Biało-Czerwoni walczą o miejsce na podium. Pasjonująca walka na skoczni, różnice są minimalne

Krzysztof Gaweł
Polscy skoczkowie znakomicie sobie radzą w konkursie drużynowym w Bischofshofen i po pierwszej serii zawodów zajmują czwarte miejsce. Na czele są znakomici Austriacy, ale do drugich Norwegów tracimy raptem 2,9 punktu, a do trzeciej Japonii 1,6 punktu. A to oznacza, że czekają nas wielkie emocje w serii finałowej. Ta rozpocznie się o godzinie 17:00.
Polacy na czwartym miejscu w Bischofshofen, mamy nadzieję na podium Fot. Polski Związek Narciarski / Tadeusz Mieczyński
Polscy skoczkowie do drugich w sezonie zawodów drużynowych przystępowali bez lidera, czyli Kamila Stocha. W Bischofshofen szansę dostali zawodnicy, którzy aktualnie są w najwyższej formie, czyli Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Paweł Wąsek i Dawid Kubacki. Biało-Czerwoni w grudniu w Wiśle otarli się o podium, więc tym razem chcieli poprawić czwarte miejsce z początku grudnia i wrócić na "pudło".

Po pierwszym skoku to marzenie stało się realne, bo Piotr Żyła w gęsto padającym śniegu spisał się naprawdę znakomicie. Skoczył 129,5 metra i nasz zespół zajmował drugie miejsce, tracąc 7,5 punktu do Austriaków. Ci zostali liderem po skoku Jana Hoerla o długości 132 metrów. Za nami znalazły się Japonia, Słowenia i Niemcy oraz nadspodziewanie słabo dysponowana Norwegia.


Na drugiej zmianie nie zawiódł Andrzej Stękała, który skoczył 128,5 metra i utrzymał zespół w czołówce. Co prawda wyprzedzili nas Japończycy, a strata do Austriaków wzrosła do 9,4 punktu, ale walka nabierała dopiero rumieńców. Zwłaszcza że w serii trzeciej Paweł Wąsek stanął na wysokości zadania, a jego 127,5 metra wystarczyło, by wyprzedzić Japonię i utrzymać dystans do Austriaków (10,4 pkt.). Norwegia wskoczyła tymczasem na miejsce trzecie.

W czwartej serii liczyliśmy na udany skok Dawida Kubackiego i ten nie zawiódł. 133,5 metra dało nam pierwsze miejsce i pozostało czekać na skoki rywali. Słoweniec Anże Lanisek uzyskał 135 metrów, ale jego zespół tracił do naszych skoczków 3,7 punktu. Ryōyū Kobayashi zrobił swoje, 136,5 metra pozwoliło Japonii wyprzedzić nasz zespół o 1,6 punktu.

Tymczasem Marius Lindvik skoczył w norweskiej ekipie 133 metry i to jego zespół został liderem, spychając Polaków na miejsce trzecie, ze stratą 2,9 punktu. A jeszcze Austriak Daniel Huber popisał się skokiem o długości 133,5 metra i gospodarze zdecydowanie dystansowali wszystkich rywalki. Dopełniła się za to fatalna forma Niemców, bo Karl Geiger po skoku na 131,5 metra upadł i pogrzebał szanse swojej ekipy na miejsce w czołówce.

Biało-Czerwoni do podium tracą naprawdę niewiele i szykuje się pasjonująca walka w serii finałowej. Ta rozpocznie się na Paul-Ausserleitner-Schanze o godzinie 17:00.

Czytaj także: Polacy będą skakać bez lidera. Kiedy wróci Kamil Stoch? "Miejmy nadzieję, że będzie gotowy"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut