Kulisy rozmowy Kaczyńskiego z antyszczepionkowcami. Posłanka postawiła na stole figurę świętego

Weronika Tomaszewska
Wychodzą na jaw zaskakujące kulisy spotkania Jarosława Kaczyńskiego z posłami Zjednoczonej Prawicy, którzy przeciwni są ustawie o weryfikacji covidowej. Na rozmowę z prezesem posłanka Maria Kurowska z Solidarnej Polski, przyniosła figurkę św. Andrzeja Boboli. – Chciałam przekazać, że w rozwiązywaniu trudnych spraw trzeba polegać nie tylko na własnym umyśle – przekonuje.
Kulisy spotkania z Kaczyńskim. fot. Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Kurowska przyniosła figurę świętego na spotkanie z Kaczyńskim


We wtorek (11 stycznia) odbyło się spotkanie z grupą posłów PiS, którzy nie popierają ustawy pozwalającej pracodawcy na testowanie pracowników pod kątem koronawirusa. Wzięli w nim udział między innymi premier Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński.

Tymczasem "Gazeta Wyborcza" donosi, że w trakcie rozmów posłanka Solidarnej Polski Maria Kurowska nieoczekiwanie postawiła na stole figurkę świętego Andrzeja Boboli.– Po to, żeby patron Polski nas wsparł – tłumaczyła. – Chciałam przekazać, że w rozwiązywaniu trudnych spraw trzeba polegać nie tylko na własnym umyśle. Ale trzeba się też odwoływać do Pana Boga – podkreśliła w rozmowie z "Wyborczą".


Stwierdziła, że "religia łączy się z polityką". Ponadto oceniła, że "od 2 grudnia, od czasu, gdyśmy sprowadzili relikwie świętego do kaplicy sejmowej, zaczęło się uspokajać na granicy". Co więcej, zdaniem Kurowskiej zamykanie kościołów w czasie pandemii "było nieprzyzwoite".

Na pytanie, jak na jej opinię zareagował prezes Kaczyński, posłanka powiedziała, że wysłuchał i wyciągnął wnioski, a jakie, to zobaczymy.

Ustawa o weryfikacji covidowej w Sejmie


We wtorek wieczorem Sejmowa Komisja Zdrowia zajęła się projektem ustawy, który złożyła w Sejmie grupa posłów PiS.

Podczas posiedzenia przyjęto niektóre poprawki, a także zaktualizowano nazwę na "projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach zapewniających możliwość wykonywania działalności w czasie epidemii COVID-19".

Pomysłodawcy chcieli przede wszystkim, aby pracodawca miał możliwość sprawdzenia, czy pracownik jest zaszczepiony przeciw COVID-19 lub przebył zakażenie. Kolejnym założeniem projektu jest to, aby pracodawca mógł wymagać od zatrudnionych osób okazania informacji o ważnym negatywnym wyniku testu diagnostycznego w kierunku koronawirusa.

Projekt miał trafić w tym tygodniu do drugiego czytania. Jednak władze partii się z tego wycofały. Rzecznik PiS Radosław Fogiel zapewnia, że ustawa nie trafi do kosza i trafi na salę plenarną. Według ustaleń "Wyborczej" w sprawie głosowania nad nią nie będzie dyscypliny partyjnej.

Prof. Roberta Flisiaka w rozmowie z naTemat.pl podkreślił, że czas, jaki jest konieczny do procedowania tego projektu, jest zdecydowanie za długi. – Obawiam się, że zanim ta ustawa powstanie, to będzie już musztarda po obiedzie i kolejne tysiące ludzi umrą – mówił nam Flisiak.

Jak podkreślił, każdy dzień opóźnienia w wdrażaniu działań przeciwepidemicznych "to są zgony ludzkie". – Zgony, które nie musiały mieć miejsca. Ludzie, którzy opóźniają podejmowanie takich decyzji mają krew na rękach – dobitnie podsumował profesor.
Czytaj także: "Musztarda po obiedzie". Wirusolog podsumował projekt PiS o weryfikacji szczepienia pracowników