Miały rozpadać się po 50 latach, a stoją dalej. Bloki z wielkiej płyty mają jednak jedną słabość

Kamil Rakosza
Dla jednych to paskudne klocki szpecące miejski krajobraz. Inni nazywają je zemstą PRL-u. Gdyby jednak uwolnić się od negatywnych skojarzeń, bloki z wielkiej płyty to miejsce życia milionów Polaków. I to nie takie straszne, jak je malują.
Wielka płyta Fot. Maciej Stanik
Wiem dokładnie, o której godzinie mój sąsiad chodzi spać i co będzie jadł na obiad. Wiem, kiedy wychodzi z psem, a także gdy jest mu zimno i musi podkręcić grzejnik. Razem z nim cieszę się ze strzelonych bramek i poniesionych porażek. Nie jestem stalkerem. Po prostu mieszkam piętro niżej.

Muzyka z wielkiej płyty

Disco-polo do sprzątania, ale też zwykłe dźwięki życia codziennego. Stosunków małżeńskich i aktów nierządnych. Remontów. Przeżywanych emocji sportowych. Przesuwanych mebli. Tak brzmią wielkie szafy grające polskich osiedli.
Fot. Maciej Stanik
– W wigilię to i koncertu kolęd można posłuchać, a w sylwestra no to wiadomo – mówi pani Małgorzata, mieszkanka bloku na dzielnicy Wrzosowiak w Częstochowie. – Ale w tę jedną noc to można ludziom wybaczyć – dodaje.


Zgodnie z danymi Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Poznaniu w całej Polsce jest około 60 tysięcy budynków zrealizowanych w technologii wielkiej płyty. Mieszka w nich około 12 milionów ludzi.

– Pierwsze skojarzenia, które z nią mamy, to monotonna architektura, często niezbyt ciekawa estetycznie – przyznaje Kacper Kępiński, kierownik Działu Projektów Zewnętrznych i Wystaw Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki.
Fot. Maciej Stanik
– Jednakże fakt, że architekci mieli wtedy ograniczone pole do działania, dawał z kolei bardzo dużo możliwości urbanistom. To, w jaki sposób te osiedla były projektowane, jak dużo uwagi przykładano do przestrzeni wspólnych i terenów zielonych, jest niewątpliwą zaletą wielkopłytowych osiedli. Dbano o bezpieczeństwo pieszych czy możliwość realizacji wszelakich usług. Nawet, jeśli nie realizowano takich zamierzeń w pierwszym etapie budowy – razem z blokami – to miejsce na pawilon handlowy, szkołę czy przychodnię zawsze było zapewnione. Warto nadmienić, że takie obiekty często były indywidualnie projektowane z ciekawszą niż same bloki architekturą. Zatem tym, co jest najcenniejsze w wielkiej płycie, niekoniecznie są budynki mieszkalne, lecz otoczenie, w którym się znalazły, i jego jakość – podkreśla ekspert.
Fot. Maciej Stanik

Nie tylko nudne bloki

Trzeba pamiętać, że wielka płyta to zarówno elementy realizowane masowo na szeroką skalę przez fabryki domów, jak i bardzo indywidualne rozwiązania. Mowa na przykład o osiedlach Zofii i Oskara Hansenów czy wrocławskim Manhattanie Jadwigi Grabowskiej-Hawrylak. To też jest wielka płyta. – Rzeźbiarska forma Manhattanu została nawet opatentowana jako rozwiązanie autorskie. To pokazuje, że tych możliwości było i wciąż jest bardzo dużo – wskazuje Kępiński.

Historia wielkiej płyty sięga czasów przed II wojną światową. Wyrosła z potrzeb przyspieszenia czasu budowy, a także w odpowiedzi na kryzys mieszkaniowy. Pierwsze przymiarki do prefabrykacji podejmowano już w latach trzydziestych. Warto podkreślić, że nie tylko Europa Wschodnia, ale także Zachód budował w tej technologii na masową skalę. I buduje nadal.
Fot. Maciej Stanik
– Prefabrykacja w Polsce została porzucona na kilkadziesiąt lat, lecz na zachodzie czy w Skandynawii ta technologia nadal się rozwija. Cały czas budowane są tam obiekty mieszkaniowe z elementów prefabrykowanych. W Polsce wielka płyta powszechnie budzi skojarzenia związane z historią i poprzednim ustrojem, natomiast w krajach, które tego nie doświadczyły, te rozwiązania cały czas są kontynuowane – mówi Kacper Kępiński.

Dlaczego? Jak wyjaśnia ekspert, prefabrykaty są szybsze, tańsze, a także wygodniejsze dla wykonawców. Co również ważne w środowisku miejskim i wypełnianiu już istniejącej zabudowy to fakt, że realizacja tego typu inwestycji bardzo skraca czas budowy. Co za tym idzie, ogranicza uciążliwości dla sąsiadów placu budowy. Mniejszy jest więc hałas, zanieczyszczenia związane np. z produkcją cementu na miejscu czy z docinaniem pewnych materiałów budowlanych.

Czy to się nie rozleci?

Superjednostka w Katowicach stoi. Falowiec przy ul. Obrońców Wybrzeża w Gdańsku stoi. Dziesiątki tysięcy innych bloków, w tym na stołecznym Ursynowie, poznańskim Ratajach czy łódzkich Bałutach dumnie przypominają o latach PRL-u. Wbrew plotkom głoszącym ich rychłe zawalenie przeżyły socjalizm i przeżyją jeszcze wiele.

– Moim zdaniem jeszcze długo będą służyły jej mieszkańcom. Wokół tych bloków narosło wiele mitów. Kiedyś krążyła fama, że będą rozbierane po 50-60 latach. Tak nawiasem mówiąc, gdy trzęsienie ziemi nawiedziło Rumunię, to w Bukareszcie najmniej ucierpiały bloki z wielkiej płyty – mówił pięć lat temu w rozmowie z naTemat.pl Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Poznaniu.
Fot. Maciej Stanik
Żeby nie było zbyt kolorowo, technologia wielkiej płyty ma swoją piętę achillesową. To stalowe łączniki między płytami.

Co z łącznikami?

Jak wyjaśnił Paweł Łukaszewski w tegorocznym raporcie o stanie budynków z wielkiej płyty w Poznaniu, prefabrykowane płyty trójwarstwowe składają się z warstw: konstrukcyjnej, izolacyjnej i fakturowej. Te trzy warstwy połączone są stalowymi wieszakami, wykonanymi na ogół ze złej jakości stali, często niewłaściwie zakotwionymi, po wielu latach skorodowanymi, czy wręcz wykonanymi niezgodnie z założeniami projektowymi (zbyt mała ich liczba lub niewłaściwe rozmieszczenie).
Fot. Maciej Stanik
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ze stolicy Wielkopolski podkreśla w raporcie, że za tą świadomością i wiedzą idą konkretne działania polegające na badaniu stanu technicznego płyt elewacyjnych oraz ich wieszaków – przed przystąpieniem do prac termomodernizacyjnych. "Nie stwierdziliśmy bowiem żadnego przypadku wykonania ocieplenia ścian zewnętrznych bez uprzedniego wzmocnienia mocowania płyt elewacyjnych do warstw nośnych – przy pomocy dodatkowych stalowych kotew. Takie działanie znacznie zwiększa bezpieczeństwo nie tylko użytkowników takich obiektów, ale również osób postronnych, przemieszczających się wokół budynków z wielkiej płyty" – czytamy.

Wyobraźcie sobie, co stałoby się z przechodniami, na których spadłaby ciężka płyta elewacyjna.
Fot. Maciej Stanik
Łukaszewski w raporcie pisze o konieczności powołania eksperckiego gremium do zbadania stanu technicznego łączników. "Z tym problemem spółdzielnie same sobie nie poradzą. Potrzebny jest ogólnopolski program kontroli stanu technicznego konstrukcyjnych złączy pomiędzy prefabrykatami, realizowany przy współpracy Instytutu Techniki Budowlanej i specjalistów wyższych uczelni technicznych" – podkreśla.

– Tak jak w każdym budynku, niezależnie od technologii jego wykonania, pewne elementy trzeba wymieniać i modernizować. To, że akurat w wielkiej płycie są to stalowe łączenia wynika z zastosowanej technologii. Nie jest to jednak przesłanka do wyburzenia budynku. Tak samo jak drewniane stropy w przedwojennych kamienicach, tak elementy bloków z wielkiej płyty trzeba podawać bieżącym naprawom albo, co jakiś dłuższy okres, wymianom całych elementów. To normalna procedura w utrzymaniu każdego budynku – uspokaja Kacper Kępiński z Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki.