Andrzej Gołota - fenomen polskiego sportu, który lubił uderzać poniżej pasa
To dla niego sportowa Polska zarywała noce, żeby oglądać wielkie pojedynki. Był Polakiem, który po medalu olimpijskim wyruszył podbijać USA. I został w Stanach Zjednoczonych do dzisiaj, mając nawet amerykańskie obywatelstwo. Andrzej Gołota, "wielka nadzieja białych".
Andrzej Gołota to fenomen polskiego sportu, który wyłamuje się poza wszelkie schematy. Człowiek, który pokazał siłę europejskiego boksu w wyśnionym, amerykańskim świecie. Wielka nadzieja białych - tak nazywano Gołotę.
Od Andrzeja do Andrew
Urodził się w Warszawie 5 stycznia 1968 roku. W wieku 13 lat został pięściarzem Legii Warszawa, a do założenia rękawic przekonała go ponoć chęć rewanżu na starszym o kilka lat chłopaku, który spuścił mu manto. Legionista Gołota nauki boksu pobierał od wielkich postaci tej dyscypliny w Polsce, Janusza Gortata (dwukrotny medalista olimpijski - ojciec Marcina, byłego koszykarza NBA) czy Andrzeja Gmitruka.Decyzje poniżej pasa
Gołota nie przegrywał przez cztery lata. Smutne lata 90. w Polsce po przemianach ustrojowych były czasem sukcesów rodaka w USA. Gołota bił mocno, walczył brutalnie, a dodatkowo zawsze podkreślał swój patriotyzm. To bardzo podobało się kibicom w Polsce. Co więcej, spora liczba rodaków Gołoty wyemigrowała przecież za ocean, robiąc z Chicago drugą Warszawę - pod względem liczby polskich obywateli.Gorycz porażki Gołota poczuł dopiero w 1996 roku, po niezwykle brutalnym pojedynku o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Zwycięzcą został obrońca tytułu, Riddick Bowe. Amerykanin wygrał, bo Polak został zdyskwalifikowany za ciosy poniżej pasa. Po dwóch ostrzeżeniach ze strony sędziego, za trzecim razem miarka się przebrała. Zaraz po walce doszło do regularnej bitwy w Atlantic City. Po pojedynku aresztowano 16 osób, ponad dwadzieścia zostało rannych.
To była jedna z dwóch największych szans Gołoty na zdobycie mistrzowskiego pasa, którą sam sobie odebrał. Drugi przypadek, to... rewanżowy pojedynek, gdzie Bowe ponownie był już o krok od porażki. Ale znowu dostał kilka niewytłumaczalnych ciosów od Polaka.
– Andrzej zawsze był troszkę inny, lubił zaznaczać swoją indywidualność. Czasami spóźniał się na poranne apele, by pokazać, że jest panem swojego losu. Bardzo lubił rozwiązywać krzyżówki. Nieraz przychodził do mnie, pytając o jakieś zagadnienie, gdy nie znał odpowiedzi. Widać było, że czegoś szuka, że interesują go także rzeczy niezwiązane z boksem. Rozumieliśmy się całkiem dobrze, chociaż na pewno nie był gadułą, który potrzebował bliskiego kontaktu – mówił o Gołocie Janusz Pindera, dziennikarz specjalizujący się w boksie.
Gołota wielokrotnie podejmował niewytłumaczalne decyzje. Tak po prostu miał i choć ciągle można zadawać sobie pytania: Dlaczego uderzał poniżej pasa? - odpowiedź i tak nic nie zmieni w biegu historii. Jedną z wersji przebiegu zdarzeń usłyszał od samego pięściarza prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.
– Szczerze, panie prezydencie?
– Szczerze, panie Andrzeju...
– Bo mnie wkur..ł – wyjaśnił Gołota.
W przypadku pierwszej walki Bowe podobno złamał szczękę Polakowi w okolicach szóstej rundy. To miało mieć decydujący wpływ na kolejne decyzje Gołoty w ringu. Rewanż obaj panowie przypłacili zdrowiem. Polak zaczął mieć problemy z płynnym mówieniem, Bowe za to popadł w życiowe tarapaty.
Gołota przyjeżdża do Polski
Nawet dwa przegrane z rzędu pojedynki o mistrzostwo świata nie zniechęciły polskich kibiców do dopingowania Gołoty. Polak walkami, które rozsławiły jego nazwisko na cały świat, zjednał sobie kolejne rzesze fanów. Zainteresowanie walkami Gołoty dało się odczuć chociażby w roku 1999, kiedy Andrew przyjechał z Chicago do ojczyzny, żeby powalczyć we wrocławskiej Hali Ludowej.W internecie krąży filmik, który ukazuje nabite do ostatniego miejsca trybuny w stolicy Dolnego Śląska. Co więcej, na archiwalnym nagraniu TVP Wrocław widać, jak po walce w kolejce po autograf do Gołoty stanął... szef gangu pruszkowskiego, Andrzej Kolikowski, pseudonim "Pershing".
Mike Tyson - czyli koszmar
Gołota wzbudzał emocje również wśród muzyków. Kazik Staszewski dzień po rewanżowej walce z Bowe napisał tekst do utworu o tytule "Andrzej Gołota". Niewielu sportowców ma takie miejsce w muzyce.Gdyby tu było przedszkole w przyszłości
Niepokonany w 39 walkach
Greenpoint i Milwaukee chleją z radości
Niepokonany w 48 walkach
A pokonany w trzech jedynie walkach
Niepokonany w 118 walkach
Kolejny oponent na kolankach
Gołota - mimo niesłabnącej sympatii kibiców - przegrał jednak jeszcze jeden, duży moment w swojej karierze. To miał być najbrutalniejszy pojedynek w historii boksu. Mike Tyson, nazywany słusznie "Bestią" mierzył się z Polakiem, który walczył brutalnie i został dwukrotnie zdyskwalifikowany na oczach całego świata.
Walka z Tysonem warta przeszło dwa miliony dolarów dla Polaka (rywal zarobił dziesięć razy więcej) zakończyła się ucieczką z ringu.
Obrazki z tamtej nocy, sprzed ponad dwudziestu lat, pozostały jednak w głowie kibiców boksu na całym świecie. Bo na tamto starcie rzeczywiście czekał cały sportowy świat.
Szczęśliwe życie po życiu
Co aktualnie dzieje się u Gołoty? Po raz ostatni w ringu w oficjalnej walce Polak pojawił się w 2013 roku, przegrywając z Przemysławem Saletą. Wcześniej musiał też uznać wyższość innego rodaka, Tomasza Adamka. Żeby nie było tak źle, Gołota wygrał w 2014 roku pokazowy pojedynek z Danellem Nicholsonem.Andrzej Gołota przyciąga zarówno tych starszych, jak i młodszych fanów boksu - kiedy tylko pojawia się w Polsce.•Fot. PAWEL JASKOLKA/AGENCJA SE/East News
I pomyśleć, że zanim nadeszła era braci Kliczko, to właśnie Polak był punktem odniesienia dla europejskiego boksu. Przecierał szlaki w świecie pełnym atletów zza oceanu. Sportowo Gołota to bohater tragiczny - bo bez mistrzostwa świata na koncie - ale, gdyby nie patrzeć na wyniki, to kultowa postać. Nie ma zatem przypadku, że akurat lider Kultu zabrał się za utwór na temat Andrew.
Przy pisaniu tekstu korzystałem z książek: Andrzeja Kostyry "Walki stulecia. Bohaterowie wielkiego boksu" oraz Przemysława Osiaka "Niepokonany w 28 walkach".
Czytaj także: Miażdżąca krytyka walki na liście. Nasz wojownik nie gryzł się w język: to jest po prostu głupota
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut