Pasierb posła Sośnierza dostał ponad 2 mln zł z NFZ. "Nie widzę w tym nic złego"
Jak ustalił "Fakt", Mateusz A., pasierb posła Andrzeja Sośnierza dostał od Narodowego Funduszu Zdrowia ponad 2 mln złotych na prowadzenie stanowisk pobrań wymazów covidowych oraz szczepień. Mężczyzna wcześniej był tynkarzem w Częstochowie. W przebranżowieniu doradzał mu nie kto inny jak jego przyszywany ojciec.
- "Fakt" donosi, że Mateusz A., pasierb posła Andrzeja Sośnierza dostał ponad 2 mln zł od NFZ na prowadzenie punktów szczepień.
- Polityk przyznał, że doradzał w tej sprawie swojemu pasierbowi.
Ponad 2 mln zł dla pasierba Sośnierza
Mateusz A., z wykształcenia budowlaniec, zawodowo przez trzy lata zajmował się tynkowaniem. Jednak w kwietniu 2021 roku w związku z kolejną falą pandemii koronawirusa przeprowadził się do stolicy i postanowił zmienić branżę.Mężczyzna zdecydował się na powadzenie punktów, w których robi się wymazy i szczepienia przeciw COVID-19. Jak powiedział "Faktowi", odpowiedział w ten sposób na potrzeby rynku. Na prowadzenie tego rodzaju działalności uzyskał zgodę Narodowego Funduszu Zdrowia.
"Interes poszedł świetnie i w niecały rok NFZ zapłacił A. za testy i szczepienia ponad 2,1 miliona złotych" – podaje portal. Punkty szczepień, którymi zarządzał młody przedsiębiorca, były aż cztery. Mateusz A. podkreśla, że "nie startował w żadnych konkursach i skorzystał ze ścieżki, która była dostępna dla każdego".
"Fakt" zapytał go o to, czy ma doświadczenie w branży medycznej. – Myślę, że nikt otwierający te punkty nie ma doświadczenia w otwieraniu punktów wymazowych ani punktów szczepiennych, ponieważ jest to nowa branża, która powstała dopiero co. Ja wcześniej studiowałem na kierunku medycznym, więc branża medyczna nie jest mi obca – odpowiedział.
Duże doświadczenie w tej dziedzinie ma za to Andrzej Sośnierz, który jest obecnie posłem koła Polskie Sprawy, wcześniej w klubie PiS, a niegdyś był prezesem NFZ. Z wykształcenie jest lekarzem. W rozmowie z portalem przyznał, że doradzał swojemu pasierbowi przy zakładaniu punktów.
– Zawsze służę radą, to nie jest dla mnie obca osoba, pani zresztą też mogę posłużyć radą. Epidemia na szczęście wygasa i potrzeba będzie mniejsza. Służę każdemu radą i wielokrotnie się wypowiadałem na ten temat, co się powinno robić w czasie epidemii – powiedział polityk w rozmowie z "Faktem".
"Modliłem się o to, aby w NFZ nie wiedzieli"
Jego zdaniem nie ma znaczenia, kto otwiera punkty szczepień, ważne, aby robił to zgodnie z przepisami. Na pytanie o to, czy rodziny polityków nie powinny się powstrzymać od zarabiania na pandemii, odpowiedział: "A czy poseł powinien się powstrzymać od wykonywania zawodu lekarza? Mamy kilku takich posłów w Sejmie, którzy zarabiają na tym, że wykonują zawód lekarza".– Ja w tym nie widzę niczego złego. Jak daleko pokrewieństwo musi sięgać? Jak ktoś zostanie posłem, to cała jego rodzina musi się wyrzec wszelkiej działalności w imię tego, że ten jeden jest posłem? – zapytał retorycznie. Według niego nie powinno się "dyskryminować osób, tylko dlatego, że mają pecha, że mają np. wujka posła".
– Całe szczęście, że pasierb nosi inne nazwisko, bo nie tyle mogłoby to pomóc, co zaszkodzić. Jest zupełnie odwrotnie, niż niektórzy mogą sądzić. Ja się modliłem o to, w cudzysłowie, żeby w NFZ nie wiedzieli, że to jest osoba jakoś tam związana ze mną, bo by na pewno nie dostał zezwolenia. Moja pomoc mogła być tylko w formie porady – stwierdził Sośnierz.
Punkty szczepień znikają z mapy Polski
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, obecnie niektóre przychodnie rezygnują z akcji szczepień. Mniejsza liczba takich punktów może oznaczać dla tych, którzy planują szczepienie, że będą musieli szukać np. populacyjnego punktu szczepień, który często już nie jest tak blisko jak lokalna przychodnia.Powodem takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim małe zainteresowanie szczepieniami, w szczególności jeżeli chodzi o przyjmowanie preparatu przez dzieci. Wiele osób nie przychodzi na swój termin szczepienia, z powodu pierwszego lub ponownego zakażenia koronawirusem.