Najszybszy strażak świata pożegnał się z igrzyskami. To była przygoda na wagę złota

redakcja naTemat
Zbigniew Bródka nie zdołał awansować do olimpijskiego finału biegu masowego w Pekinie i na półfinale zakończył swój udział w tegorocznych igrzyskach. To czwarty start w najważniejszej imprezie naszego legendarnego panczenisty, mistrza i brązowego medalisty olimpijskiego z Soczi. I zarazem pożegnanie z igrzyskami. Bródka kończy karierę i wraca do pracy w Państwowej Straży Pożarnej. Panie Zbyszku, dziękujemy!
Zbigniew Bródka w Pekinie pożegnał się z igrzyskami olimpijskimi Fot. MICHAL DYJUK/REPORTER
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Zbigniew Bródka to w polskiej kadrze na igrzyska w Pekinie legenda. Do Chin poleciał na swoje czwarte w karierze igrzyska, by pożegnać się z imprezą startem w biegu masowym. Sympatyczny panczenista debiutował w 2010 roku w Vancouver, a już cztery lata później przeszedł do historii polskiego sportu. Z Soczi wrócił z dwoma medalami, jako pierwszy łyżwiarz z Polski wywalczył złoto.

To był pamiętny bieg na 1500 metrów, który wygrał z czasem 1:45,006, o włos przed faworytem z Holandii Koenem Verweijem. Polak zdobył tytuł o 0,003 sekundy, czyli około zaledwie 4,3 centymetra. Kilka dni później w biegu drużynowym wraz z Konradem Niedźwiedzkim i Janem Szymańskim Polacy walczyli o brązowy medal i okazali się szybsi od Kanadyjczyków.


Tym samym Zbigniew Bródka zdobył drugi na tych igrzyskach medal olimpijski i został legendą. Igrzyska w Pjongczangu cztery lata temu nie były dla niego zbyt udane, wydawało się, że to jego ostatni olimpijski start. Jednak po przerwie wrócił do treningów i zdecydował się walczyć o wyjazd na igrzyska w Pekinie. Udało się, powrót na lód się powiódł i 37-letni panczenista pożegna się w Azji z igrzyskami.
Fot. SEBASTIEN BOZON/AFP/East News

Już na miejscu miał pecha, przydarzyła się kontuzja i Zbigniew Bródka stracił start na 1500 metrów. Chorąży Biało-Czerwonych podczas ceremonii otwarcia przegrał z kontuzją i rozpoczęła się walka z czasem. We wtorek nie zobaczyliśmy go w akcji, ale wrócił na bieg masowy. "Proszę Was jedynie abyście trzymali mocno za mnie kciuki a ja dam z siebie jak zawsze wszystko" – napisał na Facebooku.

W biegu masowym rywalizację rozpoczął od półfinału i na półfinale ją zakończył. Na początku ruszył bardzo mocno i walczył o premię, ale wpadł na metę czwarty. Później jechał długo w środku stawki, jednak na ostatnich okrążeniach osłabł i wyraźnie odstawał od stawki. Ten występ nie był zbyt udany, ale należał się 37-letniemu panczeniście z Głowna za wszystkie piękne lata i dwa medale wywalczone dla Polski.

Po powrocie do kraju 37-letni zawodnik wróci zapewne do pracy w Państwowej Straży Pożarnej. Zbigniew Bródka pełni służbę w Komendzie Powiatowej PSP w Łowiczu, przez lata łączył pracę zawodową ze startami w imprezach rangi mistrzowskiej. Przełożeni nie robili mu przeszkód, by mógł raz jeszcze wystąpić na igrzyskach. Teraz panczenista będzie mógł się oddać pracy w straży pożarnej.

– Dzisiaj definitywnie kończę karierę. Dałem z siebie wszystko. Mam 38 lat, czas na zasłużoną emeryturę sportową – powiedział panczenista dziennikarzom pracującym w Pekinie. To była piękna przygoda, która przyniosła nam mnóstwo emocji i za którą dziękujemy!

Drugi z naszych zawodników, Artur Janicki, zajął w swoim półfinale 11. miejsce i również nie awansował do finału. A wygrał go Belg Bart Swings sięgając po pierwsze olimpijskie złoto dla swojego kraju od 1948 roku. Bieg masowy to ostatnia konkurencja łyżwiarstwa szybkiego, która odbyła się w Pekinie. Biało-Czerwoni tym razem wrócili do kraju bez medali, choć Piotr Michalski zajmował w swoich biegach czwarte i piąte miejsce.

Czytaj także: Fatalne wieści z Pekinu. Polski mistrz olimpijski zrezygnował ze startu przez kontuzję

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut