Miała 34 lata i wyskoczyła z okna. Być może dlatego, że widział ją bawab – egipski stróż moralności

Dalia Mikulska
Obrzeża Kairu, kilka dni po Dniu Kobiet. Zapadł już zmrok, ale egipska ulica z pewnością jeszcze nie ucichła. Wciąż słychać było przekrzykujących się mężczyzn, huk klaksonów i bawiące się mimo późnej pory dzieci. Egipskie miasta nie znają ciszy.
Fot. Polaris/East News
Tej nocy jednak spokój mieszkańców dzielnicy el-Salam zakłóciły dość nietypowe dźwięki. Najpierw krzyki, później huk, a na końcu wycie syreny.

Z szóstego piętra jednego z budynków wypadła kobieta.

Niemoralne czynności

Miała 34 lata i była lekarką. Według właściciela mieszkania, do tego by skoczyć z balkonu popchnął ją kryzys psychiczny. Jednak zdaniem policji popchnąć mógł ją sam właściciel, jego żona lub portier, którzy w momencie tragedii przebywali w jej mieszkaniu.

Jak donosiły później egipskie media, motywem zbrodni najprawdopodobniej było podejrzenie niemoralnych czynności. Innymi słowy: niezamężną kobietę odwiedził mężczyzna.


– Równie dobrze to mógł być jej kolega, być może po prostu zaprosiła go na herbatę. A nawet jeśli to był jej chłopak, przecież nikogo nie powinno to obchodzić – oburzyła się Amira, od której po raz pierwszy usłyszałam o tej tragedii.

A jednak, w kraju, w którym urodziły się obie młode kobiety – obchodzi. Sąsiada z naprzeciwka, portiera i przypadkowego mężczyznę wychodzącego z meczetu, kiedy Amira odprowadzała kolegę i objęła go na pożegnanie.

– Niech Bóg wybaczy jej grzechy – powiedział mężczyzna niby do siebie albo do samego Boga, ale tak, aby usłyszała.

– Spodnie miałam odrobinę za krótkie – wyjaśniła mi później Amira.

Amira także jest lekarką. A z ofiarą tej kairskiej tragedii łączy jeszcze jedno – ona także jest niezamężną kobietą, która wyprowadziła się z rodzinnego domu przed ślubem, choć w Egipcie jest to wbrew społecznym normom.

– Gdy usłyszałam o sprawie tej kobiety byłam w szoku, nie mogłam spać w nocy – opowiada. – Bałam się, myślałam: czy naprawdę w tym kraju ktoś może mnie zabić jeśli zaproszę do swojego mieszkania chłopaka?

Na dole drabiny społecznej

Egipskie metropolie, takie jak Kair czy Aleksandria, których populacje liczone są w milionach, składają się z wysokich, często kilkunastopiętrowych budynków. Większość z nich ma swojego bawaba, czyli portiera.

Bawab mieszka zwykle w piwnicy budynku, którego pilnuje, czy w niewielkiej skrytce pod schodami, w której z ledwością zmieści się materac. Hamada, portier pierwszego budynku, w którym mieszkałam, ma ponad trzydziestkę, tonę żelu we włosach i gromadkę dzieci, które pałętają się w pobliżu budynku i na schodach.

On sam zwykle siedzi na plastikowym krzesełku przy windzie i właściwie do tego sprowadza się jego zadanie. Być może trochę mu się nudzi, ale tylko raz przyłapałam go, jak palił haszysz na stanowisku pracy. W pośpiechu zgasił jointa w doniczce po kwiatku i zawołał do mnie „Salaam alejkum!”.

Z kolei 'Amm Said (czyli po arabsku wujek Said), mój drugi portier, to już starszy pan. Pochodzi z konserwatywnego regionu w Górnym Egipcie (czyli, wbrew pozorom, z południa kraju). Mieszka w maleńkiej skrytce pod schodami, w której z ledwością można się wyprostować. Mieści się dziurawy materac, czajnik, w którym zaparza sobie kawę i niewiele więcej.

Dlatego większość dnia 'Amm Said spędza siedząc na krzesełku przed budynkiem, skąd obserwuje budynek i plotkuje z innym bawabem. Na weekendy wraca do siebie na prowincję, wtedy pewnie obserwuje nas ten drugi.

Na egipskiej drabinie społecznej portierzy stoją na którymś z najniższych szczebelków.
Niżej są już chyba tylko żebracy – tłumaczy mi Kemal, mój egipski przyjaciel.

Postać portiera, a właściwie bardziej jego syna, pojawia się w powieści Alaa Al Aswany'ego „Kair. Historia pewnej kamiennicy” – jednej z kluczowych dla zrozumienia współczesnego Egiptu. Taha, bohater o którym mowa, odnosił sukcesy w szkolnej ławce. Młody chłopak miał marzenie: dostać się do Akademii Policyjnej i wyrwać się z kręgu biedy, w którym tkwił od dzieciństwa.

Aplikował więc do akademii policyjnej. Rozmowa rekrutacyjna szła świetnie, potrafił bez zająknienia odpowiedzieć na wszystkie pytania. Co zrobiłby, gdyby podczas interwencji okazało się, że po drugiej stronie jest jego przyjaciel z dzieciństwa? To oczywiste, przecież nikt nie jest ponad prawem. Wydawało mu się nawet, że zaimponował generałowi, który przeprowadzał z nim rozmowę. Na pytanie o zawód ojca skłamał. Kłamstwo wyszło jednak na jaw i zaprzepaściło jego marzenia o założeniu munduru. Dla synów portierów nie ma miejsca w szeregach policji.

Portier, czyli stróż moralności

Patrząc przez europejskie okulary, dość trudno zrozumieć rolę portiera. Co miesiąc otrzymuje od mieszkańców zapłatę (w moim budynku było to 200 funtów od lokalu, czyli ok. 50 zł), choć trudno powiedzieć za co dokładnie.

Wujek Said, którego na dobrą sprawę można by też nazwać dziadkiem, z pewnością nie sprawia wrażenia ochroniarza. Bawabowie czasem załatwiają za lokatorów różne sprawunki. Do nich przychodzi się, gdy popsuje się winda. Gdy nie ma prądu albo wody. Teoretycznie można ich poprosić o przyniesienie zakupów lub wniesienie po schodach bagaży, ale 'Amm Said zwykle wykręcał się bolącymi plecami.

W rzeczywistości rolą bawaba jest pilnowanie moralności. Wynajmowane mieszkania zwykle mają dość ściśle określone zasady dotyczące przyjmowania gości. Zdarza się nawet, że gości nie można mieć wcale – bo tak postanowił właściciel.
Polaris/East News
W moim pierwszym egipskim mieszkaniu miałam zakaz zapraszania mężczyzn. W drugim wprawdzie mogłam, ale tylko do dziesiątej wieczorem. Właścicielka tłumaczyła, że jej to właściwie nie przeszkadza, „ale nie chciałaby, żeby 'Amm Said gadał ludziom...”.

Bo – jak mówią Egipcjanie – typowy bawab wie wszystko o wszystkich i wtrąca się w nieswoje sprawy. Bawab może jednak przyjąć łapówkę w zamian za przymknięcie oczu na przewinienia lokatora. Zdarza się, że łapówką jest importowana viagra.

Dla Egipcjan instytucja bawaba jest czymś oczywistym. Śpiewa o nim egipska piosenkarka indie folkowa, Luka w piosence „Hashrab hashish”, czyli „Zapalę haszysz”. Luka śpiewa:

„Moja babcia powiedziała mi, że dziewczyny noszą sukienki
Mama powiedziała mi, że dziewczynki nie bawią się w błocie
Moja ciocia, która nosi khimar powiedziała mi:
Możesz śpiewać swoje piosenki, ale pójdziesz do piekła.
(...)
Nigdy nie zostawaj na noc poza domem ani nie wracaj zbyt późno.
Nie pozwól, by zobaczył cię bawab, bo nikt nie będzie chciał się z tobą ożenić.”

Mimo prowokacyjnego tytułu piosenka doskonale komentuje ograniczenia, z którymi na co dzień mierzą się Egipcjanki. Pokazuje też, kim bawab jest naprawdę: najbardziej widocznym symptomem egipskiego konserwatyzmu i dążeń społeczeństwa do kontroli życia prywatnego innych ludzi. W szczególności do kontroli kobiet.

Imiona niektórych osób pojawiających się w tekście zostały zmienione.