Kilkoro proepidemików terroryzuje rządzących bardziej niż najgroźniejszy wariant koronawirusa
Dla rządu Zjednoczonej Prawicy każda dusza się liczy. Pod warunkiem, że ta dusza może zaważyć na większości sejmowej. Inne dusze, jak choćby Polacy zagrożeni ogromną piątą falą koronawirusa się nie liczą. Liczy się tylko te kilka osób - proepidemików – które terroryzują ekipę rządzącą bardziej niż najgroźniejszy wariant koronawirusa.
Tydzień temu (12 stycznia) licznik wskazał 16173 przypadki, co przy 30586 ogłoszonych dzisiaj pokazuje skalę problemu. To gigantyczny wzrost, na który rząd reaguje konferencją prasową i ustami ministra zdrowia Adama Niedzielskiego mówi: "Ten wynik jest większy niż statystyki monitorowane podczas 4 fali na jesieni ubiegłego roku", mimo że od dawna ci sami rządzący mówili o tym, że pod koniec stycznia omikron wjedzie do naszego kraju i będzie atakował i zabijał kolejne osoby. Co za zaskoczenie, prawda?
Wróćmy jednak do antyszczepionkowców w rządzie, choć zdecydowanie bardziej poprawnie politycznie jest mówić o nich proepidemicy. I nie jest ważne, czy sami się szczepią, nie jest ważne, czy zdecydowanie są przeciwko ukłuciu w ramię, czy tylko trochę. Najważniejsze jest to, że to oni są w stanie terroryzować rządzących na tyle, że mimo rozpędzającej się PIĄTEJ fali koronawirusa, jedyne, co możemy uzyskać od rządzących to zapewnienia, że inni mają gorzej i że należy podjąć działania.
Czytaj więcej: Ponad 30 tysięcy zakażeń koronawirusem! Niedzielski ogłosił początek piątej fali
Czyli co? Znów wracamy do mycia rąk w rytm piosenki Bajmu? No bo przecież nie można rozgniewać antyszczepionkowców, którzy nie byliby zadowoleni z wprowadzenia sprawdzania paszportów covidowych albo – co gorsza – ograniczenia im funkcjonowania w społeczeństwie, kiedy egoistycznie nie chcą się szczepić, powodując, że powoli toniemy, jak Titanic.
Gang proepidemików w rządzie Zjednoczonej Prawicy
Na spotkaniu partyjnym, które miało być przełomem w rozmowach proepidemicy vs reszta Zjednoczonej Prawicy, pojawiła się Teresa Hałas, Sławomir Zawiślak, Maria Kurowska, Janusz Kowalski, a także Anna Maria Siarkowska. To właśnie ta grupa posłów sprzeciwia się zapisom projektu, mówiąc o "segregacji sanitarnej".Teresa Hałas to posłanka, która kwestionowała skuteczność szczepień, mówiąc, że w przypadku zetknięciem się z koronawirusem umierają i zaszczepieni, i niezaszczepieni. – Wszyscy wiemy, że jeśli chodzi o te dane informacyjne dotyczące zgonów, to Polska je w inny sposób, że tak powiem, nalicza niż na przykład Niemcy czy inne kraje – mówiła podczas jednej ze swoich wypowiedzi.
Sławomir Zawiślak również jest przeciwnikiem tzw. segregacji sanitarnej. – Jako poseł, podczas ślubowania poselskiego, zobowiązałem się do poszanowania konstytucji i wolności obywatelskich. W swojej pracy godzę realizację programu Zjednoczonej Prawicy z obowiązkiem dbałości o interes narodowy, respektowanie konstytucyjnych praw i wolności obywateli RP. Reprezentuję grupę posłów, którzy występują przeciwko niezgodnej m.in. z Konstytucją RP segregacji sanitarnej Polek i Polaków. Nie wolno dzielić społeczeństwa. Polacy tylko będąc narodem zjednoczonym, mogą pokonać wszelkie problemy – mówił, zapytany o jego stosunek do obostrzeń wokół koronawirusa.
Maria Kurowska to ta sama posłanka, która powiedziała, że "w rozwiązywaniu trudnych spraw trzeba polegać nie tylko na własnym umyśle", dlatego też w trakcie rozmów z Jarosławem Kaczyńskim na temat koronawirusa, posłanka Solidarnej Polski nieoczekiwanie postawiła na stole figurkę świętego Andrzeja Boboli. – Po to, żeby patron Polski nas wsparł – tłumaczyła.
Janusz Kowalski i Anna Maria Siarkowska to dwie najbardziej wyraźne postaci na mapie proepidemików w rządzie Zjednoczonej Prawicy. Jedną z ich bardzo znanych akcji jest najście na dom dziecka, którego dyrekcja zadbała o bezpieczeństwo podopiecznych, proponując im szczepienia przeciw COVID-19. Przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu Anna Maria Siarkowska wraz z Januszem Kowalskim pojawiła się w placówce i chciała wyjaśnień w sprawie "sygnałów" o "zmuszaniu" do szczepień.
Siarkowska jeszcze wiosną 2021 wyrażała krytyczną opinię na temat lockdownu. "Kolejny lockdown jest absolutnie niepotrzebny. To lekarstwo gorsze niż choroba" – stwierdziła w rozmowie z "Rzeczpospolitą". A kiedy Rada Medyczna (13 z 17 członków) zrezygnowała z doradzania premierowi, napisała: "I to jest dobra wiadomość!".
"Posłowie klubu PiS z parlamentarnego zespołu ds. sanitaryzmu nie poprą projektu ustawy pozwalającego pracodawcy na weryfikację, czy jego pracownik jest zaszczepiony przeciwko COVID-19" - informowała z końcem roku Wirtualna Polska, powołując się na swoje źródła w koalicji rządzącej.
W zespole ze Zjednoczonej Prawicy, oprócz wspomnianych, są jeszcze Mariusz Kałużny, Małgorzata Janoska i Agnieszka Górska. Łącznie z poprzednimi to osiem osób. Niby mało, ale dla Zjednoczonej Prawicy każda dusza jest na wagę złota.
"Dla większości w Sejmie są gotowi dla każdego łajdactwa"
Donald Tusk we wtorkowych Faktach po Faktach powiedział o rządzących: "To są tchórze, a ich tchórzostwo kosztuje życie ludzi. Dla większości w Sejmie są gotowi dla każdego łajdactwa". I nie ma w tym ani grama przesady.To właśnie na korzyściach politycznych, na sejmowej większości, opiera się decyzja PiS na tolerowaniu (lub nie) proepidemików.
Gdyby bowiem rządowi Zjednoczonej Prawicy zależało na dobru Polaków i na zahamowaniu pandemii koronawirusa, wystarczyłoby machnąć ręką, olewając bzdurne wypowiedzi proepidemików. Wówczas można byłoby liczyć na wsparcie opozycji, która na pewno stanęłaby po stronie zdrowego rozsądku, a nie po stronie politycznych sympatii czy antypatii. Tak wygląda odpowiedzialność w polityce.
Czytaj więcej: Mogą rozsadzić Zjednoczoną Prawicę. Szantaż posłów PiS ws. kluczowego głosowania
Niestety, rządzących o takie wyższe stany posądzić nie można. W obliczu rozkręcającej się piątej fali oraz ogromnego ryzyka, jakie niesie za sobą omikron, pozostaje nam liczyć na jakiś cud, który sprawi, że szalupy wytrzymają i jakoś, poobijani, przetrwamy ten trudny pandemiczny moment.
Szukając plusów tej sytuacji przypomnę tylko, że na Titanicu, kiedy ten tonął, do ostatniej chwili grała orkiestra. Może chociaż u nas melodia będzie jakaś przyjemna...