"Putin nie użyje broni jądrowej". Gen. Skrzypczak wyjaśnia, co jest dziś zagrożeniem

Tomasz Ławnicki
Te słowa zmroziły cały świat. "Władimir Putin nakazał dowództwu wojskowemu postawienie w stan szczególnej gotowości bojowej siły odstraszania nuklearnego" – podały światowe agencje. I choć deklaracja ta wzbudza musi wzbudzać niepokój, były dowódca Wojsk Lądowych i były wiceminister obrony gen. Waldemar Skrzypczak jest przekonany, że Putin nie zdecyduje się na użycie broni jądrowej. Jego zdaniem świat powinien się obawiać teraz innego zagrożenia ze strony Rosji.
Władimir Putin podczas wizyty w koncernie Kałasznikow Fot. Sergey Guneev / Sputnik via AFP
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google



Nakaz postawienia "w stan szczególnej gotowości bojowej siły odstraszania nuklearnego" to, jak mówił Władimir Putin, ma być rezultat "agresywnego" stanowiska krajów Sojuszu Północnoatlatynckiego i sankcji nałożonych na Rosję. Te słowa padły podczas spotkania prezydenta Rosji z ministrem obrony Siergiejem Szojgu i szefem Sztabu Generalnego Walerym Gierasimowem:
Władimir Putin
prezydent Federacji Rosyjskiej

Jak widzicie, nie tylko kraje Zachodu decydują się na nieprzyjazne kroki przeciwko naszemu państwu w wymiarze ekonomicznym - mam tu na myśli nielegalne sankcje, o których wszyscy bardzo dobrze wiemy - ale też najwyżsi przedstawiciele krajów NATO pozwalają sobie na wygłaszanie agresywnych stanowisk dotyczących naszego kraju.

Czy tych zapowiedzi kraje NATO powinny się bać? O tym rozmawiamy z gen. Waldemarem Skrzypczakiem, dowódcą Wojsk Lądowych w latach 2006-2009 i byłym wiceministrem obrony.

Faktycznie Zachód powinien się obawiać po tym, jak Putin polecił postawić "siły odstraszania nuklearnego" w stan szczególnej gotowości bojowej?



Moim zdaniem jest to tylko retoryka. Nie wierzę, że ktokolwiek by się zdecydował na użycie broni jądrowej.

Skąd to przekonanie?

Ze świadomości, że druga strona też posiada broń jądrową. I tam na pewno owe "siły odstraszania nuklearnego" są postawione w stan gotowości. Gdyby Putin użył takiej broni, musiałoby dojść do wymiany ciosów, odpowiedź Zachodu byłaby pewna. Tam też przy pulpitach z guzikami siedzą ludzie czekający na sygnał.

Czytaj także: Dotkliwe sankcje dla Putina. Pierwsza taka reakcja w historii Unii Europejskiej

Putin ma tę świadomość, że uderzenie jądrowe w nas wiąże się z odwetem. W związku z tym jest to tylko straszenie. Jest to mu potrzebne, żeby zmusić przywódców zachodnich, aby zasiedli z nim do stołu i negocjowali na jego warunkach.

Pan to rozpatruje w kategoriach racjonalnych. A tymczasem można odnieść wrażenie, że świat ma do czynienia z człowiekiem zdesperowanym i w związku z tym nieobliczalnym.


Rzeczywiście, tak może być. Ale proszę pamiętać, że to nie on naciska przyciski, ale robią to inni wojskowi, którzy nie są szaleńcami takimi jak on. Szef Sztabu Generalnego Walery Gierasimow to nie jest samobójca czy szaleniec. Zresztą i wśród pozostałych dowódców pewnie nie znajdzie się ktoś taki, kto zgodziłby się na użycie broni, która spowodowałaby apokalipsę na globusie.

Ta broń jest obosieczna. Ona, owszem, może i zmiotłaby nas z powierzchni Ziemi, ale i zmiotłaby ich. Putin i jego ludzie mają tę świadomość.

Jeśli faktycznie broń jądrowa służy mu tylko do straszenia, to jakimi innymi środkami wojskowymi dysponuje, aby móc zaszkodzić krajom NATO?


Na pewno nie dysponuje takimi środkami, które dawałyby mu nad Zachodem przewagę. Jego armia, której mit w walkach na Ukrainie legł w gruzach, nie ma takiego potencjału, żeby z nami móc walczyć. Zatem oczywistym jest, że Putin wojny z krajami NATO nie zacznie.

Czytaj także: Gdzie jest Władimir Putin? "W bunkrze mogło dojść do naruszeń osobowości"

Natomiast ja się obawiam czego innego: obawiam się prowokacji Putina. Nie wiem jakich, ale faktycznie, on jest nieobliczalny.

Jakiego rodzaju to mogą być prowokacje?


Na przykład może wprowadzić jakiś tankowiec do dużego europejskiego portu i tam go wysadzić. To może być taka eksplozja, która zmiecie pół miasta. Albo może to być próba zniszczenia jakiejś elektrowni atomowej. W grę może też wchodzić choćby światłowodu na dnie Atlantyku, dzięki któremu mamy internet. To też przecież oznaczałoby niesamowite perturbacje.

Generalnie może być to coś, co pociągnie za sobą wiele ofiar, ale też doprowadzi na przykład do katastrofy ekologicznej, z którą świat będzie się musiał zmagać i która zaabsorbuje uwagę świata. W ten sposób Putin odciągnie wzrok od Ukrainy.

To właściwie są metody terrorystyczne, a nie stosowane przez jakiekolwiek państwo.

Owszem, ale proszę zauważyć, jak trudne do wykrycia zawczasu byłoby takie zagrożenie. Gdy rosyjskie wojska gromadziły się na ukraińskiej granicy, cały świat to wiedział od miesięcy, bo wszystko było widać na zdjęciach satelitarnych.

Czytaj także: Putin w 2022 jak Hitler w 1939? Historyk: Podobieństw jest wiele

Ruchy całych mas wojsk trudno ukryć. Natomiast w przypadku tego rodzaju pojedynczej prowokacji służby wywiadowcze mogłyby być zupełnie bezradne. Tym bardziej, że to typu operacji Putin może wysłać jakichś kadyrowców (Ramzan Kadyrow, od 2011 r. wierny Kremlowi przywódca Czeczenii – przyp. red.), którzy jako ochotnicy samobójcy pójdą i gdzieś w strategicznym miejscu się wysadzą w powietrze.

Takich prowokacji bym się obawiał. Niestety, uważam, że w taki właśnie sposób Putin mógłby chcieć wyrządzić krzywdę wszystkim, którzy są przeciwko niemu.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut