"Zostawiliśmy tatę. Będzie pomagał bohaterom". Poruszające słowa dziecka uciekającego przed wojną

Wioleta Wasylów
– Zostawiliśmy tatę w Kijowie – powiedział Reutersowi zapłakany mały chłopczyk, który wraz z mamą uciekał z Ukrainy. Jest to jeden z wielu przykładów pokazujących, jak wojna w bezlitosny sposób rozdziela rodziny. Ze względu na powszechną mobilizację mężczyzna musiał zostać w kraju, by go bronić.
Nagranie Rutersa pokazuje, w jak bezlitosny sposób wojna rozdziela ukraińskie rodziny. Fot. screen / Reuters
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Ukraina jest teraz rozdzierana przez wojnę. Po tym, jak w czwartek Władimir Putin zdecydował się zaatakować swojego południowo-zachodniego sąsiada, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wprowadził stan wojenny i powszechną mobilizację. Oznacza to, że kraju nie mogą opuszczać mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat. Muszą być bowiem gotowi na walkę z agresorem z Rosji.

Wojna rozdziela rodziny ukraińskie

Niebezpieczna sytuacja w Ukrainie sprawia, że wielu jej obywateli szuka schronienia w sąsiednich krajach. "The Guardian" wskazuje, że jak na razie jest już około 400 tys. takich uchodźców. Ze względu właśnie na powszechną mobilizację, są to głównie kobiety i dzieci.


Tym samym dochodzi też do sytuacji, w których rodziny są rozdzielane przez wojnę. Jedną z takich przykrych i wzruszających historii przedstawił Reuters. Rozmawiał z małym chłopczykiem Markiem Goncharukiem.

Czytaj także: Zapytano Polaków, czy chcą przyjmować uchodźców z Ukrainy. Wyniki sondażu są jednoznaczne

– Szliśmy przez około trzy godziny, a wy nas uratowaliście. Myślałem, że będziemy szli cały dzień – powiedziało dziecko, które wraz ze swoją mamą uciekało z Kijowa. Wraz z kilkoma innymi osobami zostali zabrani potem vanem.

Chłopczyk ze łzami w oczach tłumaczył, że jego tata musiał zostać w stolicy. – Zostawiliśmy tatę w Kijowie, a tata będzie sprzedawał rzeczy i pomagał bohaterom naszej armii. Może nawet sam będzie walczył – przyznał zrezygnowany.

Inwazja Rosji na Ukrainę

W czwartek Putin mówił, że chce doprowadzić do "demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy". Rozkazał rozpoczęcie inwazji na południowo-zachodniego sąsiada. Pod ostrzałem rosyjskich wojsk, także rakietowym, są zarówno budynki wojskowe, jak i cywilne w wielu miastach w całej Ukrainie: w tym w Odessie, Dnieprze, Mariupolu, Czernihowie czy Sumach.

Czytaj także: Putin używa zakazanej broni? Ukraińcy potwierdzają doniesienia o wybuchu bomby próżniowej [WIDEO]

Najtrudniejsza sytuacja jest w stolicy kraju, Kijowie oraz w drugim najludniejszym mieście, Charkowie. W poniedziałek wieczorem m.in. Biełsat i Ukraińska Prawda informowały o nalotach przy użyciu pocisków Iskander na północno-wschodnią dzielnicę stolicy i miasto Browary znajdujące się pod Kijowem. Natomiast zdjęcia satelitarne firmy Maxar Technologies pokazują, że od północy do stolicy zmierza ogromna kolumna rosyjskich wozów opancerzonych.

W Charkowie wczoraj doszło do ostrzału przez Rosjan dzielnic mieszkalnych rakietami Grad. Jak przekazał doradca szefa MSW Ukrainy Anton Heraszczenko, w ataku zginęło kilkadziesiąt osób, a setki zostały ranne. Z kolei we wtorek Rosjanie przeprowadzili kilka ataków rakietowych w centrum miasta. Tutaj MSW mówiło w południe o co najmniej 10 ofiarach śmiertelnych i ponad 35 rannych.

Czytaj także: Wybuch rakiety w Charkowie. Nagrania pokazują ogrom zniszczeń

Ukraińska armia odpiera ataki i informuje o dużych stratach po stronie wroga. Jest też jednak już kilkaset ofiar po stronie ukraińskiej.

Co ciekawe, poniedziałkowe ataki ze strony rosyjskiej miały miejsce wtedy, kiedy przy granicy białoruskiej odbywała się pierwsza tura rozmów pokojowych między przedstawicielami Rosji i Ukrainy.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut