Polski skoczek załamany po decyzji trenera ws. igrzysk w Pekinie. "To nie zależało od nas"
– Zawaliłem sprawę. To nie wina trenera, że mnie nie powołał do kadry olimpijskiej, tylko moja – bije się w pierś Andrzej Stękała, objawienie w kadrze skoczków narciarskich w zeszłym sezonie. Tym razem zawodnik nie zyskał uznania trenera Michała Doleżala i najpewniej nie weźmie udziału w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Jak powiedział "Faktowi", po decyzji szkoleniowca leżał w łóżku załamany.
– Zawaliłem sprawę. To nie wina trenera, że mnie nie powołał do kadry olimpijskiej, tylko moja – bije się w pierś Andrzej Stękała. Jak wyjaśnił, forma nie przyszła na czas i nawet na Wielkiej Krokwi w Zakopanem jego skoki były zbyt krótkie, by docenił je trener kadry. – Bardzo chciałem, ale nie szło. Poniedziałek był wolny. Leżałem w łóżku. Nie ukrywam – załamany, jednak zacząłem sobie tłumaczyć, że po prostu nie zasłużyłem na powołanie – uważa skoczek.
Trener Biało-Czerwonych Michal Doleżal jeszcze w niedzielę w Zakopanem ogłosił nazwiska skoczków, którzy znaleźli się w kadrze na igrzyska olimpijskie w Pekinie. Nominację od szkoleniowca uzyskali: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Paweł Wąsek, Piotr Żyła oraz Stefan Hula. I jeżeli żaden z nich nie będzie miał perypetii związanych z koronawirusem, to w takiej konfiguracji wystartują w Pekinie.
Co ciekawe, Andrzej Stękała w rozmowie z "Faktem" odniósł się też do kryzysu formy Biało-Czerwonych, który trawi naszą kadrę od początku sezonu. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę, co po kolei poszło nie tak. Powiem tylko, że to nie zależało od nas, że przyczyną spadku formy nie było to co dzieje się wewnątrz drużyny. Było coś nie tak, my wiemy co. Po sezonie przyjdzie czas na wywiady – zapowiedział tajemniczo nasz skoczek narciarski.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut