przejawiają feministyczne poglądy, które są jednak dość konserwatywne obyczajowo i wrogie mężczyznom. Nie jest to feministyczna ideologia równości, jest bardziej mizoandryczna. Dzielą również mężczyzn na "partnerów wysokiej jakości" i "partnerów niskiej jakości". Zdaniem femcelek lepiej jest żyć całe życie w celibacie, niż zniżać się do "partnerów niskiej jakości".

Femcelki są również transfobkami, zwłaszcza wobec transpłciowych kobiet. Trans kobiety czasem próbują wejść do przestrzeni femcelek, bo często mają problem ze znalezieniem partnera lub partnerki, gdyż odstają od kanonu urodowego, wzorca kobiecości. Nie są jednak mile widziane. Femcelki postrzegają je jako ,,facetów w spódnicy’’ i zagrożenie. Mają wiele wspólnych punktów z TERF-kami (Trans Exclusionary Radical Feminists), czyli feministkami, które wyłączają z feministycznej walki osoby trans.

Domyślam się, że rozwiązaniem dla femcelek i inceli nie jest połączenie ich w pary, skoro, jak wspomniałaś, prowadzą wojnę podjazdową.

Nie ma takiej opcji, bo femcelki gardzą incelami, a incele twierdzą, że femcelki nie istnieją (śmiech). Z jednej strony mamy mizoginię, a z drugiej mizoandrię, więc raczej ciężko byłoby im się dogadać.
Czytaj także: "Projekt Klaudiusz" powrócił z podwójną mocą. Tak "przegrywy" wrabiają kobiety na Tinderze
Czy femcelki można nazwać żeńskim odpowiednikiem inceli?

Femcelki nazywa się wymiennie incelkami, chociaż same używają częściej tej pierwszej nazwy. Ale gdybyśmy powiedziały, że femcelki to żeński odpowiednik inceli, incele by nas zjedli (śmiech). Dostałybyśmy masę wiadomości, że oni zupełnie nie mogą mieć seksu, a kobiety mogą, ale szukają chada. Sama również uważam, że nie da się przełożyć tego jeden do jednego.

Dlaczego?

Mężczyźni, którzy odstają od kanonu urodowego, często mają problem, żeby znaleźć jakąkolwiek partnerkę seksualną. Z kolei kobiety częściej mają trudności w stworzeniu relacji i znalezieniu partnera seksualnego, który im odpowiada, szanuje je, dba o ich zaspokojenie, nie jest mizoginem i przemocowcem oraz nie szuka przelotnego romansu.

Jest jednak bardzo wielu inceli, którym zależy zwłaszcza na bliskości i poważnej relacji. Słyszę często od nich, że gdyby chodziło tylko o seks, to nie byłoby problemu, bo mogliby za niego zapłacić. U femcelek ten nacisk na uczucia jest jednak znacznie większy. Ogólnie incele w centrum swojego nieszczęścia stawiają brak seksu i swoje prawictwo, a femcelki – niemożność stworzenia zdrowego związku, bo, znów – "facet to świnia".

Wspominałaś na początku, że w Polsce femcelek nie ma. Myślisz, że w końcu się pojawią, na przykład w reakcji na Twój artykuł?

Nie wiem, ale chyba wolałabym, żeby nie powstawały tego typu grupy (śmiech). To toksyczne środowisko, może trochę mniej niż środowisko inceli. Ale myślę, że z czasem przyjdzie to do naszego kraju, jak większość zachodnich trendów.

Patrycja Wieczorkiewicz – Skończyła dziennikarstwo na Collegium Civitas i Polską Szkołę Reportażu. Publikowała w Krytyce Politycznej, Gazecie Wyborczej, Wysokich Obcasach, Oko.press, Codzienniku Feministycznym. Wraz z Mają Staśko napisała książkę "Gwałt polski", która ukazała się w październiku 2020 roku nakładem wydawnictwa Krytyki Politycznej. Z Aleksandrą Herzyk pracuje nad książką nt. inceli, która zostanie opublikowana w 2022 roku (wydawnictwo W.A.B.).