Znajomi wspominają żołnierza, który uciekł na Białoruś. "Nie był traktowany na poważnie"
Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że polski żołnierz poprosił o azyl polityczny na Białorusi. Emil Czeczko szybko znalazł się na ustach białoruskich mediów. Dawni znajomi dezertera rozmawiali z Onetem. Jak się okazuje, za młodu rówieśnicy się z niego śmiali.
Polski żołnierz uciekł na Białoruś
Polski żołnierz zniknął z posterunku w czwartek po południu. Po kilku godzinach poszukiwań okazało się, że mężczyzna jest na Białorusi, gdzie poprosił o azyl.Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, Białoruski Państwowy Komitet Graniczny podał, że żołnierz to urodzony w 1996 roku Emil Czeczko. Należał do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Króla Kazimierza, którego jednostki zostały wysłane do ochrony granicy z Białorusią w czasie stanu wyjątkowego na terenach przygranicznych Polski.
Dezerter zaczął nawet udzielać wywiadów białoruskiej telewizji. Pierwszy fragment nagrania z rozmowy z nim udostępnił na Twitterze dziennikarz opozycyjny Tadeusz Giczan. – Teraz jedyne co mogą zrobić, to starać się zrobić ze mnie ostatniego najgorszego człowieka. Powiedzieć tylko, że stwarzałem problemy w wojsku i w ogóle już nie żyję, że to nie jest ten człowiek – mówił Czeczko.
W innym fragmencie wywiadu żołnierz powiedział, że pewien strażnik graniczny "strzelił w łeb" wolontariuszowi, który podbiegł do niego i zapytał się, gdzie są prowadzeni uchodźcy.
"Żołnierz, który wczoraj zaginął, miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę. Zażądałem wyjaśnień, kto za to odpowiada" – po południu napisał Mariusz Błaszczak.
Dawni znajomi o dezerterze
Portalowi Onet udało się skontaktować z mieszkańcami Bartoszyc oraz dawnymi znajomymi Czeczko, aby porozmawiać o tym, jakiego pamiętają go z dawnych lat. – Jak zobaczyłem wiadomości, jego imię i nazwisko, później twarz, to byłem w szoku. Nie wierzyłem, że Emil to zrobił. Ale nawet bardziej zdziwiło mnie co innego. No bo kurczę, że taki facet mógł trafić do woja – zdradził pan Marek, pracownik lokalnego sklepu.– To trochę taki oferma był. Fajtłapa, na wuefie prawie piłki kopnąć nie potrafił. Chodziłem z nim do jednego gimnazjum. Jesteśmy z tego samego rocznika, ale byliśmy w różnych klasach. Wie pan, ja tam nie chcę mówić, ale chłopaki w gimnazjum go trochę gnębiły. Nic strasznego, ale trochę się z niego naśmiewaliśmy. No nie był traktowany na poważnie – wyjaśnił rozmówca Piotra Olejarczyka.
Pan Łukasz, który również zamieszkiwał rodzinne miasto żołnierza, także podsumował Czeczko jako "fajtłapę". – Każdy mówi, że to był oferma, z którego ludzie się śmiali. Do jednego z moich kolegów w sprawie Emila piszą nawet białoruskie media, bo chcą się czegoś więcej dowiedzieć. On nie chce mieć z nimi nic do czynienia – stwierdził.