"Gdzie miliardy ze sprzedaży praw do emisji CO2?". Tego PiS nie mówi ws. wzrostów cen energii
ETS czyli unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2, to czarna magia dla niejednego Polaka. Jednak w ostatnich tygodniach to bohater wystąpień wielu polityków PiS. Hasło klucz, które niemal rozgrzewa rządzących do czerwoności.
Przy rosnących cenach gazu Kowalski z każdej strony jest bombardowany unijno-klimatyczną narracją w wykonaniu obozu Zjednoczonej Prawicy, która ma wskazać winnych cen energii w Polsce. Słyszymy o spekulacjach w handlu emisjami CO2. O tym, że ten system prowadzi do wzrostu cen energii, że trzeba go zmienić. Albo w ogóle z niego wyjść.
PiS o polityce klimatycznej UE
– System ETS pokazał, że ceny emisji do uprawnień CO2 rosną kilkukrotnie, te wzrosty przekładają się na konsumentów i producentów. Ten system nie działa, bo na rynku mogą działać różni inwestorzy i spekulanci – grzmiał Mateusz Morawiecki w połowie grudnia. Premier osobiście nawołuje do reformy ETS. "Morawiecki na wojnie z ETS" – celnie przed Bożym Narodzeniem podsumowała "Polityka".
W ostatnich dniach apelował też do Donalda Tuska, by – jak podkreślił rzecznik rządu Piotr Müller – "namówił swoich kolegów, koleżanki i przywódców wszystkich państw europejskich, którzy należą do EPP, by zmodyfikować unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2".
"Obecna koncepcja unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji jest błędna. Konieczne jest przeprowadzenie głębokiej reformy systemu" – pisał z kolei w artykule dla portalu Euractiv.
W poniedziałek 3 stycznia, minister klimatu Anna Moskwa ogłosiła:
– Są dwa główne powody podwyżek cen gazu i prądu. Z jednej strony jest to dyktat cenowo-gazowy Rosji, a z drugiej polityka klimatyczna UE i koszty zakupu tzw. pakietów emisji CO2 – przekonywał w Polsat News rzecznik rządu Piotr Müller.Złożyliśmy wniosek o kompleksową reformę. Pierwszym działaniem, jakie KE powinna podjąć, to wycofanie podmiotów finansowych z rynku uprawnień do emisji. Jak państwo sobie wpiszą w wyszukiwarkę ETS niekoniecznie pojawia się tam dyrektywa unijna, w pierwszej kolejności pojawiają się tam platformy spekulacyjne, na których można sobie takie uprawnienia kupić i nimi pohandlować. Czytaj więcej
"Za szaleńczą politykę klimatyczną UE odpowiada Europejska Partia Ludowa, na której czele stoi Donald Tusk" – dorzucił teraz minister sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro wręcz uznał, że Polska musi odrzucić pakiet klimatyczny UE, wtedy rachunki za prąd spadną o 60 proc.
To jak wyjście z UE
– To są bzdury. To są wypowiedzi człowieka, który przez ostatnie sześć lat nic nie zrobił w tym temacie, a teraz szuka winnych wszędzie, tylko nie u siebie. Nie da się wyjść z systemu handlu emisjami CO2. Trzeba by wyjść z UE. Rząd próbuje znaleźć winnego, udając, że to nie oni są odpowiedzialni za polską energetykę od 6 lat – reaguje w rozmowie z naTemat Marek Józefiak, rzecznik Greenpeace.
– Przypomnijmy, że Morawiecki zgodził się na zaostrzenie odchodzenia od energetyki węglowej, na jeszcze szybsze redukcje CO2. PiS zrzuca odpowiedzialność na poprzedników w momencie, gdy sam podejmował decyzje, zgadzając się na Fit to 55 – zwraca uwagę Katarzyna Lubnauer, posłanka KO. Fit to 55 to projekt zmian ogłoszonych przez KE w lipcu 2021 roku, które zakładają ograniczenie emisyjności gazów cieplarnianych o co najmniej 55 proc. do 2030 roku.
– Winna polityka klimatyczna, Ursula von der Leyen i Donald Tusk? To się w
głowie nie mieści, jak można ludziom robić wodę z mózgu – uważa Urszula Zielińska, posłanka KO z Partii Zielonych, członek Sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych.
O przyczynach wzrostu cen mówi tak: – Po pierwsze przyczyną jest uzależnienie Polski od gazu czy węgla. Tylko w 2020 r. 70 proc. energii w Polsce wyprodukowano z węgla, a 10 proc. z gazu. To daje nam aż 80 proc. energii z paliw kopalnych, których zasoby są coraz bardziej ograniczone i coraz bardziej podatne na manipulacje cenowe. Widać to choćby na przykładzie obecnej ceny gazu, która jest ewidentnie manipulowana przez Rosję. Po drugie, to są lata polityki zaniechań. Dziś polityka zaniechań jest kontynuowana przez PiS.
Podkreśla: – ETS nie jest główną przyczyną skoków cenowych gazu i energii. ETS jest jedną z wielu przyczyn, ale nie główną. Majstrowanie teraz przy ETS, żeby rozwiązać problem, absolutnie go nie rozwiąże, za to z pewnością przyspieszy katastrofę klimatyczną.
A zatem o co chodzi z tym pakietem i z ETS? I jak to wszystko ma się do szalejących cen w Polsce?
Na czym polega ETS?
– ETS nie jest idealny, ale na razie jest to jedyny skuteczny sposób na obniżenie emisji CO2. Już doprowadził do tego, że cała Europa obniżyła emisje o 24 proc. w porównaniu do roku 1990 i zrealizowała swoje cele w tym zakresie na rok 2020. Kwestionowanie teraz systemu ETS to kwestionowanie jedynego na dziś skutecznego sposobu obniżenia emisji gazów cieplarnianych i wysyłanie nas wprost na ścianę katastrofy klimatycznej – przekonuje Urszula Zielińska.
System działa od 2005 roku, ostatnią reformę przeszedł w 2018 roku. Portal Forum Energii tak opisuje, że EU-ETS zobowiązuje emitentów do pozyskania i umarzania uprawnień do emisji CO2:
Posłanka z Partii Zieloni tłumaczy: – Część uprawnień Polska otrzymuje za darmo. Możemy wyprodukować pewną ilość emisji, nie płacąc za to. Na przykład w ciepłownictwie, czy przemyśle lotniczym. Ale za wszelkie dodatkowe uprawnienia do emisji, które chcemy wyprodukować, musimy zapłacić. Z kolei pula bezpłatnych uprawnień stopniowo, rok do roku, jest zmniejszana. Na to zgodziliśmy się, podpisując pakiet klimatyczny i słusznie, bo to droga do obniżania emisji i ratowania klimatu. Zgodziliśmy się też, że jednocześnie będziemy zmniejszać emisje krajowe, a nie wciąż dokupywać nowe uprawnienia. Emisje polskiego sektora energetycznego od roku 2000 pozostają na podobnym, wysokim poziomie. Dlaczego? Bo zabrakło koniecznych reform."Co do zasady, uprawnienia są kupowane na rynku z dostępnej puli, znanej wszystkim uczestnikom rynku. Od tej reguły są jednak wyjątki: ciepłownictwo oraz przemysł i lotnictwo narażone na tzw. ucieczkę emisji otrzymują część uprawnień za darmo. Ponieważ system ETS ma przede wszystkim prowadzić do ograniczenia emisji CO2 do atmosfery, pula dostępnych na rynku uprawnień z roku na rok maleje, zgodnie z celami redukcyjnymi UE. Ograniczona podaż podnosi ceny uprawnień". Czytaj więcej
Jak mówi Urszula Zielińska zwalanie teraz winy na politykę klimatyczną UE to nieprzyznawanie się rządzących w Polsce do lat zaniechań w kraju. O jakich zaniechaniach mowa?
– Wiedzieliśmy jako kraj, co podpisujemy w pakiecie klimatycznym i do czego się zobowiązaliśmy. I mimo tego nic w tej sprawie nie zrobiliśmy. Podpisaliśmy pakiet z pełną świadomością, że prawa do emisji będą obarczone kosztem. I ten koszt będzie rósł w kolejnych latach, co właśnie ma miejsce. Że pula emisji bezpłatnych będzie się kurczyła. Rządzący to podpisali, a potem patrzyli na wzrost cen emisji, niewiele robiąc w celu budowy zeroemisyjnych czy niskoemisyjnych źródeł energii. PiS ustawą anty-wiatrakową wręcz zablokował ich rozwój – wskazuje Urszula Zielińska.
Nasi rozmówcy, którzy są blisko spraw klimatu i środowiska, wskazują na wiele zaniedbań rządzących.
Wytykają zaniedbania rządzących
– PiS i Solidarna Polska rządzą od sześciu lat. W tym czasie transformacja energetyczna Polski stoi, a wszyscy wokół wiedzą, że od węgla trzeba odchodzić, bo ta energia będzie coraz droższa. Nasz rząd dryfował, nie robiąc absolutnie nic. W tym czasie rozpaczliwie próbowali inwestować pieniądze w węgiel – mówi Marek Józefiak z Greenpeace.
Wskazuje, że te inwestycje – jak zburzona już elektrownia Ostrołęka – kosztowały nas ogromne pieniądze i skończyły się fatalnie: – Premier Szydło chwaliła się, że PiS buduje kopalnię. Tę budowę – szyb Grzegorz w Jaworznie – również zarzucono, wydając na nią 250 mln zł. Takich bezsensownych ruchów było wiele. Kilka dni temu rząd dorzucił kolejne 28,8 mld zł dotacji do węgla, które w ciągu 10 lat mamy wrzucić w węglowy worek bez dna.
Katarzyna Lubnauer: – Dano Polsce bardzo dużo czasu, żeby przystosować się do bardziej ekonomicznych, oszczędnych, a jednocześnie nieniszczących klimatu systemów produkcji energii. PiS je zamordował w 2016 roku przy pomocy ustawy wiatrakowej. Zrobili to z pobudek czysto ideologicznych, bo argumenty były takie, że wiatraki przeszkadzają ludziom, lub bzdurne, że – jak stwierdziła Anna Zalewska – skrzydło wiatraka mogłoby komuś spaść na głowę. W ten sposób zaprzepaszczono szansę rozwoju energetyki wiatrowej. Najtańszego obecnie źródła energii. Teraz chcą zamordować jeszcze rozwój fotowoltaiki.Za rządów PiS wydobycie węgla kamiennego spadło o 1/4. Więcej węgla wydobywano w Polsce w czasie okupacji hitlerowskiej. To nie jest tak, że rządzący mają jakiekolwiek alternatywy. Oni po prostu panicznie boją się sytuacji, w którą nas zapędzili, i nie widzą wyjścia. Bo nie ma gotowych inwestycji, które rząd by przygotował, by w rozsądny sposób spożytkować pieniądze z handlu emisjami CO2.
Pytany przez nas poseł PiS reaguje na te zarzuty: – To nie jest to stabilne źródło energii. Nie ma wiatru, nie ma prądu. Co wtedy ludzie mają robić? Wyłączać lodówki i inne sprzęty? To musi być konwencjonalne źródło, które daje stabilizację.
– Ta polityka zaniechań doprowadziła do sytuacji, jaką dziś mamy. Jako Zieloni ostrzegaliśmy przed takim kryzysem od lat. I co robi rząd? W obliczu kryzysu wyhamowuje fotowoltaikę. Nie inwestuje w alternatywne źródła energii. I jeszcze "przejada” pieniądze z ETS. Bo Polska za handel pozwoleniami do emisji dostaje co roku miliardy złotych – mówi posłanka Zielińska.
Miliardy trafiają do budżetu państwa
"Gdzie są pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2?", "Polska w ciągu ostatnich 6 lat zarobiła na sprzedaży uprawnień do emisji CO2 blisko 50 mld zł. Na co przeznaczono te pieniądze?", "Gdzie są miliardy ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2?" – to tylko kilka z wpisów na Twitterze z ostatnich dni.
Część komentujących zdaje się zaskoczona. Jakby nagle odkryli, że Polska dostaje jakieś pieniądze za handel uprawnieniami do emisji CO2.
– To nie jest wiedza powszechna. Ktoś może pomyśleć, że te pieniądze lecą gdzieś do Brukseli. Absolutnie nie. Pytanie tylko, co rząd z nimi zrobił. Bo to są dochody budżetu państwa. Unijne reguły mówią, że co najmniej połowa z tych środków powinna iść na inwestycje niskoemisyjne. Niestety, nie ma jeszcze takiego obligu w prawie i państwa mogą robić z tym, co im się żywnie podoba. A w Polsce widać gołym okiem, na podstawie różnych raportów, że inwestycje niskoemisyjne stoją – mówi Marek Józefiak.
– To są potężne pieniądze. Gdyby je zainwestować w inwestycje zero-emisyjne, to byłby to potężny zastrzyk dla zielonej transformacji – mówi przedstawiciel Greenpeace.
3 stycznia o to, gdzie są miliardy ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, na konferencji prasowej pytana była minister klimatu. Anna Moskwa powiedziała, że rząd niczego nie ukrywa, apelowała, by – jak przekazała PAP – nie wchodzić w narrację, że Polska jest "niesamowitym beneficjentem systemu" ETS.Fakty są takie, jakby ten rząd chciał nas wepchnąć z ręce rosyjskich eksporterów gazu i węgla. Jakby celowo chcieli nas tam wepchnąć.
– Transformacja energetyczna jest naszym priorytetem. Krytykujemy ETS nie dlatego, że krytykujemy potrzebę transformacji, ale krytykujemy sposób, w jaki ten fundusz jest zarządzany – mówiła.
Co powinien zrobić rząd PiS
– Należy dalej uszczelniać system ETS, również po to, żeby nie był podatny na spekulacje. Ale przede wszystkim, trzeba natychmiast uruchomić inwestycje w zakresie niskoemisyjnej energetyki – mówi Urszula Zielińska.
Dodaje: – Rząd powinien przywrócić możliwość inwestycji w farmy wiatrowe na lądzie i przyspieszyć inwestycje na morzu. Natychmiast powrócić do poprzedniego stabilnego systemu inwestowania i rozliczania fotowoltaiki. Usprawnić i polepszyć warunki dofinansowania do niskoemisyjnego ogrzewania, np. do pomp ciepła. I wreszcie zacząć inwestować wszystkie środki z ETS w modernizację energetyki. Bez inwestycji w OZE wysokie ceny mogą zostać z nami na dłużej.
– Rząd powinien kierować te pieniądze na reformy, na restrukturyzację, a nie na pokrycie strat. To jest jak palenie tych pieniędzy w wielkim piecu hutniczym – podkreśla.
Marek Józefiak przestrzega: – My w Polsce dramatycznie potrzebujemy inwestycji w energetyce. Polskie elektrownie są bardzo, ale to bardzo, wysłużone. 70 z 90 bloków węglowych, które są w naszym kraju, już przekroczyły czas eksploatacji, który zakładali ich konstruktorzy. Po 2025 roku będziemy mieć lukę w produkcji energii. Wysłużone elektrownie będą wyłączane.
Uważa, że rząd powinien teraz odblokować wiatraki, które stanowią najtańszą technologię produkcji prądu.Najrozsądniej byłoby, aby te pieniądze inwestować blisko ludzi, aby jak największa liczba zwykłych obywateli to odczuła. 70 proc. naszych rachunków za energię to opłaty za ciepło, więc inwestowanie w termomodernizację domów, dotowanie inwestycji, które będą powodowały oszczędności energii to kierunek, który należy realizować. Mamy też ogromne zapóźnienia w inwestycjach w sieci elektroenergetyczne. To rzeczy, które blokują zieloną transformację z winy rządu, który nie przygotował naszej energetyki do transformacji.