Wielki narodowy przegląd zdrowia okazał się klapą. Przebadało się zaledwie 350 tys. Polaków
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Polacy nie ruszyli masowo, aby sprawdzić swój stan zdrowia. Przez blisko osiem miesięcy, od kiedy ruszył program, badania te wykonało zaledwie ok. 350 tys. osób - wynika z danych ministerstwa.
Resort rozliczał się we wtorek popołudniu na posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. zdrowia publicznego z dotychczasowych efektów programu, który ruszył od lipca ubiegłego roku i pierwotnie był przewidziany na pół roku. Przedłużono go jednak do połowy tego roku.
Każdy, kto ma skończone 40 lat i wypełni specjalną ankietę, może bezpłatnie wykonać pakiet badań. Uprawnionych do takich badań jest więc blisko 20 mln osób.
Jeżeli chodzi o dotychczasowe wskaźniki realizacji, to mamy około 350 tys. osób, które skorzystało z tego programu. Ponad 400 tys. osób wypełniło ankiety i być może w najbliższym czasie też skorzystają z tego skierowania, które zostało dla nich wygenerowane. Oddziały wojewódzkie NFZ zawarły 740 umów na realizację programu, a liczba miejsc, gdzie można wykonać badania wynosi 1751, czyli kilka punktów na dany powiat.
Do skorzystania z programu uprawnia więc odpowiedni PESEL, czyli trzeba mieć skończone 40 lat oraz należy wypełnić odpowiedni kwestionariusz, na podstawie którego zostanie automatycznie wygenerowane w systemie e-skierowanie na badania diagnostyczne. Ankietę można wypełnić przez Internetowe Konto Pacjenta lub telefonicznie z konsultantem infolinii DOM, albo już na miejscu w punkcie, gdzie będą wykonywane badania w ramach programu. Można wówczas wykonać je "z marszu".
Ścieżka wydaje się więc bardzo prosta. Jednak Polacy nie ruszyli masowo, aby sprawdzić swój stan zdrowia.
Według przedstawiciela resortu zdrowia, to że do tej pory przebadało się zaledwie 350 tys. osób, to efekt pandemii COVID-19.
- Na korzystanie z programu wpłynęła czwarta i piąta fala COVID-19 - tłumaczył dyrektor Poznański.
Dodatkowo zwracał uwagę, że w ocenie skutków regulacji dla programu wpisano 20 mln Polaków, wliczając w to wszystkie grupy wiekowe od 40 do 100 lat. Jednak zastrzegał, że oczywiście nie spodziewano się, iż taka liczba obywateli weźmie udział w badaniach. Część osób korzysta bowiem z podobnych badań w ramach abonamentów medycznych czy medycyny pracy. Program jest więc dodatkową ofertą.
Najchętniej badają się 40-latkowie
Co ciekawe, z bezpłatnych pakietów badań diagnostycznych wcale nie skorzystali w większości seniorzy, ale właśnie osoby tuż po 40. roku życia. Większość badań w programie wykonano u osób w grupach wiekowych 40-44 lat i 45-49 lat. Z danych MZ wynika, że z każdą następną pięcioletnią grupą wiekową, korzystanie z programu jest coraz mniejsze.
Nie zaskakuje z kolei fakt, że chętniej niż mężczyźni w programie badają się panie. Kobiety stanowiły 60 proc. tych, którzy zdecydowali się wykonać taką diagnostykę. Najchętniej z programu korzystali też ci, którzy mieszkają w dużych miastach.
Program ma być poddany ocenie i wtedy, nastąpi decyzja czy i jak go udoskonalić oraz czy i w jakiej formie będzie kontynuowany od lipca 2022 roku.
Barierą brak informacji
Jak zauważył prowadzący posiedzenie podkomisji poseł Marek Hok, zgłaszalność na badania jest "bardzo skromna".
Bardziej dosadnie, bo jako "fatalną", oceniła tak niską zgłaszalność Dorota Korycińska, prezes Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej. Według niej wynika to m.in. z braku promocji programu w mediach.
Tak fatalna zgłaszalność jest również chyba wynikiem tego, że ten program w mediach, w przestrzeni publicznej przestał istnieć. Nie ma reklamy, nie ma informacji, nie ma przekazu.
Według niej, pandemia nie usprawiedliwia tego, że o programie jest cisza, a wręcz tym bardziej trzeba podejmować wszelkie działania, aby przeciwdziałać spadającej zgłaszalności na różne badania.
Jak oceniła, informacja o różnych badaniach profilaktycznych na stronie internetowej MZ jest na "żenująco niskim poziomie", ale też na stronie NFZ informacje nie są przystępne. Pacjent musi sam przeszukać wiele stron, wyszukać informacje, sprawdzić adresy i dostępność. To według D. Korycińskiej zniechęca wiele osób.
Człowiek jest leniem poznawczym i jeżeli musi przed badaniami wykonać tak dużo wysiłku, to rezygnuje.
Prezes OFO apelowała do Ministerstwa Zdrowia o aktualizację informacji na stronach i proponowała, aby znalazły się tam proste przekierowania oraz praktyczne informacje.
Odnosząc się do uwag o dostępie do informacji na temat programu na stronach MZ dyrektor Poznański przyznał, że dotąd priorytetem było dostarczanie pacjentom informacji związanych z epidemią COVID-19.
Zapewniał, że rozwijana będzie strona pacjent.gov.pl, a także aplikacja IKP, gdzie pacjent znajdzie praktyczne informacje, a priorytetem będzie odbudowa zdrowia po pandemii.
Wynik i co dalej?
Inny problem, na który zwracała uwagę Dorota Korycińska, to fakt, że pacjenci otrzymując wyniki w ramach programu, samodzielnie muszą interpretować je i ewentualnie szukać kontaktu z lekarzem. Przedstawiciel resortu przyznał, że faktycznie to pacjent po otrzymaniu wyników badań, decyduje o konsultacji ich z lekarzem, jednak ma do porównania wartości referencyjne. Jeżeli wynik odbiega od nich, to jest to sygnał, aby skonsultować się z lekarzem.
Zapewnił, że Ministerstwo Zdrowia w ramach oceny programu będzie analizowało ścieżki pacjentów i to, w jakim stopniu realizowali kontakt z lekarzem POZ. Wstępne analizy pokazują, że wśród przebadanych już osób, wiele ma podwyższone ciśnienie oraz stężenie glukozy we krwi. To potwierdza tylko dane z badań epidemiologicznych populacji.
Farmaceuci na ratunek?
Odpowiedzią na niską zgłaszalność do programu mogłoby być zaangażowanie w promocję i realizację farmaceutów.
Łukasz Fijałkowski z Fundacji na rzecz Pacjentów Opieka Farmaceutyczna w Centrum Uwagi przekonywał, że farmaceuci są grupą zawodową, która może profilaktykę poprawić. Podał przykład szczepień przeciw COVID-19, które uruchomiono w aptekach oraz możliwość wykonywania tam od niedawna także prostych testów diagnostycznych w kierunku COVID-19.
Jak mówił potencjał, to 12 tys. aptek w naszym kraju, a istotne jest przecież to, aby profilaktyka była na wyciągnięcie ręki.
W jego ocenie, kampanię mogłoby ożywić chociażby umieszczenie każdej aptece plakatu promującego program Profilaktyka 40 Plus.
Takie plakaty można znaleźć w wielu przychodniach i gabinetach, jednak trzeba też pamiętać o tym, że część pacjentów woli korzystać z teleporad i unika bezpośrednich wizyt w takich miejscach. Przekaz więc do nich nie trafia. Tymczasem aptekę odwiedza raczej każdy z nas.
Farmaceuta proponował też pójście o krok dalej, czyli bezpośrednie zaangażowanie farmaceutów np. we wstępny etap takich badań profilaktycznych.
Chodzi o to, aby farmaceuci w aptekach, w ramach Programu Profilaktyka 40 Plus mogli np. zmierzyć ciśnienie, wagę i wzrost, a potem "przekazywaliby" pacjenta w systemie, aby dostał zaproszenie na dalszy etap badań diagnostycznych.
Minister zdrowia ogłosił już kilka dni temu początek końca piątej fali pandemii. Podjęto także decyzję o zniesieniu od 1 marca większości obostrzeń. Być może resort będzie miał więc teraz czas, aby zająć się promocją programu tak, aby skutecznie zachęcić większą niż do tej pory grupę Polaków do przebadania się.
Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/397031,raka-trzustki-pecherza-nerki-i-inne-nowotwory-musimy-leczyc-nowoczesnie