Kraków mógł być jak Pekin, ale mieszkańcy nie chcieli igrzysk. "Zabrakło zdrowego rozsądku"

Łukasz Grzegorczyk
To był jeden z tych pomysłów, który potrafi rozpętać narodową debatę. Jeśli projekt by nie przepadł, Zimowe Igrzyska Olimpijskie mielibyśmy pod nosem, a konkretnie w Krakowie i okolicach. Na ostatniej prostej to mieszkańcy zdecydowali, że nie chcą żadnej olimpiady. – To wielka, stracona szansa – mówi naTemat Jagna Marczułajtis-Walczak.
Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 mogły odbyć się w Krakowie. Miasto ubiegało się o organizację, ale pomysłowi w referendum sprzeciwili się mieszkańcy. Fot. ANDRZEJ BANAS/Polska Press/East News


Dla jednych to była szansa na wielką sportową imprezę i promocję Polski. Inni pukali się w czoło i twierdzili, że komuś przydałby się kubeł zimnej wody na głowę. Wszystko zaczęło się dokładnie 7 listopada 2013 r., kiedy oficjalnie zgłoszono aplikację Krakowa.


W stolicy Małopolski miała odbyć się większość konkurencji lodowych oraz ceremonie otwarcia i zamknięcia zimowych igrzysk. Konkurencje alpejskie przypadłyby Słowacji, a pozostałe zmagania odbyłyby się w Zakopanem. – Sprawę traktujemy priorytetowo – mówiła dziewięć lat temu ówczesna minister sportu Joanna Mucha. Parę miesięcy po tej wypowiedzi odwołano ją ze stanowiska.

Plan z igrzyskami był ambitny, ale dla wielu osób kompletnie oderwany od rzeczywistości. Nie pomogła kampania promocyjna, więc miasto postanowiło w końcu zadać mieszkańcom pytanie: czy chcecie igrzysk? Prezydent Jacek Majchrowski początkowo zachwalał pomysł, jednak zdawał sobie sprawę, że inicjatywa wzbudza kontrowersje.
Jacek Majchrowski
Prezydent Krakowa w 2014 r. o zimowych igrzyskach w Krakowie

Byłyby szansą na przyciągnięcie do Krakowa i Małopolski funduszy na inwestycje finansowane z budżetu centralnego w takiej skali, jakiej nie udało się osiągnąć w ciągu minionych 25 lat. Jednak decyzję czy tak się stanie, składam w ręce mieszkańców Krakowa.

Referendum z 2014 r. pogrzebało plany o zimowej olimpiadzie w Krakowie. Prawie 70 proc. głosów przeciw igrzyskom w Polsce pokazało, że ludzie bardziej zastanawiali się "komu to potrzebne" oraz "ile zapłacimy", a nie jakie korzyści da sportowa impreza.

Zimowe Igrzyska Olimpijskie i kandydatura Krakowa


W zasadzie od początku pomysł z igrzyskami w Polsce miał pod górkę. Może nawet sama idea była do obrony, ale niektóre działania z nią związane tylko dolewały oliwy do ognia. Gotowe już było nawet logo miasta-kandydata, które miało kosztować blisko 80 tys. zł. Ten wydatek okazał się pretekstem dla tych, którzy powtarzali argument o wyrzucaniu pieniędzy w błoto. Miasto jeszcze przed referendum miało swoje argumenty, którymi próbowało tonować nastroje. "To ważna inwestycja, a nie cel sam w sobie" – przekonywało Stowarzyszenie Komitet Konkursowy Kraków 2022. I wyliczano korzyści, że to nawet 30 tys. nowych miejsc pracy w Małopolsce, wzrost PKB w skali regionu i kraju.
Stowarzyszenie Komitet Konkursowy Kraków 2022
Fragment oświadczenia zarządu z 2014 r.

Społeczeństwo w tej chwili nie dostrzega tego, że igrzyska mogą być skuteczną metodą na walkę ze smogiem, rozładowanie korków na miejskich i regionalnych trasach (...).

– Igrzyska, które odbywają się dziś w Pekinie, mogły się spokojnie odbywać w Polsce, ale krakowianie zdecydowali inaczej. Prezydent Majchrowski egoistycznie podszedł do referendum. Przestraszył się zbliżających się wtedy wyborów samorządowych i zarządził głosowanie w Krakowie – mówi naTemat Jagna Marczułajtis-Walczak.
Fot. Press Photo Center/East News
Posłanka Koalicji Obywatelskiej była jedną z osób popierających pomysł z igrzyskami w Polsce. Zapytana przez nas, jak po latach ocenia ten projekt, wspomina go trochę z żalem.

– To wielka, stracona szansa. Wspólnie ze Słowacją tworzyliśmy atrakcyjną ofertę. Bylibyśmy pierwszym krajem, który wspólnie z innym państwem organizował zimowe igrzyska. MKOl wcale nie był chętny, by w obecnej sytuacji przyznawać Chinom prawo do organizacji tej imprezy – tłumaczy.
Jagna Marczułajtis-Walczak
Posłanka KO, była snowboardzistka

W cały proces zaangażowanych było kilka miast. Inne miejscowości bardzo chciały i czekały na te igrzyska. Pomysł poległ, bo kilku szalonych aktywistów wymyśliło sprzeciw wobec igrzysk. Już w procesie ubiegania się, pozbyliśmy się wydarzenia, które mieliśmy w zasięgu ręki.

Dziś można spekulować, że przeważyły obawy o gigantyczne koszty, jakie ciągnie za sobą organizacja igrzysk. Tu już nie jest mowa nawet o milionach, ale miliardach złotych. Jeśli czegoś wtedy zabrakło, to pewnie porządnej kampanii informacyjnej, skąd Polska weźmie pieniądze na taką imprezę oraz ile realnie może na niej zyskać.

Oczywiście nie przebilibyśmy pewnie Rosji, która na zimowe igrzyska w Soczi miała wydać ... 50 mld dol. Chińczycy zarzekali się, że zrobią tanie, ale efektowne igrzyska, jednak szybko wyszło, że w kosztorysach nie uwzględniono kluczowych inwestycji. Niedawno w naTemat pisaliśmy, że ich budżet musiał się mocno rozciągnąć.
Czytaj także: Igrzyska miały być tanie, ale z rozmachem. Ukryte koszty pokazują, że coś tu poszło nie tak
Załóżmy jednak, że igrzyska w Polsce kosztowałyby kilka miliardów złotych. – 1/3 tej sumy bierze na siebie Międzynarodowy Komitet Olimpijski i jego sponsorzy. Poza tym wiele inwestycji pozostanie po imprezie w Polsce. Warto ponieść te koszty, bo to i tak będzie doskonała promocja naszego kraju – zachwalała przed laty minister Mucha.

Z kolei Marczułajtis-Walczak zdaje sobie sprawę, że projekt faktycznie był kosztowny i wzbudzał społeczny niepokój, ale jej zdaniem "zabrakło zdrowego rozsądku ze strony polityków". Była snowboardzistka zwraca uwagę, że aktualnie Kraków stara się o Igrzyska europejskie 2023, które też są bardzo drogą imprezą.

– W mojej ocenie na razie te koszty są mocno niedoszacowane. Prezydent Majchrowski mówił, że Kraków nie wyda na to ani złotówki, a teraz okazuje się, że miasto będzie musiało wyłożyć ponad 100 mln zł. To wszystko jest trochę żenujące, bo nie mówimy o imprezie wielkiej rangi, tak jak np. Zimowe Igrzyska Olimpijskie – przekonuje.

Świat dziś patrzy na Pekin, ale igrzyska w Polsce nie musiały być tylko snem w głowach polityków. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wcale nie traktował naszego zgłoszenia jak piątego koła u wozu. – Jestem w kontakcie z różnymi osobami ze świata sportu olimpijskiego. MKOl bardzo żałował, że Kraków się wycofał, bo liczyli, że to poważna kandydatura – wspomina Marczułajtis-Walczak.

Jagna Marczułajtis-Walczak
Posłanka KO, była snowboardzistka

MKOl szukał rozwiązań, wyczerpały się listy miast i zaczyna się drugie rozdanie. Pekin jest tego przykładem, bo dostał letnie i zimowe igrzyska. W tamtym czasie mieliśmy silną pozycję w Europie. Byliśmy postrzegani jako poważny partner do rozmowy.

W tym roku możemy pooglądać sobie zimowe igrzyska w Azji. I na razie nic nie wskazuje na to, by na poważnie wrócił temat organizacji takiej imprezy u nas w przyszłości. – Pojawiały się sygnały ze strony Karpacza, że razem z Harrachovem staraliby się o organizację zimowych igrzysk na 2030 rok, ale tu nic nie jest potwierdzone – dodaje nasza rozmówczyni.

Czytaj także: Medal straciła o włos, dziś kibicuje naszym w szpitalu. "Te igrzyska mogły się odbyć w Krakowie"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut