Katastrofa Kamila Stocha, wielkie problemy Polaków i Piotr Żyła w czołówce. Rekord był blisko

Krzysztof Gaweł
Japończyk Ryōyū Kobayashi skoczył 143 metry w pierwszej serii zawodów w Garmisch-Partenkirchen i jest liderem drugiego konkursu tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni. Dziesiąty jest Piotr Żyła, a poza nim awans do serii finałowej w naszej kadrze zapewnił sobie tylko Jakub Wolny. Katastrofalnie spisał się Kamil Stoch, który był w zawodach dopiero 47. Seria finałowa o godzinie 15:17.
Piotr Żyła jako jedyny z Polaków jest w czołówce zawodów w Ga-Pa Turnieju Czterech Skoczni Fot. Polski Związek Narciarski / Tadeusz Mieczyński
Pierwszy konkurs skoków narciarskich w 2022 roku miał wlać nadzieję w serca polskich fanów, którzy od kilku tygodni nie poznają naszych skoczków i zastanawiają się, gdzie uciekła forma, która jeszcze wiosną była naprawdę solidna. W Sylwestra sześciu naszych awansowało do zawodów w Garmisch-Partenkirchen, a Piotr Żyła znalazł się nawet w czołówce. Zanosiło się więc na oczekiwany przełom.

W Nowy Rok Piotr Żyła błysnął też podczas treningu, zajął ósme miejsce po skoku na 133 metr Gross Olympiaschanze. Iskierka nadziei? Na pewno zaświeciła się dla nas, ale na początku zawodów bardzo szybko zgasła. Niestety, forma zaczyna rosnąć, ale jeszcze nie wystarcza na dalekie loty w tak prestiżowej imprezie jak Turniej Czterech Skoczni.


Jako pierwszego z Polaków już w drugiej parze oglądaliśmy Dawida Kubackiego, który rywalizował z faworytem, Halvorem Egnerem Granerudem. Norweg skoczył tylko 128 metrów, ale nasz skoczek lądował dwa metry bliżej i szybko okazało się, że nie znajdzie się w drugiej serii zawodów (38. miejsce). Tak samo jak Paweł Wąsek (34. miejsce), który po skoku na 126 metrów również odpadł z walki.

Pokonał go Philipp Aschenwald z Austrii, nieznacznie, bo skoczył 128 metrów. Niestety fatalnie w Nowy Rok wszedł Kamil Stoch. Za rywala miał Japończyka Daikiego Ito, był zdecydowanym faworytem i koszmarnie popsuł skok. Rywal skoczył 127,5 metra, losy awansu były w rękach i nogach naszego mistrza. Ten skoczył jednak 118 metrów i zakończył konkurs w sposób wręcz koszmarny. Na 47. miejscu.

Niestety odpadł również Andrzej Stękała, choć on akurat faworytem nie był. Polak skoczył 128 metrów, całkiem nieźle. Ale Szwajcar Killian Peier leciał bardzo daleko, uzyskał 130,5 metra, a to oznacza, że pokonał naszego zawodnika i pozbawił go szans na udział w drugiej serii noworocznych zawodów (34. miejsce).

Czarną serię przerwał Jakub Wolny, który nie był faworytem pary z rutyniarzem Manuelem Fettnerem, ale ograł Austriaka. Polak skoczył 127 metrów, jego rywal o dwa dalej, ale miał zdecydowanie lepsze warunki i niespodziewanie to polski skoczek wziął awans do serii finałowej (27. miejsce). Wreszcie wyszło dla nas słońce w Ga-Pa, a przecież został nam jeszcze jeden zawodnik.

Piotr Żyła błyszczał w treningach oraz podczas kwalifikacji, w sobotnich zawodach rywalizował z młodym Niemcem Felixem Hoffmannem. Skoczek z Ga-Pa uzyskał tylko 116 metrów, a Piotr Żyła w bardzo dobrych warunkach skoczył 135,5 metra i znalazł się w czołówce zawodów, dokładnie na dziesiątej pozycji. Na takie skoki i na taką formę Polaków czekamy w 2022 roku.

Liderem po pierwszej serii jest reprezentant Japonii Ryōyū Kobayashi, który skoczył aż 143 metry i zbliżył się do rekordu skoczni Dawida Kubackiego (144 metry). Za jego plecami znalazł się Markus Eisenbichler, który uzyskał 141 metrów, ale ledwo ustał skok. Na podium wskoczył również Norweg Marius Lindvik (138 metrów). Seria finałowa konkursu w Garsmich-Partenkirchen rozpocznie się o godzinie 15:17.

Czytaj także: Biało-Czerwoni wreszcie odpalili. Najlepszy występ w sezonie, fantastyczna forma Piotra Żyły

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut