Dramatyczna bitwa z Rosjanami w ME, nasi stracili wygraną trzy sekundy przed końcem meczu

Krzysztof Gaweł
Reprezentacja Rosji nie awansuje do półfinału ME piłkarzy ręcznych, bo tylko zremisowała 29:29 (12:13) z reprezentacją Polski w Bratysławie. Nasi zagrali bardzo dobry mecz, zostawili mnóstwo zdrowia na parkiecie i prowadzili 29:28 na trzy sekundy przed końcem gry. Niestety, nie zdołali wygrać, choć pozbawili Sborną szans na awans. Ostatni mecz w turnieju zagramy już we wtorek.
Polacy zremisowali dramatyczny mecz z Rosją, choć mogli go wygrać w samej końcówce Fot. VLADIMIR SIMICEK/AFP/East News
Polscy szczypiorniści dobrze rozpoczęli w Bratysławie mistrzostwa Europy, ograli Austriaków (36:31) i Białorusinów (29:20), przegrali po walce z Niemcami (23:30) i wydawało się, że w drugiej fazie ME mogą namieszać pośród faworytów. Niestety, szybko przyszedł zimny prysznic i bolesne klęski w meczach z Norwegami (31:42) oraz Szwedami (18:28).

Trener Patryk Rombel ze spokojem tłumaczył, jak organizacyjne zamieszanie oraz problemy z koronawirusem, który wykryto u kilku naszych kluczowych zawodników, odbiły się na zespole. Widać było niestety, że mamy zbyt krótką ławkę, a młodzi zmiennicy jeszcze nie są w stanie grać tak dobrze, jak Adam Morawski, Piotr Chrapkowski czy Rafał Przybylski. To jednak nie oznaczało, że Biało-Czerwoni zrezygnowali z walki.

I w niedzielę z Rosją, w swoim szóstym meczu w czempionacie, ruszyli śmiało do walki z faworyzowaną Sborną. Zrazu gra była bardzo równa, Szymon Sićko wykończył kapitalną kontrę naszej drużyny i było 2:2. Jednak z każdą kolejną minutą coraz lepiej w defensywie grali Rosjanie, a po rzucie Daniiła Sziszkariewa zrobiło się 4:2 dla Rosjan. Nasi tracili dystans.

A rywale szli po swoje, Dmitrij Santałow podwyższył na 7:4 i wydawało się, że Biało-Czerwoni znów znajdą się pod kreską, jak w meczach z Norwegią i Szwecją. I wówczas w 13. minucie w naszej bramce pojawił się Mateusz Zembrzycki. 24-letni bramkarz Azotów Puławy był po prostu niesamowity. Odbijał rzut za rzutem, a jego koledzy z pola zerwali się do walki i po rzutach Arkadiusza Moryty i Michała Daszka zrobiło się 10:10.

Polacy walczyli jak lwy, Mateusz Zembrzycki wyłaził ze skóry, a Sborna dała się zaskoczyć i do przerwy się już nie odbudowała. Kolejne dobre akcje naszych kończyli Przemysław Krajewski i Kamil Syprzak, nasz zespół prowadził 13:12 po świetnej grze w końcówce pierwsze połowy. A nasz bramkarz miał 67 procent skuteczności i spisywał się fantastycznie.


Po zmianie stron graliśmy bardzo skutecznie, dwa razy trafił Arkadiusz Moryto (15:13) i wydawało się, że mamy pewność na boisku. Nic bardziej mylnego. Dwie kary, dla Patryka Walczaka i Damiana Przytuły, dobre kontry Rosjan i nagle zrobiło się 17:17, a po chwili Dmitrij Żytnikow wyprowadził Sborną na prowadzenie jedną bramką. Nasi zaraz wyrównali, trafił Szymon Sićko i walka trwała (19:19).

Rosjanie grali bardzo uważnie w obronie, nasi męczyli się w ofensywie, nadziali się na dwie kontry i po rzucie Dmitrija Santałowa zaczęło się robić nieciekawie (19:21). Patryk Rombel cały czas korygował grę naszych, bo trzeba było odrabiać straty i do tego wymyślić, jak zatrzymać ofensywę rywali. Na szczęście ci grali ostro i nie uniknęli kar, więc pojawiła się okazja, by dopaść Rosjan.

Po rzucie i dynamicznej akcji Szymona Sićki było 23:23, ale zaraz odpowiedział nam Dmitrij Żytnikow, jeden z filarów Orlen Wisły Płock. Zaraz do remisu 24:24 mógł doprowadzić Arkadiusz Moryto, ale nowohucianin rzucił wprost w ręce Siergieja Kosorotowa. Emocje buzowały, zostało dziesięć minut do końca gry i zanosiło się na znakomitą końcówkę spotkania. Zwłaszcza że Moryto wyrównał i znów był remis.

Nasi odskoczyli jako pierwsi, Jan Czuwara znakomicie zawinął piłkę ze skrzydła i było 25:24 dla naszych. Sborna pogubiła się w kluczowym momencie, zgubili piłkę nasi rywale, a Polacy skontrowali, Arkadiusz Moryto podaniem znalazł Patryka Walczaka, który trafił na 27:26. Do końca zostało niewiele ponad pięć minut, Biało-Czerwoni mogli ten mecz wygrać.

Niestety dwa razy stracił piłkę Szymon Sićko, niebywały rzut trafił Dmitrij Żytnikow i to Sborna odzyskała prowadzenie (28:27). Nasi musieli się spieszyć, zostały niecałe trzy minuty do końca, a Szymon Sićko nie pomylił się i zrobiło się po 28. Piłka dla Rosjan, ich akcja spaliła jednak na panewce i nasi mieli piłkę, 40 sekund do końca i okazję, by zagrać ostatnią akcję i wygrać mecz. Patryk Rombel poprosił o czas i kazał drużynie zrobić "Berlin".

Jak to wyglądało w praktyce? Zostały 34 sekundy do końca meczu. Akcja trwała, aż 17 sekund przed końcem sędziowie grę przerwali i czerwoną kartkę dostał trener Rosjan Velimir Petković. A to oznaczało, że zejść musi z boiska jeden z zawodników. Nasi natarli, rzucił kapitalnie Michał Daszek i zostały trzy sekundy do końca spotkania. Wygrana była o krok.

Rosjanie wzięli przerwę, a potem rozegrali swoją akcję i wyrównali na 29:29. Siergiej Kosorotow niemal z połowy boiska zaskoczył mocnym rzutem naszego bohatera, Mateusza Zembrzyckiego. Wydawało się, że popełnił błąd kroków, ale rozjemczynie z Francji bramkę uznały i starcie zakończyliśmy remisem. We wtorek nasz zespół finiszuje w ME meczem z liderem grupy 2, reprezentacją Hiszpanii (godz. 15:30).


Polska - Rosja 29:29 (13:12)
Sędziowali: Charlotte Bonaventura i Julie Bonaventura (Francja)

Czytaj także: Wicemistrzowie świata odprawili Polaków. Kolejna surowa lekcja dla Biało-Czerwonych

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut