O tym, jak cała para poszła w gwizdek. Czyli małe, ale szczere streszczenie epoki Edwarda Gierka

redakcja naTemat
Gwizd. To pewnie byłby dźwięk tamtej epoki. Najpierw gwizd wiatru w polu, biedy i szczelin w budowanych na szybko nowych osiedlach. Potem gwizd zachwytu nad pomarańczą w grudniu i dobrobytem. A na koniec gwizdy z ust robotników, którzy zbuntowali się, gdy rachunkiem za rozwój na kredyt okazały się gigantyczne podwyżki.
Jak żyło się w latach 70-tych? Książka "Czas Gierka" Piotra Gajdzińskiego Fot. Materiały partnera
Ile ludzi, tyle wersji historii. I najwidoczniej twórca filmu “Gierek”, który niedawno wszedł do kin, miał swój własny zamysł, jak opowiedzieć o jednym z najbardziej zapamiętanych włodarzy czasów komuny. Niestety, jak twierdzą krytycy, ten pomysł bardzo się nie sprawdził.

Ale życie Edwarda Gierka to nie nowum ani dla ludzi, ani artystów. Przez lata życiorys I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej narósł mitami. Piotr Gajdziński, autor książki “Czas Gierka. Epoka socjalistycznej dekadencji” opisuje okres jego władzy swoimi słowami.

To pełna smaczków opowieść o życiu w czasach dobrobytu, urzędowych machlojach, robotniczym buncie oraz rosnącym zadłużeniu. My wyciągamy dla was kilka wartych uwagi fragmentów, które pokażą, jak żyło się w luksusowej gierkowej bańce.

Od Władka do Edka

Od lat w badaniach socjologicznych pojawiają się cechy idealnego lidera: inteligencja, męskość, wychodzenie "do ludzi", otwartość, sumienność oraz dominacja.

I choć w Polsce socjalistycznej lidera nie można było tak sobie wybrać, to można było go ocenić.

Poprzednik Gierka, Władysław Gomułka, to był człowiek "swój". Miał przeszłość komitetową i tak działał. Od 1943 roku był w partii i do lat 70. wierny był jej polityce. Ale jego największą wadą była... skromność.

"Ta skromność, żeby nie powiedzieć skąpstwo, było dysfunkcyjne i zabójcze dla gospodarki, ale Polacy cenili sobie, że szef państwa, niepodzielny władca kraju, oszczędnie dzieli sporta [marka papierosów] na pół, a jego zgrzebny garnitur i płaszcz niewiele różnią się od tego, w którym chodzi urzędnik w Kraśniku czy Kłodawie" - pisze o Gomułce w swojej książce "Czas Gierka" autor Piotr Gajdziński.
Szczery i bezkompromisowy opis rządów Edwarda GierkaFot. Materiały partnera
A Edward Gierek?

"Nosił eleganckie, dobrze skrojone garnitury, kolorowe krawaty, nie miał wciąż ponurej miny, która cechowała jego poprzednika. To się spodobało, aspirujący naród z ulgą powitał przywódcę, którego entourage niewiele różniło się od tego, którym wyróżniali się przywódcy Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych".

Nie bał się wyjść do ludzi, rozmawiać z robotnikami, zaczepiać dziewczyny w zakładach pracy. W tamtym czasie telewizja i gazety produkowały wiadomości z kolejnych wizyt gospodarza doglądającego dobrobytu. Taki był Gierek. "Swój", ale dla ludzi.

Smalec, drinki, pomarańcze

Gdy w styczniu 1971 roku Edward Gierek ramię w ramię z Piotrem Jaroszewiczem (premierem) oraz Wojciechem Jaruzelskim (szefem obrony narodowej) stanął pod bramami stoczni, w której odbywał się strajk robotników, zrobił na wszystkich wrażenie.

Żywy człowiek z samej góry, który przyszedł rozmawiać. Nie do pomyślenia. A jednak. I choć samo spotkanie zostało owiane setką legend zachowania "dobrego wujaszka Edzia", to prawda jest taka, że dalej było to spotkanie ważnych ludzi z ważnymi ludźmi.

Tym, co warte zapamiętania to wypowiedź jednego ze stoczniowców, który produkt po produkcie wyliczył Gierkowi koszty życia swojej pięcioosobowej rodziny. "Policzmy wydatki. W pięcioosobowej rodzinie: na śniadanie każdemu po bułce z wodą, to jest 2 złote, na kolację to samo – 4 złote. Obiad najtańszy 12 złotych na osobę – 60 złotych, automatycznie 64 złotych dziennie. W skali miesiąca wychodzi 1800 w przybliżeniu 1900 złotych na samo takie życie. A w stoczni praca jest ciężka, każdy kadłubowiec musi się odżywiać, bo naprawdę po piętnastu latach trumna!”.
Książka "Czas Gierka. Epoka socjalistycznej dekadencji"Fot. Materiały partnera
Co na to sekretarz PZPR? Ano w końcu przyznał się, że sytuacja jest trudna, a rząd musi sprowadzać zza granicy smalec. Tak ruszyła lawina zagranicznych produktów dobrobytu.

Za chwilę pojawiło się 12 tysięcy ton margaryny dostarczanej przez Związek Radziecki. Smak grudniowych pomarańczy importowanych z Kuby do tej pory wspominany jest przez wszystkie pokolenia. A tradycja cytrusowa w okolicach Bożego Narodzenia to niemal religia. Tak, jest wtedy sezon na owoce cytrusowe, ale takich jak za Gierka już się zjeść nie da. A jak karnawał to serwowano drinki z wódki żytniej i soku Dodoni.

Świętować też było gdzie, bo w latach 70-tych budowano 300 tysięcy mieszkań rocznie. Budownictwo z wielkiej płyty skróciło czas oczekiwania na własne "M". A pod blokiem można było zaparkować flagowy samochód tamtych czasów - Fiata 126p. Zjeżdżały z linii produkcyjnej prawie tak licznie, jak powstawały mieszkania. W tym czasie produkcja maluchów wzrosła do 100 tys. rocznie.

Zachód zazdrości Polsce

Dziennik Telewizyjny informuje, że zachód zazdrości nam "szybkiego rozwoju, nowoczesnych technologii powstających w polskich laboratoriach, kombajnów, rozpędzającej się mechanizacji rolnictwa, powszechnych wczasów organizowanych przez związki zawodowe, warszawskiej Wisłostrady i Dworca Centralnego".

Nawet dworca. Wyobraźcie to sobie. A i na głowę powraca nam korona królów. W 1971 odbudowywany jest Zamek Królewski, ikona Wielkiej Polski przywracająca nam siłę Jagiellonów.
Otwarcie Dworca Centralnego/grudzień 1975Fot. Jan Kuberski / FOTONOVA
Polacy jeżdżą na wczasy nad morze i na Mazury. Początek laby otwiera festiwal muzyczny w Opolu, a piłkarze reprezentacji grają jak nigdy. W 1974 roku relacja ze stolicy polskiej piosenki zostaje przesunięta, bo gramy ze Szwecją. W tych Mistrzostwach Świata zajmiemy 3. miejsce.

Skaldowie śpiewają "Wszystko kwitnie wkoło", Ewa Bem mruczy o "Koledze maju", a hitami tego roku są "Na luzie" i "Bez pieniędzy" zespołu 2 plus 1.

Skoro jest tak dobrze, to czy może być źle? Kto jest wrogiem nieustannie rozwijającej się Polski? Kto chce zniszczyć letni odpoczynek nad Bałtykiem i zabrać ze stołów margarynę?

Wichrzyciele

Wrogowie Polski Ludowej nie śpią. Inteligencja nie śpi i pisze listy sprzeciwiające się nowym zapisom w Konstytucji i wiecznemu sojuszowi z ZSRR. Robotnicy nie śpią, bo odchodzą od maszyn w zakładach pracy i budzą ich koszmary o braku podwyżek.

Za chwilę bańka pęknie. Zaraz pojawią się kartki na cukier i masło. Nie będzie mięsa na obiad i ziemniaków, bo w 1975 roku kraj dotknie nieurodzaj.

Gospodarka nie może rosnąć w nieskończoność i powie to nawet ekonomista-laik. Ale do tej pory cała polityka Gierka oparta była na idei ciągłego wzrostu. Nie mogli "dowieźć", bo nie było z czego. Zaczęto zamykać inwestycje, ale dalej pompowano pieniądze w nierentowną Hutę Katowicę.

Krótkotrwałym ratunkiem dla deficytu w budżecie i szansą na spłatę kredytów miała być sprzedaż... 100 czołgów premierowi Libii. "„Nasi, oczywiście, zgodzili się, ponieważ płacił gotówką. W nocy gość zaczął myśleć, obliczać i rano
oświadczył, że kupuje nie sto, ale czterysta czołgów – opisywał Mieczysław Rakowski, wicemarszałek ówczesnego Sejmu. – Ponieważ nie mamy na stanie tylu luzem stojących czołgów, po prostu rozbrojono dwie dywizje pancerne. Jaruzelski wał włosy z głowy, ale nic to nie pomogło".
Zdjęcie Edwarda gierka zrobione w 1977 rokuFot. EAST NEWS/AFP
W 1976 roku milicja tłumi strajki w Ursusie i Radomiu. Ta przemoc jest jak iskra. "Trzeba pójść do tych fabryk, trzeba im powiedzieć, jak ich nienawidzimy, jak pogardzamy nimi, jak plujemy na nich” - powiedział Edward Gierek do sekretarzy wojewódzkich partii. Już nie ma "rodaków" i kolegów po fachu, ludzi ciężkiej pracy, których gładził słowami o identyfikacji z ich losem, bo też kiedyś pracował w kopalni. Są wrogowie. A wrogów trzeba niszczyć.

25 czerwca robotnicy zakładów Metalowych im. generała "Waltera" w Radomiu zbierają się pod komitetem wojewódzkim partii. Nie otrzymują żadnej odpowiedzi na swoje postulaty i zaczynają niszczyć budynek.

Milicja pałuje, zaciąga do aresztu, gnębi rodziny strajkujących. Ludzie nie pozostają obojętni. Rodzi się w nich, nie strach, jak oczekiwałaby tego władza, ale solidarność.

Za dwa lata powstaną Wolne Związki Zawodowe Górnego Śląska, potem Wybrzeża. W tym samym roku na papieża zostanie wybrany Karol Wojtyła. Dla katolickiego kraju to wiatr w skrzydła. Zaraz przyjdzie mroźna zima i wymiecie Gierka ze stanowiska.

Ale nawet kilkumetrowe hałdy śniegu nie przykryją rabanu, jakiego narobił "kochany przez wszystkich" I sekretarz KC PZPR. Gwizd wiatru i biedy niesie się przez Polskę. Rok 80-ty przyniesie wielkie zmiany, ale to już inna opowieść.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Piotra Gajdzińskiego “Czas Gierka. Epoka socjalistycznej dekadencji”

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem BELLONA