Kaczyński jak Grinch. Od lat serwuje nam grudniową akcję: (spokojnych) świąt nie będzie

Żaneta Gotowalska
Różne można mieć wzorce. Jedni patrzą na świąteczny klimat rodem z familijnych filmów, szukając nutki przyjemnej, ocieplającej atmosfery. Inni są jak Grinch, który tak bardzo nienawidził świąt, że chciał popsuć je wszystkim wokół. Takim polskim odpowiednikiem zdaje się być Jarosław Kaczyński, który – od lat – serwuje nam grudniowy demontaż demokratycznego państwa.
Jarosław Kaczyński co roku psuje nam święta. Fot. Krzysztof Radzki/East News / naTemat.pl
Czy Jarosław Kaczyński nie lubi świąt? Czy wyrasta na polskiego Grincha, który siedzi w swojej twierdzy na Żoliborzu i ze skrzywioną miną patrzy na przystrojone ulice stolicy?Takie można odnieść wrażenie, kiedy patrzy się na to, co w tym roku, jak i w ostatnich latach, serwuje nam w grudniu lider PiS. Bo, niestety, przedświąteczne protesty wokół Lex TVN to nie jest przypadek.

No chyba że wręcz przeciwnie – Jarosław Kaczyński tak bardzo lubi święta, te swoje, prywatne, że potrafi zażądać od swoich koleżanek i kolegów coraz to ciekawszych prezentów. Kiedy w wielu domach unosił się zapach świątecznych potraw i słychać było dźwięk kolęd, 22 grudnia 2015 Sejm uchwalił ustawę o zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Protesty? Trudno o nie, kiedy Polacy zajęci są przedświątecznymi przygotowaniami. Data gmerania przy fundamentach demokracji nie jest więc przypadkowa.


Mało? W 2016 roku, dokładnie 16 grudnia, czyli na osiem dni przed świętami, rozpoczął się w Polsce kryzys parlamentarny. Doszło do blokady Sejmu przez posłów opozycji, ludzie gromadzili się przed budynkiem, by protestować przeciwko temu, co robi PiS, który chciał ograniczyć dostęp dziennikarzy do Sejmu.

Czytaj więcej: Kaczyński został zapytany o Lex TVN. Zaskakująca odpowiedź prezesa PiS

W nocy z 20 na 21 grudnia na skwerze naprzeciwko budynków C-D ustawiono instalację "Cmentarz wartości, które pogrzebał lub usiłuje pogrzebać obecny rząd". Wszystko znów przed świętami, kiedy Polacy kończyli świąteczne przygotowania, PiS demontował elementy państwa.

I w tym roku, zupełnie nieprzypadkowo, Jarosław Kaczyński znów zażyczył sobie, by – tym razem – w prezencie świątecznym dostać TVN. W ekspresowym tempie w piątek, równo tydzień przed Wigilią, podano mu Lex TVN na tacy.

Rysuje się pewna analogia. W grudniu 1970 roku komunistyczna władza nie doceniła wagi okresu przedświątecznego. Wówczas, na dziesięć dni przed świętami, ogłoszono wysokie podwyżki cen żywności. Właśnie wtedy, zamiast skupiać się na świątecznej atmosferze, w społeczeństwie wybuchały protesty. Ten błąd drogo kosztował I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę i premiera Józefa Cyrankiewicza – stracili stanowiska. Nie wiem, czy do takich wzorców równa Jarosław Kaczyński. Jeśli tak – warto przypomnieć, że historia kołem się toczy.

Mam nadzieję, że nikomu nie zaspoileruję, że Grinch, mimo że przez całe swoje życie był złym, naburmuszonym stworem, w końcu poczuł moc ocieplenia i jego serce rozgrzało się do czerwoności. Nie lubię mechanizmu budowania historii jak w "Opowieści wigilijnej", kiedy następuje cudowna przemiana bohatera, ale kiedy jak nie w święta liczyć, że nasz polski Grinch – Jarosław Kaczyński – w końcu przemówi ludzkim głosem.