Michalik: Po tym, czego się dowiedzieliśmy, wybory parlamentarne powinny zostać uznane za nieważne

Eliza Michalik
publicystka
Po ujawnieniu podsłuchów za pomocą Pegasusa rząd powinien ustąpić, parlament się rozwiązać i powinny zostać rozpisane nowe wybory. Szefom służb odpowiedzialnym za inwigilację powinny zostać postawione zarzuty - polskie i międzynarodowe. To jedyny możliwy scenariusz w każdym demokratycznym kraju.
Michalik: Wiemy już na pewno, że nie można rządowi PiS ufać. Nie można mu powierzać bezpieczeństwa ludzi, bo on sam stanowi zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER
Jeśli tak się nie stanie, jeśli rząd jasno nie wytłumaczy się z posiadania nielegalnego w Polsce oprogramowania do inwigilacji i nie ujawni kogo i kiedy podsłuchiwał, to będzie ostateczne i formalne potwierdzenie, że nie jesteśmy już demokracją.

Bo nie istnieje w normalnym państwie, nie jest możliwa, żadna inna forma reakcji na ujawnienie, że służby specjalne na zlecenie rządu głęboko inwigilowały szefa sztabu wyborczego opozycji przed wyborami parlamentarnymi, prokuratora, adwokata i - jak wynika z prostego rachunku - wiele innych osób, których nazwiska w przyszłości, mam nadzieję niedalekiej, na pewno poznamy.

Wybory powinny zostać uznane za nieważne

Tak naprawdę po tym, czego się dowiedzieliśmy, ostatnie wybory parlamentarne powinny zostać uznane za nieważne i powtórzone, ale to niemożliwe, bo polskie prawo nie daje takiej możliwości, nie zawiera umożliwiającej to regulacji. Stąd postulat ustąpienia rządu i rozwiązania parlamentu.


Czytaj także: Michalik: Jeśli TK orzeknie po myśli Manowskiej i PiS, to politycy będą mogli łamać prawo do woli

Ale Bartosz Węglarczyk, szef Onetu ma zdecydowanie rację: ta sprawa to polskie Watergate. Jest niezwykle poważna i groźna. Przyłapanie na gorącym uczynku, złapanie za rękę władz państwowych, udowodnienie im, ponad wszelką wątpliwość, że zleciły służbom specjalnym wykradzenie sms-ów z telefonu szefa sztabu opozycyjnej partii, w czasie kampanii wyborczej, zmianę ich treści na kompromitującą i rozpowszechnianie ich przez reżimową, podporządkowaną rządzącym, skrajnie propagandową, publiczną TV to coś nieprawdopodobnego, zasługującego na ostrą, szybką i głęboką reakcję.

Używanie systemów do inwigilacji takich jak Pegasus jest Polsce nielegalne, bo ich używania nie reguluje żaden przepis. Pegasus jest też w Polsce nielegalny, bo daje służbom dostęp do całej korespondencji śledzonej osoby z przeszłości - mailowej, facebookowej i smsowej, w tym na komunikatorach szyfrowanych. Czyli łamie prawo do ochrony korespondencji, którą owszem, można decyzją sądu zdjąć, ale nie wstecznie.

Przypomnijmy (pisały o tym Oko Press i Gazeta Wyborcza) że Pegasus to izraelski system inwigilacji wymyślony do walki z terrorystami i wyłącznie w takim celu można go używać. Nie bez powodu Izrael nie sprzedaje go krajom, w których łamane są prawa człowieka, do których grona dołączyła zresztą niedawno Polska, która, nawiasem mówiąc, tym samym w oczach międzynarodowej opinii publicznej zyskała status kraju autorytarnego, niedemokratycznego, równego bananowym republikom.

Eksperci wyjaśnili już, że Pegasus sprzedawany jest w modelu nazywanym „usługowym” – jedna licencja daje możliwość podsłuchanie określonej liczby osób. Dostęp do jednego urządzenia kosztuje 5-10 tys. zł, co oznacza, że za 25 mln, które miało wydać na ten system CBA, można inwigilować 3-5 tys. smartfonów. To bardzo, bardzo dużo i stąd wiadomo, że inwigilacja w Polsce musiała przybrać masowe rozmiary.

To oczywiste, że służby nie wydały kilkudziesięciu milionów złotych, żeby podsłuchiwać kilka osób, wiadomo, że lista inwigilowanych jest długa, z pewnością obejmuje także dziennikarzy, działaczy społecznych i liderów środowisk krytycznych wobec rządu.

Czytaj także: Michalik: Zanim brak kasy z UE stanie się odczuwalny, PiS zdąży całkowicie uwłaszczyć się na Polsce

A przy okazji: ciekawe ilu własnych posłów i ministrów z PiS nielegalnie inwigilował rząd PiS? Szafy prezesa Kaczyńskiego i innych pisowskich oficjeli z pewnością puchną od teczek z hakami na wszystkich oponentów, ale też ludzi z własnej partii.

Temu rządowi nie wolno ufać

Wiemy już na pewno, dzięki grupie śledczych z Citizen Lab, że polski rząd nie tylko używa inwigilacji przeciw obywatelom i opozycji politycznej, ale też fałszuje informacje uzyskane dzięki nielegalnej inwigilacji, żeby zaszczuwać oponentów politycznych, wpływa nielegalnie na wyniki wyborów, wykorzystując w kampanii pozyskane nielegalnie informacje i okłamuje Polaków. W ten sposób władza dopuszcza się zdrady stanu, która jest w Polsce karana.

Wiemy już na pewno, że nie można rządowi PiS ufać. Nie można mu powierzać bezpieczeństwa ludzi, bo on sam stanowi zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Ta władza jest niebezpieczna dla Polski i jeśli będzie trwała dalej - w końcu ją zniszczy.
Czytaj także: "33 potwierdzone włamania". Agencja AP o inwigilowaniu Brejzy w czasie kampanii wyborczej