"King Richard: Zwycięska Rodzina" jest hołdem dla ojca sióstr Williams. To rola życia Willa Smitha
- "King Richard. Zwycięska rodzina" to sportowy film biograficzny o początkach kariery tenisistek Venus i Sereny Williams oraz o ich ojcu i trenerze Richardzie Williamsie.
- Film "King Richard", w którym występują Will Smith, Aunjanue Ellis, Saniyya Sidney, Demi Singleton i Jon Bernthal, otrzymał 6 nominacji do Oscara, w tym za najlepszy film oraz pierwszoplanową rolę Smitha i drugoplanową Ellis.
- Richard Williams, który poświęcił swoje życie walce o sukces Venus i Sereny, nie został przedstawiony w sposób jednoznaczny, a film nie jest laurką, co jest jego wielką zaletą.
- "King Richard. Zwycięska rodzina" to motywujący, sympatyczny i poruszający film, który unika ogranego schematu sportowych produkcji i jest aktorskim popisem Willa Smitha.
Compton, lata 90. Zamieszkane głównie przez Afroamerykanów miasto na obrzeżach Los Angeles, którym rządzą bieda, porachunki gangsterów i przestępczość. Do tego stopnia, że nazywane jest gettem. Tu tutaj pod okiem ojca Richarda oraz matki Brandy trenują kilkuletnie Venus i Serena Williams. Przyszłe gwiazdy tenisa, bo tak... zaplanował ich ojciec.
Richard Williams jeszcze przed narodzinami córek wie, że chce mieć w swoim domu mistrzynie sportu. Tworzy plan kariery Venus i Sereny i rygorystycznie się go trzyma. Dziewczynki zaczynają trenować tenis (wówczas elitarny, "biały sport") w wieku czterech lat. Ćwiczą na zaniedbanym boisku w Compton, na którym często zaczepiają ich lokalni gangsterzy. Zarówno one, jak i ich trzy starsze siostry (córki ich matki Oracene Price z pierwszego małżeństwa) mają mało czasu wolnego: rodzice stawiają nacisk na ich wykształcenie. W szkole są prymuskami, uczą się kilku języków.
Tak zaczyna się historia Venus i Sereny Williams. Venus, która do 41. roku życia wygrała siedem turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej, Wielki Szlem w grze podwójnej (wraz z siostrą) i jest poczwórną mistrzynią olimpijską. I o rok młodszej Sereny, która ma na koncie 23 zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych, cztery zwycięstwa olimpijskie i dziesiątki innych wygranych. Obie są uważane za jedne z najwybitniejszych tenisistek w historii tego sportu.
Ale czy siostry Williams nie poniosły za swój sukces zbyt wysokiej ceny? Czy ich ojciec nie tworzył sobie mistrzyń dla własnej, niepohamowanej ambicji? Na te pytania próbuje odpowiedzieć (chociaż na szczęście nie robi tego wprost) nominowany w sześciu kategoriach do Oscara (najlepszy film, scenariusz oryginalny, aktor pierwszoplanowy Will Smith, aktorka drugoplanowa Aunjanue Ellis, montaż i piosenka "Be Alive" Beyoncé) film biograficzny "King Richard. Zwycięska rodzina", który w Polsce można już oglądać na HBO Go.
Mistrzynie tenisa z getta
"King Richard" nie jest typowym filmem sportowym. Filmem, w którym pochodzący z nizin sportowiec wylewa krew, pot i łzy, aby na końcu odnieść nieoczekiwane zwycięstwo (patrz: "Rocky"). Owszem, są tutaj elementy tego ogranego już schematu (przeciwności losu, trening do upadłego, skomplikowane relacje rodzinne, sukces), ale film w reżyserii Reinalda Marcusa Greena ("Monsters and Men") jest zaskakująco świeży.
Duża w tym zasługa skupienia fabuły na Richardzie Williamsie, czarnoskórym mężczyźnie uformowanym przez rasizm, dyskryminację, ubóstwo, ambicję i marzenia. Williamsie, który przez lata budził prawie takie samo zainteresowanie jak jego zdolne córki. Nazywano go apodyktycznym tyranem, twierdzono, że ma parcie na szkło i promuje przede wszystkim siebie oraz odwraca uwagę od karier Venus i Sereny. A nawet ją utrudnia, bo przez kilka lat zabraniał dziewczynkom brać udział w zawodach juniorskich, uważanych za podstawowy etap na drodze do profesjonalnej kariery.
Williams zwany "królem Richardem" z pewnością jest niejednoznaczną i kontrowersyjną postacią, ale film nie przedstawia go w czarno-białych barwach. Owszem jego portret jest głównie sympatyczny (pamiętajmy, że współproducentkami wykonawczymi "King Richarda. Zwycięskiej rodziny" są Venus Williams, Serena Williams i ich siostra Isha Price), ale nie wybielony. Nie jest to pomnik ze spiżu i przesłodzona laurka (jak chociażby rodzimy "Gierek").
Williams to w filmie Greena człowiek z jednej strony wymagający i nieznoszący sprzeciwu. Który potrafi odjechać i zostawić dzieci pod sklepem, bo za bardzo przechwalały się zwycięstwem, a z drugiej kochający ojciec, który chce dla córek jak najlepiej i pracuje nocami jako stróż, aby sfinansować ich edukację. Ostro je trenuje, a wręcz tresuje – nie tylko w sporcie, ale i w nauce czy zachowaniu – ale jednocześnie pragnie, aby Venus, Serena i ich siostry miały szczęśliwe i sielskie dzieciństwo.
Richard mówi w filmie wprost: kładzie nacisk na wykształcenie i sukces swoich dzieci, bo nie chce, żeby skończyły na ulicy jak inne dzieciaki z getta. Chce, by jego córki miały lepsze życie niż on.
"King Richard" to kronika niepowodzeń i sukcesów Richarda, który niestrudzenie szukał dla Venus i Sereny profesjonalnego trenera. To również kronika uprzedzeń rasowych – na czarnoskóre dziewczynki z getta, które chciały grać w tenisa, patrzono wówczas jak na dziwadła. Był to sport białych, bogatych ludzi, którzy krzyczeli na swoje zrozpaczone dzieci po wygranej (co Williams często publicznie krytykował, budząc kontrowersje).
Gdy Williams w końcu postawił na swoim i otworzył (a raczej wyważył) córkom drzwi do świata tenisa, nie zostały one przyjęte z otwartymi ramionami. "Wszystko w porządku. Oni po prostu rzadko widują ludzi tak urodziwych jak my" – mówi w filmie do swojej rodziny na pierwszych zawodach, na których pozostali biali uczestnicy patrzą na nich jak na cyrkową atrakcję. Kilka lat później Venusa i Serena zostaną uznane jako kobiety, które wydeptały ścieżkę dla innych czarnoskórych tenisistów.
Oscar dla Willa Smitha?
"King Richard. Zwycięska rodzina" z łatwością mógł stać się łzawym, hurraoptymistycznym filmem o ukochanej przez Amerykanów drodze do sukcesu poprzez ciężką pracę i pokonywanie życiowych przeszkód. Takim z patetycznymi monologami, podniosłą muzyką i niezliczonymi scenami w stylu słynnego biegu po schodach w "Rockym".
Jednak tak się nie dzieje. "King Richard" zgrabnie wyraża porażki i sukcesy, łzy i radości, humor i patos. W rezultacie dostajemy przyjemny i motywujący film, które nie jest ani tandetny, ani na siłę. To zasługa nie tylko zniuansowanego i nowoczesnego scenariusza (słusznie wyróżnionego nominacją do Oscara) oraz intrygującego wglądu w świat tenisa lat 90. (w wieku 10 i 9 lat Venus i Serena przeniosły się na Florydę, aby trenować pod okiem słynnego Ricka Macciego), ale przede wszystkim aktorów.
Znakomite są Saniyya i Demi Singleton jako Venus i Serena, świetny jest również gwiazdor "Punisgera" i "Daredevila" Jon Bernthal, który wciela się w często ścierającego się z Williamsem trenera Macciego. "King Richard" należy jednak do dwójki aktorów, którzy mają w tym roku szansę na Oscary.
Aunjanue Ellis jest doskonała w roli Oracene "Brandy" Price, matki sióstr Williams i żony (obecnie już byłej) Richarda, która dzielnie stawia czoła trudnemu charakterowi męża, jego fanaberiom i niepopularnym decyzjom. Ellis jako Brandy jest matczyna, ciepła i rozsądna, ale jednocześnie twarda. – Nie tylko ty w tej rodzinie jesteś marzycielem – mówi do swojego męża. Price patrzy jednak na karierę córek trzeźwo i bez uprzedzeń – w przeciwieństwie do swojego upartego i poprawiającego profesjonalnych trenerów męża.
Prawdziwy aktorski popis daje jednak Will Smith (jeden z producentów filmu), gwiazdor, który dopiero teraz, w wieku 53 lat, w pełni pokazuje, na co go stać. Smith jest fenomenalny jako Richard Williams: ambitny, nieugięty, ostry, który mówi co myśli i nie baczy na konsekwencje. Aktor znakomicie niuansuje jednak postać ojca i trenera sióstr Williams. Pokazuje emocje, wrażliwość i słabe strony Richarda, który walczy o sukces dla córek, bo przez całe życie czuł się niedoceniany i pomijany. Ale czy był egoistą i przesadzał w swojej tresurze? Widz na to pytanie musi już odpowiedzieć sobie sam.
Czy rola Smitha jest godna Oscara? Jak najbardziej, zresztą aktor jest jednym z faworytów w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy. Decyzje Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej poznamy 27 marca, ale historię Richarda oraz początki kariery Venus i Sereny warto poznać już teraz. Życiowej motywacji i świetnego aktorstwa nigdy za wiele.
Przeczytaj także nasze recenzje innych filmów nominowanych do Oscara:
- Posypią się Oscary. "Psie pazury" to arcydzieło o tłumionej naturze i toksycznej męskości [RECENZJA]
- Obejrzałam "Diunę" i chcę więcej melanżu. Ten film podzieli los "Władcy Pierścieni"
- Horror o... nas. "Nie patrz w górę" to najważniejszy film o ludzkości, jaki zobaczysz [RECENZJA]
- Romeo i Julia śpiewają w Nowym Jorku. "West Side Story" wraca po 60 latach
- Uroki pierwszych miłości godne Złotego Globa. Zakochacie się w "Licorice Pizza" [RECENZJA]
- To nie jest zwykły kryminał. Czy "Zaułek koszmarów" może być czarnym koniem Oscarów?