Okna pociągów zalane są łzami – tak wygląda cierpienie uchodźców

Tomasz Ziółkowski
dziennikarz, producent
Okna pociągów zalane są łzami - taki obraz pozostaje po kolejnym dyżurze na dworcu – pisze Tomasz Ziółkowski, dziennikarz, producent pomagający wolontariuszom i uchodźcom na Dworcu Zachodnim.
Uchodźcy w pociągu na Dworcu Centralnym w Warszawie. Fot. Tomasz Ziółkowski
Jelena z trójką małych dzieci zatrzymała się w hali dworcowej, otoczona pośpiesznie spakowanymi torbami papierowymi, po 4-dniowej podróży.

Przez pierwszą godzinę bała się rozmawiać, bała się przejść o kilka metrów dalej, bała się usiąść, bała się napić herbaty. Płakała. Wcześniej ze swojego domu w okolicy Charkowa nigdy nigdzie nie wyjeżdżała. Inną rodzinę długo przekonywaliśmy z pomocą wolontariuszy, że nocleg będzie bezpieczny.

Takich sytuacji są tysiące. Teraz pociągi nigdy nie są puste. 5-letni Sasza nie chciał wysiąść z samochodu w środku nocy, tak bardzo podobały mu się światła kolorowej Warszawy w drodze do „mieszkania”. 5-miesięczny synek Diany ma na imię Akira - na cześć reżysera Akira Kurosawy. Zdążyli uciec z Kijowa i są już bezpieczni. Każda rodzina to oddzielna historia na dramat, na film, na książkę.


Cierpienie naszych gości z Ukrainy jest mocno słyszalne - jak szept wybitnego aktora ze starej szkoły mistrzów, za którą tęsknimy. Na dworcu krzyżują cię wszystkie drogi - nadzieja i strach jednocześnie.

Przyjaciel od kilku dni kupuje jedzenie dla dzieci w barze dworcowym i zapewnia noclegi. Po 60 płatnościach w ciągu 2 godzin odebrał telefon z banku z informacją o blokadzie karty kredytowej z powodu liczby transakcji. Z wolontariuszami jesteśmy sobie obcy, ale jednocześnie tak bardzo bliscy.

Wszyscy, którzy zostali w Ukrainie - są żywymi tarczami NASZEJ BEZPIECZNEJ CODZIENNOŚCI w POLSCE i EUROPIE. Pociąg odjechał - a łzy na oknach pozostały.

Tomasz Ziółkowski, dziennikarz, producent pomagający uchodźcom i wolontariuszom
Czytaj także: "To jest absolutny skandal". Gdzie jest Konstanty Radziwiłł? Wolontariusze opadają z sił