Skiba opisał, jak wygląda pogrzeb bez księdza. "Brak kościelnego jęczenia i fałszywych gestów"
"Byłem na pogrzebie kolegi. Pogrzeby to miejsca, gdzie ostatnio coraz częściej się spotykamy. Pogrzeb był bez księdza. I jakoś tak był po ludzku wzruszający" – zaczął swój wpis na Facebooku Krzysztof Skiba.
"Czytano na nim mądre myśli zmarłego, wiersze poetów, których lubił. Puszczano muzykę, którą kochał. Obok urny stało zdjęcie kolegi i poczułem, że jestem w tym krótkim momencie bliżej zmarłego kumpla niż byłem z nim za życia" – wskazał artysta.
Dalej Skiba wspomniał zmarłego kolegę. "Nigdy tak intensywnie bowiem o nim nie myślałem. Był, bo był, czasem gadaliśmy, czasem tylko kiwaliśmy sobie głowami na ulicy, a bywało, że piliśmy razem i wówczas ta nić porozumienia była pozornie mocniejsza. On nie epatował sobą. Potrafił znikać. Był gdzieś obok. Śpiesząc się ze swoimi ważnymi sprawami, nie zawsze ja i inni go dostrzegaliśmy" – napisał.
Pogrzeb bez księdza – jak wygląda?
Muzyk opisał, że w pewnym momencie mistrz ceremonii poprosił, aby każdy pożegnał odchodzącego po swojemu. "Niech każdy go pożegna jak chce. Modlitwą, medytacją, wspomnieniem. Gdy urna była już w ziemi, jeden z przyjaciół opowiedział niesamowicie zabawne historie z udziałem kolegi, którego żegnaliśmy" – dodał.
Skiba przyznał, że rzucił białą różę na stos kwiatów, i czuł się smutno, ale jednocześnie "dziwnie radośnie". "Oczy miałem mokre, ale w sercu spokój. Myślę, że koledze podobał by się jego własny pogrzeb. Mimo deszczowej pogody było sporo ludzi, których znał i może nawet lubił" – wyliczał.
Artysta nawiązał też do swojego innego kolegi, który "nie był nawet ochrzczony, a i tak gdy leżał już nieprzytomny na łożu śmierci, rodzina przyklepała go księdzem. Całe życie nie chodził do kościoła, ale był chowany jako katolik, bo rodzina tak chciała".I nagle odkryłem, skąd jest to dziwne uczucie smutku, lekkości i małej nuty radosnej. To brak księdza. Brak tych strasznych pieśni żałobnych "Dobry Jezu a nasz panie, daj mu wieczne spoczywanie". Brak tego kościelnego jęczenia i rytualnych, fałszywych gestów składających się na katolicki pogrzeb, a nie mających nic wspólnego z osobą, która zmarła.
Skiba: Kościelne cyrki nie są mi potrzebne
"Przykre i smutne. Nie jestem ateistą. Jestem z tych mocno wątpiących, ale na pogrzebie nie chcę żadnego księdza (chyba, że wpadnie znajomy ksiądz jako prywatna osoba). Chcę pogrzebu, na którym polecą piosenki rockowe (właśnie układam listę) i ktoś powie dobry dowcip, zanim wpakują mnie do ziemi" – tłumaczył.
Na koniec Skiba stwierdził, że pogrzeb wcale nie musi być męką dla bliskich. "Dobrze, gdy choć przez krótką chwilę wspominamy tego, który już nie bawi się z nami w życie. Odkryłem, że wszystkie te kościelne cyrki nie są mi do pożegnania potrzebne" – podkreślił.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut